poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział 1

***
Dziewczyna przeskoczyła przez wysoki, marmurowy płot graniczący drogę i teren posesji. Stojąc na zielonym dywanie, upewniła sie, czy nikt na nia nie patrzy. Wiedziała, że to co za chwilę uczyni jest karane. Poprawiła czarny kaptur bluzy, który znacznie zakrywał część jej twarzy. Następnie podbiegła w stronę ogromnej, białej ściany budynku.Tej nocy księżyc był w pełni, oświetlał jej drogę.Musiała działać szybko.Zrzuciła z ramienia szary, podarty plecak.Nerwowo wyciągnęła z niego cztery różne opakowania farby w sprey'u i rozłożyła kolorami na kamiennej posadzce.Odeszła dwa kroki od ściany, aby przyjrzeć się rozłożystości obszaru, na którym ma powstać jej dzieło. Zagryzła zęby i rozpoczęła swoją pracę. Kilka razy przerywała, aby zobaczyć czy nikt nie idzie.Za każdym razem brała głęboki oddech i kontynuowała. Jej ręka sama ją prowadziła. Kilka razy opryskała sobie rękaw jednak nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Uparcie chciała to ukończyć. To była jej misja. Ślad za śladem, kreska za kreską. Jej obraz miał nieść przesłanie. Pracowała dopóki nie skończyła się ostatnia farba. Wpakowała wszystkie opakowania z powrotem do plecaka, nie chciała zostawiać żadnych śladów. Ruszyła przed siebie, ale po kilku krokach odwróciła twarz.Musiała ocenić nowo powstałe dzieło. Jej oczy ujrzały obraz, taki, w jaki sposób chciała go przedstawić innym. Uśmiechnęła się, była dumna ze swojego przestępstwa. W tej samej chwili zza rogu wyszedl dyżurujący ochroniarz, oświetlił ścianę światłem latarki i.. stanął jak wmurowany w ziemię. Przeciez nie tak dawno sprawdzał to miejsce i nic podobnego na nim nie znalazł.Wstrząśnięty odwrócił się w poszukiwaniu wandala...Jednak on rozpłynął się w mroku.

***

Nastał ranek.Chłopak po ciężkiej nocy jeszcze spał. Wczoraj wrócił bardzo późno. Musiał zregenerować siły. W końcu to on jest tutaj od brudnej roboty. Spokojnie przekręcał się z boku na bok. Jego łóżko było bardzo wygodne, od dawna czekał na nowy materac, a dziś pierwszy raz go wypróbował. Dźwięk telefonu nie wywarł na nim wrażenia. Dopiero po drugiej próbie połączenia zdobył się na siłę sięgnąć po telefon.
-Halo?-rzucił zachrypniętym głosem.
-Juz myślałem, że cię zabili.-odparł twardy głos Staruszka.
-Kolejnej kulki nie przeżyję. Dzięki za troskę.-rzucił ironicznie cięgle owijając się w kołdrę.Rzucił telefon obok ucha.
-Miły jak zawsze.-starszy, siwy pan przewrócił oczami.Od dawna stanowili zgrany zespół i znali siebie na wylot.
-Budzisz mnie, żeby tylko pogratulować udanej misji?-chłopak wrócił do tematu. Dalej byl bardzo śpiący i nie lubił, gdy mu przeszkadzano. Mieszkał sam, nie miał żadnych znajomych, więc tylko telefon od swojego nauczyciela mógł mu przerwać błogi sen.
-Swoją drogą, mógłbyś wykraść te papiery szybciej... -zaczął Starszy.
-Co?! Szybciej?!-oburzył sie chłopak. W tej chwili zerwał się i przyłożył telefon do ucha.
-Jakbyś wtedy nie zauważył miałem 6 ochroniarzy na karku. Ktoś musiał nauczyć ich sztuk walki.-ruszył ramionami w geście niewinności.
-Całą noc czyściłem monitoring. Następnym razem pomyśl o mnie! Stare kości już mam, wypadało by je rozprostować.-marudził gniewnie.
-Co ja poradzę, że kamery mnie uwielbiają. Zawsze chciałem zostać gwiazdą. Widzisz przecież, że mam zamaskowaną twarz.Ach.. naprawdę czasem jesteś okropną zrzędą.-podsumował kładąc się z powrotem w ciepłe objęcia pościeli.
-Mówi to do mnie chłopak na posyłki... Wielki " Darkness Hunter" .. Cos takiego.. Do swego nauczyciela... Taka wdzięczność za tyle lat nauki.-kręcił się niespokojnie na fotelu w swojej norze.Było to niewielkie mieszkanko na odludziu. Jednak stary dedektyw ds. przestępstw internetowych, spędzial tutaj większość czasu. Sam przerobił je na własny gabinet.Na środku pokoju było kilka komputerów na drewnianym obszernym biurku. Na dwóch oknach były ciemne rolety. Nie lubil światła. Poprawił się na skórzanym fotelu. Dbał o wykasowanie z kamer twarzy swego ucznia, włamywał się do baz danych serwerów internetowych, policyjnych, wyszukiwał potrzebne informacje odnośnie misji, przyjmował zlecenia dla "Darkness Hunter" i oczywiście wpłacał na swoje i chłopca konto po połowie wynagrodzenia z wykonanych misji. Ta ostatnia część cieszyła go najbardziej.
-Dość tych uprzejmości, Staruszku. Masz coś ciekawego dla mnie?-chłopak szybko zmienił temat.Lubił złośliwości starego nauczyciela.
-Nudzi Ci się ? To poćwicz ofiaro losu!-rzucił Staruszek. Rozmasował dłonie i zagłębil sie w świat komputerów.
-"Stary piernik"!- pomyślał chłopak, ale tylko ciężko westchnął. W odpowiedzi usłyszał dzwięk naciskanych klawiszy komputera.
-Jest jedna dość nie typowa oferta, ale sam musisz na to spojrzeć. Przesyłam Ci na główny ekran.
-Minutaa.... -rzekł chłopak błagalnym głosem. Wciąż był zmęczony.
- Ruszaj się! Jak długo można spać ?!-poganiał nauczyciel.
Chłopak przeciągnął się spokojnie i rozglądnął po mieszkaniu. Było one dość duże. Lubił przestrzeń, a z pieniędzy zarobionych na posyłkach mógł sobie na to pozwolić. Nie było ono w pełni umeblowane. Miał tylko jedną szafę z ubraniami, wielki ekran na całą ścianę, wygodną kanapę i stolik. Resztę pokoju zajmowały sprzęty do ćwiczeń. Musiał być w formie. Jego praca polegała na wypełnianiu poleceń. Otrzymywał rozkaz, wypełniał go, i usuwał wszelkie dane związane z misją. Wynajmujące go osoby, były anonimowe, nie zbierał informacji o swoich najemcach. Często był w niebezpieczeństwie, ścigany przez ochroniarzu, czasem nawet zabójców na zlecenie lub po prostu wpadał w tarapaty z niebezpiecznymi gagnagi. Praca to praca. Nie obchodziło go co jest w paczce, którą musi przechwycic albo ukraść. Mial jedynie wykonać zadanie "po cichu". Mimo wszystko miał swoje zasady. 1 anonimowość, nikt nie mógł poznać jego tożsamości. 2 Nie zabijał i 3 Nie angażował się w sprawy związane z misją. W ten sposób był bezpieczny a jego kieszeń zawsze cieszyła okrągła sumka.
Promienie słońca przebiły się przez okno i padały wprost na jego twarz.Był oszałamiająco przystojny.Brązowe, krótkie włosy, obcięte w najlepszym salonie w mieście układały się bez zarzutu. Głębokie, niebieskie oczy śledziły dokładnie każdy ruch zasłony. Chłopak odchylił kołdrę i wstal z łóżka. Na światło dzienne pokazało się umięśnione ciało. Wyćwiczony brzuch, potężne ramiona i duże dłonie zachwycały każdą dziewczynę w jego otoczeniu. Jednak on nie szukał żadnej towarzyszki. Nigdy nie umiał się otworzyć na miłość. Jego praca też tego mu nie ułatwiała . Następnie udał się w stronę swego komputera, przeczytał kolejne linijki zadania, jakie miał wykonać i wybuchnął śmiechem. Szarpnął szarą bluzę rzuconą na krzesło i szybkim ruchem ubrał ją, przecież nie chce zawstydzić Starego.
-I jak?-odezwał się głos hakera.
-Posyłasz mnie do przedszkola ?-zaczął ironicznie.
-Wynajeli Cię, żebyś znalazł autora obrazu. Co w tym trudnego?-rzucił spokojnie rozwijając czekoladowego batonika.
-Autora graffiti na ścianie...-oświecił go uczeń.
-Jeśli chcą go znaleźć, to czemu im nie pomożesz?- wciąż zachęcał Starszy wcinając słodkość.
-To nie praca dla mnie. Niech zaangażują policję.-komentował niezadowolony.
-Popatrz na sumę...eh..-Staruszek napluł do mikrofonu.
-Uważaj trochę.-upomniał go. Jego oczy w kolorze morza zaświeciły się. Zagwizdał.
-Taki hajsik to ja rozumiem.....-chłopak zatrzymał się na chwilę..chłodna kalkulacja.
- Zastanawia mnie tylko, dlaczego ktoś chce znaleźć wandala malującego po ścinach?
-Może chcą mu karę wlepić.-mlaskał Starszy.
-Taka suma za złapanie graficiarza... Na pewno nie dostanie grzywny, nawet nie opłaca się go wtrącenie za kratki za taką sumę.... Może to pułapka na nas?-rzucił z domysłem chłopak.
-To wylądujemy w więzieniu.-powiedział obracając już drugiego czekoladowego batonika.
-Mam również pobrać DNA tej osoby...Ciekawe o co w tym wszystkim biega....-zastanawiał się chłopak.Jego nauczyciel tylko mlaskał.
-Bierzemy to.-zadecydował.
-Okej-mlaksnąl i zakrztusil isę kawałkiem czekolady.
-Przeslij mi obraz, i sprawdz okliczny monitoring.Stary, co Ty do diabła teraz wcinasz ? -rzuciał się.
-Ciasteczko:)-odparł niewinnie i uważnie nasłuchwial odpowiedzi ucznia.
-Chcesz jedno?-powtórzył.Chłopak rozłączył się.
-Robi co chce, rzuca słuchawką kiedy chce. W głowie mu się poprzewracało. Ten arogancki typ....-skomentował nauczyciel, wyśmiewnie machając rękoma. Wysłał mu załącznik z obrazem, po czym sięgnął po kolejne ciastko.
Darkness Hunter wysłał zdjęcie na ekran zajmujący całą zachodnią ścianę. Teraz mógł przyjrzeć się temu "aktu wandalizmu" z zeszłego wieczoru.Obraz graffiti przedstawiał psa porzuconego na drodze. Pies był nieco osobliwy, zapewne kundelek z wyraźnie zarysowanymi zebrami. Obok przedstawiona była osoba siłą odciągana od niego przez dużo większe postacie... Chłopak uznał, że to pewnie rodzice odciągają dziecko od psa. Bezsilność dziecka wobec decyzji rodziców. .Pogrążył się w refleksji.Bezsilność osoby na decyzje świata. Walka pojedynczej osoby na świat bogatych ludzi. Tło było ciemne, za psem czaiły się oczy drapieżników i pazury.Tego w pełni nie zrozumiał. Dostrzegł cytat :" Nie bąź człowiekiem, bądź ludzki" i podpis artysty."Sky". Niewiele wniosło to do sprawy.Podszedł do lodówki i wyciągnął chłodne piwo.Stracił godzinę na rozpracowywanie obrazu. Pokręcil kilka razy szyją, aby ją rozmasować. Kolejny telefon. Tym razem chętnie go odebrał.
-Czy w tym miejscu ktoś porzucił psa?-zapytał swego współpracownika.
-W całym mieście jest inwazja porzucanych psów. Ludzie wyjeżdżają na wakacje. Nikt nie ma ochoty trzymać zapchlonego kundla.- podsumował naprawiając lapkę nocną.
Chłopaka oświeciło.
-Czyli pewnie z tym problemem chce uczulić ludzi.. Co się pózniej dzieje z tymi psiakami?-zapytal naiwnie. Nie angażował się w sprawy codzienne.
-Ludzie łapią je i londują jako pasztet.-powiedział niczym nie wzruszony Staruszek wciąż grzebiąć w lapce.
-Dlaczego z tym nic nie robia? Przecież są schroniska.
-ehhhh.. Mówi ktoś kto, prawie wcale z domu nie wychodzi.-przewrócił oczami.
-Zmienili sie urzędnicy. Zerwali umowę ze schroniskiem. Teraz tamtejsze organizacje nie mają jak wykarmić tych psiaków, więc są łapane z drogi i trafiają do knajp.
-Fuj. To obrzydliwe.-zmarszczył brwi.Zrobiło się niesmacznie...
-Ale właśnie to graffiti jest na ścianie domu urzędnika, więc gazety odpowiednio to nagłośniły. Całe miasto aż huczy.Teraz już tego nie zatuszują.
-Sprytnie.Znaleziono jakieś odciski palców ?-pytał w sprawie.
-Nie. Ale mam dla Ciebie jeszcze dwie informacje.Gość właśnie coś wysłał.-upomniał go .
-Jakie ?Obraz w pokoju huntera zmienił się na fotografię dziecka bawiącego się z pieskiem.
-To identyczny pies jak na grafitti. Szukamy prawdopodobnie tej dziewczynki.
-Co ?! Szukamy dziewczyny ? Teraz brzmi to jeszcze bardziej idiotycznie niż na początku. Czyli jednak szukamy zagiononą córkę, żonę, kochankę...-machął rękami. To zalosne- pomyślał..
-Tylko dlatego, że jest identyczny kundel?- wyśmiał błahy powód.
-Ludzie łapią się każej nadziei, że ich rodzina żyje.-Staruszek przestał naprawić lampkę i odłożyl ją na bok.
-Wiesz, że to może być fałszywy trop? Na jakieś 80 % ?-myślał.
-Sprawdź to. Musisz pobrać DNA i do analizy.Kasiorka w kieszeni i po sprawie.
-Znalazłeś coś na monitoringu?
-Jak duch. Nie działała sama najwyraźniej.
-Jak to ?-rzucił się chłopak.
-Ktoś jej pomógł. Wyciął z kamer, ale popełniła jeden błąd. Nie zamaskowała twarzy, gdy jakaś para młoda się całowała. Wrzucili to zdjęcie w podobnym czasie. To może się zgadzać. Zaraz wyszukam ją w bazie. Mam jej adres IP.-mówił z prędkością śwaitła."Mam Cię"- pomyslał.
-Działaj. Nie mam czasu, ruszaj tymi krzywymi palcami. -niecierpliwił sie chłopak.
-Mam ją.-Staruszek podskoczył na krześle.Chłopak o mało nie rozlał piwa.
- Scarlett Clover Colins. W twoim wieku. Mieszka na Tea street 22. Adoptowana. Znaleziono ją na autostradzie w strasznym stanie. Złamany obojczyk i liczne siniaki. Się jako dziecko bardzo nacierpiała-.Staruszka ruszyło sumienie.
-Myślę, że wiecej nie potrzebujemy. -powiedzial chłopak, bez najmniejszego aktu współczucia. Przypomniał sobie swoje dzieciństwo. Spojrzał na uśmiechnięte dziecko bawiące się z psem.
-Zobaczymy jeszcze jak teraz wygląda... Oooo ładna.Popatrz.-rzekł Staruszek próbując podnieść się na duchu. Na ekranie wyskoczyła dziewczyna z roześmianymi oczami. Twarz miała w kształcie odwróconego trójkąta.Miała bladą cerę, mocno zarysowane kości policzkowe, duże czarne oczy, zadziorny nos i szerokie, różowe wargi. Jej długie, czarne włosy były uchwycone w momencie odwracania twarzy.
Chłopak długo wgapiał się w fotografię, nie słuchając nauczyciela.
W końcu wybudziło go krzyk:
-Jesteś tam ?!
Chłopak chrząknął po czym dodał:
-Tak, tak.Nie mój typ.-rzucił umiejętnie.
-Masz ją znaleźć i oddać materiał do badań. To może być włos, ślina, cokolwiek. I radzę Ci się pośpieszyć, chcę kupić sobie nowy obraz.
-Dalej twierdzę, że to nie ją musimy znaleźć i to wszystko jedna wielka zabawa w chowanego.-chłopak ani nie myslał drgnąć.
-Mówiłeś mi, że potrafisz wszystko.-nauczyciel myślał, że przyłapał go na chwili strachu.
-I to w pięknym stylu. Przypominasz sobie sprawę, gdzie znalazłem dwie zaginione bliźniaczki? Ta nie będzie trudniejsza.Wychodzę, wyślij mi adres, gdzie pracuje.- rzucił energicznie i włożył słuchawkę do ucha, aby ciągle pozostać w kontakcie z nauczycielem..Założył czarną kurkę i ciemne spodnie, po czym wyszedł "do pracy".

***
-Dzień dobry ! Mogę przyjąć pańskie zamówienie?-powiedziała kelnerka z wymuszonym uśmiechem. Pracowała w niewielkiej knajpce w centrum miasta. Nazwę "Red" zawdzięczała biało-czerwonym wystrojem wnęcza, wzorowanym na latach 80 minionego wieku. Wieczorami było to miejsce zgromadzeń młodzieży. Roboty było w bród. A ona potrzebowała kasy. Właśnie przy stoliku, który obsługiwała siedziało dwóch chłopaków. Jednego z nich kojarzyła. Byl to Max, miejscowy złodziejaszek, natomiast obok niego siedzial nieznajomy. Usmiechnięty blondyn w koszuli w kratkę nazywał sie właśnie Max,obok niego siedział wysportowany brunet o ciemniejszej karnacji.Dziewczyna dostrzegła, że siedzi w sportowej koszulce i ma mnóstwo tatuaży na ręku.Chyba był to smok lub jakieś coś. Obaj przyszli coś zjeść po treningu. Wyraźnie prześwietlili ubiór kelnerki. Miała na sobie czarne, wysokie buty i białą sukienkę, a na biodrach zawieszony czysty fartuch. Przyglądali się jej figurze: nie była szkieletem, ale też nie była gruba. "Całkiem ładna"-pomyśleli chłopcy. Dziewczyna poprawiła sobie grzywkę i sprawdziła, czy kok dalej się trzyma. Zerknęła na szefa, który ciągle się jej przyglądał.Pracowała tutaj od równo trzech miesięcy i miała dość duże doświadczenie, ale bała się, że nie przyjmą ją na pół etatu.
-Danie dnia, dużą pizzę na podwójnym cieście .... i małą czarną, słodka.-podrywał ją chłopak z włosami zaczesanymi do góry, uwydatniając bardzo drogi zegarek.Myślał, że tym tekstem zaimponuje dziewczynie, jednak ona nawet na niego nie spojrzała.Miała ważniejsze zajęcia, niż flirtowanie z nieznajomym. W swoim zyciu nie miała czasu na chłopaka.Była niezależna. Znała siebie i to jej starczyło. Przynajmniej wtedy tak myślała.
-Coś jeszcze?-powiedziała naturalnie, chociaż tekst przyprawil ją o irytację. Nigdy nie wierzyła w siebie.Zawsze w sposobow negatywny odzwierciedlała swoje zalety. A co się z tym wiąże, mała pewność siebie.
-Twój numer telefonu, laleczko.Dorabiasz tutaj sobie w wakacje?-zapytał próbując udowodnić koledze, że potrafi zdobyć każdą. Wyciągnął z kieszeni kilka stów. Dziewczyna dalej pilnie notowała, próbując trochę stłumić zapał dwóch kumpli.
-Zapisz sobie. 997.-rzuciła dobitnie na odchodne.
-Policja.Ałć jaka ostra.-usłyszała na pożegnanie.Chłopak wyśmial wysiłki kolegi.
-Ma cięty język. A Ty się jej dałes wykiwać cwelu!-wyraźnie chciał dogryźć towarzyszowi.
-Stary.. Nie wierzysz mi ? Zakład, że będzie moja do miesiąca?-próbował podbudować swoje ego. Wcześniej żadna dziewczyna mu nie odmówiła. Każda była na jego zawołanie. Wiedział, że jest atrakcyjny i przyciąga spojrzenia.Na początku każda się opiera.
-Okej. Jak wygram biorę Twojego roleksa Aaron.-zaczął.
-Max ... Wiesz jaki on był drogi !-zbulwersował się..
-To co ?!Twój stary ma hajs, możesz żyć w luksusie, co cie obchodzi jeden zegarek?- prowokował kupel. Chciał go sprzedać i zarobić na tym niezłą sumkę.Szatyn pokręcił głową.
-Jeśli wygram ?
-Wtedy jestem twoim kierowcą dokądkolwiek zechcesz.Będę Twoim służącym.
-Nawet w nocy po imprezie?-zapytał z niedowierzaniem Aaron.
-Eii no..o znaczy że nie będę mógł pić? Ta? Tego chcesz? Potworze ! .-Max byl niezadowolony. Teraz dopiero zdał sobie sprawę z powagi zakładu. Aaronowi było to bardzo na rękę.
-No nie wiem, nie wiem.Jest aż taka ładna? -wodził za czarną kelnerką wzorkiem.
-Chyba nie mówisz mi, że tchórzysz !-HA!-Max podskakiwal na czerwonej sofie, az uderzyl tyłem głowy o szybę, która była zaraz za nim.
-Żal mi Cie po prostu.-przerwał chłopak, komentując dziecinnę zachowanie kumpla.
-Zgoda.-rzucił chłopak i obaj uścineli sobie dłonie.
-Czarna! Mam kolejne zamówienie!-krzyknął brunet i podniósł rękę do góry lecz dziewczyny już nie było. Wtedy inna kelerka z fryzurą typu Merlin Monroe podeszła do nich. Podrywacz przerwócił oczami widząc "brzuszek".
-Podać coś jeszcze ?-zapytała cicho. Wyraźnie bała się tych dwóch chuliganów. Znała ich, wiedziała co to za typy.
-A taka czarna kelnerka gdzie się schowała przed nami ?-zapytał Max śląc piękny uśmiech dziewczynie. Ta poczuła się nieco swobodniej.
-Sz-ef wezwał Scarlett...-wyjąkała.
-A więc nazywa sie Scarlett. Zapisze sobię. Nie lubię czekać na dziewczynę. Jesteście strasznie spóźnialskie.-ruchem ręki niczym szlachcic kazał odejść kelnerce. Ta odwróciła się na pięcie i już jej nie było.
-Scarlett...Scarlett....-powtarzał pod nosem chłopak.To będzie ciekawe doświadczenie.
Scarlett stanęła przed drzwiami gabineu szefa. Chwilę wahała się czy zapukać do drzwi.Coś jej mówiło, że bedzie źle lecz nigdy nie tchórzyła i tym razem tez nie miała takiego zamiaru. Gdy nareszcie zebrała się na odwagę mocno zapukała i szarpnęła klamką.
-Wejdź.Zamknij drzwi.-powiedział mężczyzna siedzący za biurkiem, uważnie wpatrujący się w nią, najwyraźniej na nią czekał...Dziewczyna spełniła rozkaz i usiadła na krześle postawionym na przeciwko swojego pracodawcy. Był to mężczyzna w wieku około 30 lat, bardzo dbający o swój wygląd, zawsze mocno naperfumowany.
-Scarlett. Starasz się o pół etatu w moim lokalu, prawda?-zapytał dobrze znając odpowiedź.
-Tak, od razu po zajęciach przez najbliższe pół roku.Bardzo mi zależy na tej pracy.Przez te trzy miesiące byłam wzorowym pracownikiem, zawsze była wcześniej na kuchni...-dokładnie wyjaśniła dziewczyna. Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko wyciągnął z szuflady dwie białe koperty i rozłożył przed nią.Zaskoczona stanowczo zapytała:
-Co to jest ?
-Koperta po prawej to twoje wynagrodzenie za ten miesiąc plus odprawa, więc jeśli chcesz możesz od razu wyjść.-skończył wpatrując sie w nią. Scarlett zrobiło sie przykro. Nie przywykła do porażek.
- W drugiej natomiast-kontynuował- Znajduje się umowa o pracę na pół roku z podwójnym miesięcznym wynagrodzeniem. Będziesz zarabiała dwa razy tyle.-mówił stabilnie. Scarlett za dobrze znała prawa tego świata, aby uwierzyć że to jest wynagrodzenie od losu. Nic nie jest za darmo. Za długo żyła na świecie żeby w to uwierzyć. Za wszystko przyjdzie nam zapłacić.
-Gdzie jest haczyk? -rzuciła i zagryzła zęby.Skrzyżowała ręce na piersi.
-Nie ma żadnego haczyka.Nie wierzysz mi ?- Scarlett dalej czekała na wyjaśnienia.
- Po prostu...-przerwał i okrążył drewniane biurko, po czym usiadł na nim tuż obok dziewczyny.Kątem oka Scarlett spostrzegła łóżko polowe.
-Pójdziemy na kompromis.-rzekł czule i pogłaskał ją po policzku. Dziewczyna oddychała nerwowo wpatrując się w ścianę przed nią. Zrozumiała o co mu chodziło.Takie jest życie. Okrutne.
-Co Ty na to ?-zapytał wciąż wpatrując się w nią.Dziewczyna nic nie odpowiedziała. mężczyzna uznał, że rozważa propozycję.
-Zawsze mnie prowokowałaś.Różnisz się od innych dziewczyn.-szeptał jej do ucha.Dziewczyna w jednej chwili spojrzała na niego wilkiem.Przeklinała go w myślach. -Ty cholerny dupku! Może i potrzebuje tej kasy, ale nigdy nie posunęłabym się do tego stopnia!Za kogo Ty mnie uwarzasz !? -krzyknęła i wstała z krzesła.
-Kochanie, nie rób scen...Wiem w jekiej jesteś sytuacji.-dalej próbował doktnąć dziewczyny.
-Nie dotykaj mnie! Jak Ty możesz się popatrzec w lusto!?Brzydzę się tobą!-krzyczała.Złość nabrała sił.
-Nie próbuj się opierać...-powiedział mocno łapiąc ją za ramiona i całując wzdłuż lini szyi.Dziewczyna nie była wystraszona, jedynie zdenerwowana.
-Puszczaj mnie!-krzyknęła jeszcze głośniej. Liam nauczył ją co się robi w takich sytuacjach. Odepchnęła go i przywaliła mu prawego sierpowego w twarz.
-Ała ! To boli...-po chwili zwijał się z bólu na czarnym dywnanie.
-Miałam zły dzień, ale od razu mi przeszło! Co za ulga! Życzę szybkiego powrotu do zdrowia-skomentowała widząc trzymającego się za nos mężczyznę. Pocieszyl ja fakt, że przynajmniej go oszpeciła. "Jeszcze nikt mnie nigdy tak nie znieważył". Była suką. Stella tyle razy wpajała jej, że musi byc nieugięta.Była jej za tą wskazówkę niezmiernie wdzięczna. Wzięła swją wypłatę i kopniakiem otworzyła drzwi. Z pewnością siebie wyszła z gabinetu.Chciała jak najszybciej wynosić się z tego przeklętego miejsca.Miała łzy w oczach, ale jej duma nie pozwalała pokazywac płaczu w miejscach publicznych, więc zagryzła zęby i wyciągła spod baru swój płaszcz i torebkę. Z podniesioną głową wyszła na salę, udając się jak najszybciej w stronę wyjścia.Czuła się okropnie, a teraz nie mogła tego pokazać przy pełnej sali znajomych osób.
-Scarlett, w porządku?-zapytała kelnerka z fryzurą z lat 80. "Nie. Moje życie to jeden wielki bałagan."-pomyślała, ale tylko kiwnęła głową i wyminęła koleżankę. Poczuła, że ta mocno trzyma ją za ramię. Odwróciła się szybko, aby ta nie widziała wyrazu jej twarzy i przytuliła znajomą.
-"Musisz być silna Lily.Dbaj o siebie i maluszka"-szepnęła jej do ucha prawie płacząca lecz szybko wyszła z lokalu odprowadzona wzrokiem dwóch zdziwionych chłopców.. Lily zdała sobie sprawę z tego, że coś strasznego musiało się zdarzyć. Przykro jej było z powodu koleżanki z pracy, tyle razy ją broniła, pomagała jej, gdy była nowa, zawsze z uśmiechem na ustach przychodziła do pracy i niezależnie jak póżno zostawały w pracy lubiła obecność Scarllet, której często się zwierzała."Już tu nie wrócisz, prawda?"-zapytała ją w myślach. Odwróciła się, gdy parę gości zamilkło. Zobaczyła swojego szefa w zakrwawionej koszuli trzymającego się za nos.Wymachiwał w stronę Scatlett, a ona pozdrowiła go środkowym palcem. Wiedziała, że złożył jej propozyjcę taką, jaką jej niecałe pół roku temu.Tylko ona zareagowała inaczej na jego propozyjce. Chwyciła się za brzuch.
-Wszystko będzie dobrze malutki, spokojnie... Mama Cię obroni.-szepnęła.

***
- Stary, naprawdę?- zpoważniał chłopak usłyszawszy jak jego Nauczyciel śpiewał do słuchawki jakieś disco polo.Stał po drugiej strnie ulicy, bacznie obserując wszystkie kelnerki.
- To jej aktualna praca dorywcza. Jej lista, gdzie juz była zatrudniona jest dość długa.Chyba jakiś robot. Czasem dwie jednocześnie.. -gwiazdnął Stary.
-Boże, jaka pracoholiczka. Juz jej nie lubię. Myślę, że to ona.-powiedzial ckonkretnie chłopak dostrzegając wątłą postać mknącą przez ulice z telefonem przy uchu. Włożyl swoje okulary z kamerką, ady i jego nauczyciel mógł nagrywać misje i aby byl na bierząco.Właśnie je testował.
-Tak. -powierdził wygodnie Stary rozkładając się na fotelu, patrząc na to, jak akcja się potoczy.
Nie świadoma zaintereosowania swoją osobą Scarlett zadzwoniła do swojego przyjaciela. Zawsze razem wracali. Mieszkał kilka domów obok Scarleet a znali się od dzieciństwa. Traktowała go jak starszego brata, którego nigdy nie miała. Miała nawet jego zdjęcie w portwelu.
Jednak w tej chwili nawet wspomnienie przyjaciela, nie działo żeby poczuła sie nieco lepiej. Myślała o sobie jak o bezwartościowej rzeczy, którą można kupić. Gnębiły ją wyrzuty sumienia, może nie powinna była uderzyć tego faceta. Zawsze była wyjątkowo uczuciowa. Życia jej to nie ułatwiało. Jej emocjonalność zawsze przyswarzała jej kłoptów.Złapała się za głową i gorzko zapłakała. Przykucła opierająć sie o mur jakiegoś budynku z cegły. Bardzo zależało jej na tej pracy.
-Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze.. -powtarzała do siebie. Za chwilę mial po nią przyjechać Liam, a ona nie chciała nikomu pokazywac się w takim stanie. Płakała tylko w samotności. Szybko wstała i otrząsła łzy, wzięła głęboki wdech i rozpuściła włosy. Wynajęty chłopak uważnie przyglądał jej się z ukrycia, czekając na odpowiedni moment aż będzie sama. W mieście już od dłuższego czasu był zmrok. Cały dzień w pracy, czyli rutyna. Postanowiła wyjść na tłoczną ulicę. Samej kręcić sie jest niebezpiecznie, weszła na wcześniej ustalony przystanek. "Darkness hunter" udał się za nią. Miał przed sobą swoją ofiarę. "To nie będzie trudne sądząc po tak długich włosach" Wyciągnął rękę próbując wyrwać jeden kosmyk, jednak dziewczyna poczuła na plecach jego oddech i odwróciła się. Chłopak skręcił w przeciwną stronę wymijając ją.
Wtedy podjechał stary model Fiata. Scarlet skrycie się uśmiechnęła. Dziewczyna jednym susem skoczyła na siedzenie obok kierwocy.Darknes hunter przeklnąl w myślach dziewczynę.
-No dzień dobry! -krzyknęła pełna entuzjazmu z wielkim uśmiechem na ustach.
-Sky, chyba już odebrało ci wzok. Już prawie ciemno!-zaśmiał się ucieszony na jej widok przyjaciel. Był blodynem o dłuższych włosach i delikatnych rysach chłopaka. Jego jasne, brązowe oczy od zawsze kojarzyły się Scarlett z białą kawą, którą jego mama zawsze parzyła, gdy siedzieli u niego.
-Liam geniusz inteligencji się znalazł! Lepiej powiedź co u ciebie w pracy? Jak przez wakacje zarobisz na nowy wóz to ja Ci się dokładam.-rzekła dziewczyna zdejmując szpilki. Stopy bolały piekielnie.
-Bawiłem się z tym oto autkiem od dziadka, a teraz zwinąłem się do domu po Twoim telefonie. Co dzisiaj tak wcześnie? Stało się coś?-zapytał zmartwiony.Ona pokręciła przecząco głową. Nie chciała obarczać innych swoimi problemami.
-Bramy piekiel witajcie. Dzisiaj się z szefem pobiłam i .. cholera co tu tak zimno?!-była mistrzem zmiany niezręcznych tematów. Laim spojrzał na nią zdziwiony.
-Nie uwierzę, że taka spokojna dziewczyna z błachego powdou użyła przemocy. Przeciez Ty nie pozwalasz pszczoły skrzywdzić a co dopiero komuś przykrość zrobić.To ja CI zabijam pająki w pokoju ...-Liam nie mógł tego pojąć.Spojrzał na łzy w oczach swojej przyjaciółki.Gwałtownie zjchal na pobocze.
-On się do ciebie przystawiał? Tak?-zapytał wzburzony.Scarlett milczała.Nie wiedziała co ma powiedzieć.
-Zawracamy, ja sobie z nim porozmawiam.
-Liam.-dziewczyna chwyciła jego dłoń.-Proszę nie jeżdżmy tam. Wiem, że zawsze chcewsz mnie chronić, ale to mój problem.Nienawiść rodzi nienawiść. Ja nie chcę żeby ktoś cierpiał.-chłopak od zawsze mial do niej słabość.Patrzyl w prosto jej oczy. To była słodka, niewinna Scarlett od jaką zawsze pamiętał. Nigdy nie zrobił by czegoś, co przyniosło by jej przykrość. Ciągle czuł jak jej zimna dłoń ściska go błagalnie.Odpalił samochód.
-Jadłaś coś?-zmienil temat.
-Jedziemy do maka!-zaśmiała śię głośno i usiadła po turecku na fotelu.
-Czemu nie mówisz, ze ci zimno?-w jednej chwili włączyl ogrzewanie.
-Mi jest zawsze zimno.Nigdy nie urosnę i zawszę będę uśmiechnięta.-wyliczała głośno.Opała głowę o szybę, miała ochtotę coś uderzyć. Własnie dojechali na miejce.
-Jeden wegetariański i zestaw numer 5 na wynos.-zamówił Liam bez cienia zastanowienia. Ruda dziewczyna przyjęła zamówinie i puściła oczko do chłopaka.
-Już się robi.-rzekła wyjątkwo kobiecym głosem.
-Ona jest ładna i leci na ciebie.. Umów się z nią.-rzekła Scarlett wyraźnie podekscytowana swoim spostrzeżeniem.
-Ładne kształty, nie powiem.-rzucił usmiechnięty chłopak.
-OOo ! Nasza pioseka!-krzyknęła dziewczyna i pogłośniła radio na max. Oboje zaczęli wykrzykiwać słowa piosenki i wymachiwać rękami. Z oddali słychac było ich nieudolne głosy, ale ich cieszyło to bardzo. "Darkness hunter" zaparkowal tuż za ich samochodem. Przewrócił oczami. "Zupełnie nie rozumiem tych ludzi"-pomyślał.
-Proszę bardzo. Zapakowałam coś ekstra -rzekła namiętnie sprzedawczyni podając zapakowane jedzenie Liam'owi. Spojrzał na rachunek.Był na nim numer telefonu zapisany szminką."Rezolutna kobieta" pomyślała dziewczyna.
-Dzięki-chłopak obdarzyl ja skromnym uśmiechem.Scarlett dała mu łokcia w brzuch.
-Zadzwoni.-rzuciła głośno.Liam zasłonił jej usta ręką.
-Cicho siedź i trzymaj jedzienie.-powiedzial podając jej wegetariańskie. Zaparkował na parkingu.
-Proszę bardzo, specjalnie dla ciebie z widokiem na miasto!-zaśmiał się. Jednak ona nie wytrzymała.
-Jesteś głupi,czy takiego udajesz?! Umów się z nią.-nakłaniała podekscytowana Scarlett. Liam nie popatrzył w jej stronę.
-Zły pomysł.Daj mi frytkę.-powiedzial wyciągając jej z kubeczka.
-Pewnie.. Rób co chcesz .... Ale wiesz co siostro ? Będziemy w jednym zakonie ! Zobaczysz!-powtarzała pod nosem. Dlaczego jej kumpel dotąd nie znalazł sobie dziewczyny?!
- Ty chyba orintacji nie zmieniłeś?-rzuciła wystraszona.
-A masz coś do gejów?Hmm ?-zdenerwował się.Spojrzała na niego zaskoczona.
-Pełna tolerancja.-podniosła ręce do góry w geście obronnym.
-A ja nie!-rzekł i wybuchł śmiechem.dziewczyna wypuściła powietrze z ust.Spokojnie zjedli co mieli zjeść.
-Jedziemy do domu?-zapytał cicho.Dziewczyna kiwnęła przecząco głową.Zmarszczyła nos.
-Jestem sama w domu, i już wyobrażam sobie robotę, jaką muszę zrobić....Jestem tak wściekła..Lio...-powiedziała błagalnym głosem.-Proszę, jedźmy gdzieś...Chłopak spojrzał na dziewczynę. Wiedział co trzeba zrobić, gdy jest w tak marnym stanie.Wkońcu spędzili ze sobą całe dzieciństwo. On, Stella i ona. Od zawsze nierozłączni.
-Dobrze, jedziemy na siłkę, bo tutaj nawet duże lody z karmelem nie pomogą. Nie marz się tyle.-rzucił z uśmiechem na twarzy.
-To mój urok osobisty ! Roztapiam serca. Siłka? Jak to? Może nie zauważyłeś, ale ja mam spódnicę!-rzucała się zdziwiona dziewczyna. Laim tylko się usmiechnął i zapalił silnik.
-Porywam Cię, ale spokojnie mam dress z tyłu.-rzucił komediowo.
-Z kim ja się przyjaźnie! O ja nie wiem czy dałabym się komukolwiek porwać.-powiedziała głośno śmiejąca sie dziewczyna.Oboje beztrosko żartowali, nie zdając sobie sprawy, że tuż za ich plecami czaił sie chłopak z zadaniem do wykonamia.Bezwzględny chłopak.
-Staruszku... zbiję szybę w oknie i ukradnę jej czapkę.. -powiedział znudzony chłopak. Było mu już zimno.
-Cierpliwośći-uspokajał.
-Zebym nie mógł jej złapać od rana... Najpierw szukałem ją w czterech innych knajpach, a kiedy wkońcu znalazłem... Musiała się wtedy odwrócić... Ta kobieta jest niemożliwa... -skarżył się zły.
-Ale co w tym złego? Przewietrzysz się. Poznasz ludzi, bo zdzikniesz..
-Nienawidzę ludzi.Nie mów mi jak mam żyć. W końcu to ja tutaj na chleb zarabiam.-chłopak miał rację.wkońcu Staruszek sprzed komputera sie nie ruszał.
-Ty chłustku!-rzucał sie.
-Sorry Staruszku, ale dokończę zadanie i znikam, Nie mam ochoty być w trójkę na randce na parkingu obok śmietnika. Ten kleś nie ma klasy... Zabrać dziewczynę w takie miejsce... Żałosne.Niech jej szopa-pracza na pierwsze zwierzątko kupi.-sarkastycznie podszedł do sprawy.
-Nie komentuj, tylko się skup.
-Ruszają gdzieś.... Jestem tuż za nimi.
-Twoja tożsamość musi być anonimowa, pamiętaj.-upominał starszy grzebiąc w szufladzie.
Liam kilkakrotnie skręcał, jednak chłopak był jego cieniem.wtedy znaleźli się przed budynkiem. Pod klubem stało kilka napakowanych mężczyzn, więc "darkness hunter" postanowił nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagii. Zaparkował swoim suzuki w tylnej cześci parkingu. Uważnie patrzył na zachownaie swojej ofiary. Ku jego zdziwnieniu z samochodu wyszedl tylko blondyn i oparł się o tył bagażnika. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uwaznie patrzyl przed siebie. Po chwili z samochodu wyskoczyła dziewczyna w dresie.Włosy miała spięte w luźny kucyk aż do jej ramion.
"-Bawi sie ze mną, czy co ?"-pomyślał zdziwony. Uważnie przyglądał się jej figurze. Była nie za chuda... nie za gruba... trochę dziwna.. Spoglądnął na pakerów pod drzwiami budynku. Wyglądali, jakby zobaczyli kogoś kogo chcieliby zabić. Dziewczyna podeszła w ich stronę.Chłopak wyraźnie poczuł zaniepokojnie.Zapalił silnik. Dziewczyna posuwała się nieustraszenie do trzech mężczyzn z rękawami od tatuaży i głowami wystrzyżonymi na zero.To nie było towarzystwo dla dziewczyny.Scartlett podbiegła do nich."Specjalnie szuka kłopotów"-myślał Hunter. Mężczyźni od razu zaczęli ją przytulać. Cała czwórka wyglądała jakby się witała.
-Sky, całe wieki cię tu nie było !-powiedział jeden unosząc ją do góry. Chłopak szybko zgasil silnik. Wmurwało go do asfaltu. Nie wierzyl w to, co właśnie zobaczył.
-To całe 165 ! -krzyczała głośno się śmiejąc. Wtedy podszedł Liam i skromnie się przywitał.
-Idziemy poćwiczyć, ale tylko na chwilę.Możemy?-mówiła jak słodka dziewczynka.
-Dla ciebie malutka za free. Mamy jeszcze dług u Twojego ojca. Świeć panie nad jego duszą.-powiedzieli pokornie.Sky w takich chwilach czuła się niezręcznie.
-Chocmy.-powiedział Lio, łapiąc ją za rękę.Dziewczyna smutno się uśmiechnęła.
-Szlak...-przeklnął chłopak. -Czy ona nie może zostać sama przez chwilę?!-frustrował się.
-Czy ona właśnie weszła na siłownię?-zdziwił się Staruszek oglądając całe zajście na monitorze w swojej norze.
-Podaj mi jej adres.-rozkazal chłopak.
-Co zamierzasz zrobić?-dziwil się.
-I nie mów tak głośno, głośnik wbija mi sie do ucha.Szkodliwego mi nie płacą.-skończył twardo.
-Jesteś niemożliwy.-skomentował
-Jestem idealny.Zazdrościsz?-ironia.
- Co planujesz zrobić?-powtórzyl Staruszek.
-Włamać się o jej domu i pewnie ma jakąś szczotkę, co nie? Naprwdę, wszystko muszę planować za Ciebie...-przewrócił oczami.
-Green Sreet 22.Ma dom na wzgórzu, w prawie środku lasu.Wyślę CI na GPS.-powiedzial z prędkością światła.
-Ruszam.-rzekl i spokoojnie odjechał.Scarlett zauważyła motocyklistę przez okno, jednak nie był to jakiś szczególny widok, więc odwróciła wzrok od okna.
-Sky, choć na ring.-zachęcił Lio, więc poszła bez wachania. Uważała, że szczególnie kobieta powinna umieć się obronić. A Liam był wyjątkowo cierpliwym nauczycielem.
-Gdy ktoś podszedł by do Ciebie, aby Cię uderzyć, co byś zrobiła?-zapytał. W walce ważne jest przewidywanie ciosów.
-Zadzwoniła do Ciebie?-usmiechnęła się.
-Kochasz sarkazm.-powiedział Lio, z poważną miną.
-Przepraszam panie pułkowniku.-dziewczyna spuściła głowę.
-Nauczę Cię rzutu napastnikiem przez bark.-wskazał pacem na dziewczynę, która na początku chciała odmówić, ale wkońcu to byl jej brat, któremu ufała.
-W momencie gdy napastnik staje przed tobą i wznosi prawą rękę do góry próbując Cię uderzyć unosisz lekko zgiętą w łokciu lewą rękę i chwytasz go za nadgarstek prawej ręki. Pamiętaj, aby kciuk był skierowany w stronę łokcia. Dostawiając swoją prawą stopę do prawej stopy przeciwnika wykonujesz półobrót, tak by napastnik znalazł się na twoich plecach. W tym samym momencie dostawiasz swoją lewą nogę do lewej nogi przeciwnika. Po obrocie twój prawy barki powinien znajdować się pod moim prawym ramieniem. W następnym kroku mocno chwytasz przeciwnika za ubranie na wysokości jego ramienia i wykonujesz szybki skłon tułowia w przód. Tym sposobem dosłownie rzucasz przeciwnikiem o ziemię.-powiedział ostrożnie demonstrując to dziewczynie.
-Padajcie do stóp, Sky spróbuje komuś zrobić krzywdę.... -popatrzyła wilkiem na Lio.
-Lepiej przyznaj, że się bo..-nie zdążyl wypowiedzieć ostatniego wyrazu, gdy dziewczyna szybko zrobiła to, co jej pokazał. Liam runął na ziemię.Dziewczyna wyprostowała się i zrobiła twarz "suki".
-Jeszcze raz?-zapytała twardo.
-Nie, było całkiem dobrze.-powiedział rozłożony na łopatki.Nie wierzył, że dziewczynie uda się za pierwszym razem go przerzucić.
-Miałam dobrego nauczciela.-uśmiechnęła się gorzko.
***
Chłopak na nocne posyłki odnalazl dom dziewczyny.Spostrzegł otware drzwi balkonowe na trzecim piętrze.Nie było to dla niego nic trudnego. Wspiął się po oknach.
-Nawet otworzyła mi drzwi.-powiedział i delliaktnie uchylił drzwi balkonowe.
-Potraktuje to jak zaproszenie-pomyślał z lekkim uśmiechem i odchylił firanki zakrywające ciemny pokój.Myslał, że dziewczyny nie będzie przez dłuższy okres czasu, wiec zaświecił światło.Okazało się , że trafił w 10.Był w pokoju dziewczyny a tuż przed nim leżała bluza z zabrudzonym farbą rękawem.Rozglądnął się... Był to strych, przerobiony na pokój, Na szafkach mieścioło się kilkanascie książek..Pomyslał, że dziewczyna widocznie jest bardzo inteligentna.Poznał książki, które przeczytał.Następnie zobaczyl na fotografie. Dziewczynka z rodzicami i identycznym psem, jaki był na fotografi przysłanej przez fotografa. Następnie przytulała się z jakąs kobietą. Wtedy miała bajkowe oczy. Kolejne zdjęcie przedstawiało blond chłopaka, dziewczynę o kolorowych włosach i Scarlett.Leżących na zielonej trawie i usmiechających się.Następnie była biżuteria lecz tylko jeden srebrny krzyżyk.. Dziewczyna miała spory zbiór kolczyków i gumek do włosów. Na szafce były przyklejone szkice dziewczyny.
-Co za ręka ! Wyglądają jak żywe!-rzucił staruszek.
-Mhm.-potwierdził chłopak. Spojrzał jeszcze na ścianę obok dużego łóżka. Mieściły się tak liczne obrazki, a na nich powieszone zostały światełka.. "W lecie?"-zdziwł się jeszcze bardziej. Nie rozumiem dziewczyn.Spod poduszki wystawał portfel. Wziął go do ręki. Gdy go otworzył zdiwił się.
-Sporo-skomentował Staruszek widząć jej oszczędności. Chłopak wyciągnął dowód osobisty. Zobaczył na nim dziewczynę, której tak bardzo szukał. Zrobil szybkie zdjęcie swoimi oklularami z wbudowną kamerą.
-Kathrine to ty ?-drzwi uchyliły się, a w progu stanęła ta sama istota. Chłopak odwrócił się i spostrzegł, wątłą osobę w czarnej bokserce i szarych spodniach dresowych. Ciemne włosy dodawały jej wdzięku.Chłopak mimo, że już ją widział tym razem wgapiał się w jej smutne oczy. Popatrzyła na ręce złodzieja, który trzymał jej portfel.Wytrzeszczyła duże oczy, na które tak bardzo zwrócił uwagę, wtedy z ręki wypadła jej torebka. Chłopak odwrócił się, aby zakryć twarz.Dziewczyna myślała, że zaczął ucieczkę.
-Zaczekaj! Ty .. nie rozumiesz.. Ja... Ja... Wyjaśnie... Ja NAPRAWDĘ potrzebuje tych pieniędzy.-krzyknęła.
-Każdy potrzebuje kasy.-odrzekł spokojnie.
-Moja mama ma białaczkę. -głos dziewczyny zadrżał. Chłopaka wbiło do podłogi... Więc taak pomaga rodzicom-pracując do utraty sił...
-Jest lek, który zatrzymuje rozwoj choroby, ale jest on nierefundowany. Oszczędzałam na niego przez dwa miesiące. Miałam aż 4 pracy na raz...Dlatego błagam Cię, nie zabieraj tych pieniędzy. Proszę, daj szansę moejej mamie przeżyć te kilka dni dłużej.. Błagam Cię...-powiedziała płacząc. Ciężko oddychała, wyznanie tego było dla niej bardzo trudne. Chłopak przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć. Czasami był jak góra lodowa co zatopiła tytanika.Rzucil portwel na łóżko. Dziewczyna wzięła głęboki wdech.
-Nie po to tu jestem.- oznajmił twardo chłopak, któremu mimo, że było przykro dziewczyny, miał zadanie. Teraz miał okazję zakończyć swoją misję.Zbliżył się do niej lecz ona poczuła się zagrożona i zaczęła uciekać. Chłopkaka to nie zdziwiło. "Zawsze się tak zachowują." -powiedział goniąc ją.
Scarlett zbiegła ze schodów, wiedziała, że musi jak najszybciej opuśić swój dom, który zawsze był dla niej bezpieczną przystanią, jednak dziś był pułapką. Znalazła sie w salnie. Złodziej epicko zeskoczył ze schodów i znalazł się tuż przed nią.Dziweczyna zapiszczała.
-Cholera!-krzyknęła. W odruchu przeskoczyła przez kwiecistą kanapę.Chłopak pokiwał głową w geście uznania.
-Takiego szpagatu nie widziałem.-zasmiał się.
-Odejdź-krzyczała po raz kolejny.. Tutaj liczyło się jej życie.
Dostrzegła lapkę, stojącą na szfce i rzuciła w niego.
-To był zły pomysł, mała.-powiedział cicho.Dziewczynę sparaliżowal strach.Myślała, ze tym go trochę przestraszy.Fakt, że było ciemno w salonie nie ułatwiał jej ucieczki.Chłopak wyciągnął prawą ręke chcąc chwycić ja za ramię.
-Przepraszam.-powiedziała w pośpiechu i wykorzystała swoją świeżo-nauczoną sztuczkę.Po chwili chłopak leżal na dywanie. W salonie panował pół mrok.Jakoś nie było czasu na oświecenie światła. Gdy do drzwi miała zaledwie 3 metry, potknęła sie o jakiś przedmiot.Pewnie jej siostra zostawiła go wychodząc. Z resztą ona sama zawsze była niezdarna. Wylądowała jak kłoda na podłodze. Z tej odległości widziała upragnione drzwi wejściowe. Usłyszała kroki za sobą. Serce waliło jej jak młot a oddech przyspieszał.
-Ałć. To musiało boleć-rzucił niewzruszony włamywacz.Ppodniosła się na rękach i czekała aż będzie wystarczająco blisko. Czuła, że stał nad nią. Odwróciła się na plecy i wymierzyła kopniaka prosto między jego nogi. Jednak.. nie wyszło tak jak tego oczekiwała. On juz to przewidział. Napastnik złapł jej nogę i pociągnął parę kroków w tył. Następnie chwycil przedłużacz, przez który przepadła i związał jej nogi.Włosy rozbiegły się na wszytskie strony. Jednak ona nie przestawała się szamotać, więc chłopak był zmuszony usiaść na jej brzuchu a by ją odezwładnić.
-Zjedż ze mnie!-rzuciła zła, zadając ciosy w jego klatkę piersiową.Jednym silnym ruchem przeciągnął jej dłonie nad głowę. Zaczęła płakać ze złości.
-Cii...Przecież nie chcę Cię skrzywdzić-rozkazał.Ucichła.Chciała zapamiętać jego twarz, jednak była znacznie zasłonięta.Nie miała jak się uwlonić.Drugą ręką sięgnął po nożyk za paskiem.Scarlett zdrętwiała. Chłopak odciął jeden kosmyk jej włosów i włożył do plastikowego woreczka.
-Zamykaj dokładnie dom, inaczej ktoś mogłby Cię skrzywdzić. Było miło.-puścil jej oczko, wstał i wyszedł szybko przez drzwi wejściowe. Dziewczyna w momencie się oswobodziła. Była na progu załamania.. Nie rozumiała tego wszystkiego.Rzuciła się do drzwi i zakmnęła jedyn szybkim ruchem. Dlaczego jej nie zabił?Szok trwał kilka minut. Póżniej wróciła do pokoju sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu. Nie chciała wzywać policji, nie mogła robić zamieszania wokół siebie..Cieszyła, się że żyje. On mógł ja zabic. CO SIĘ WŁASNIE STAŁO ?!-jej myśli krzyczały. Nie chciał pieniędzy, kosztowaności jedynie przyszedl cos sprawdzić. Pewnie jakis psychol. Jaki normalny człowiek odcina włosy dziewczynie ? Nie mogła widziec głębszej treści jego zachowania. Dobrze, że jej siostry nie było w domu bo mogło by się to skończyć tragicznie.Zadzwoniła do ciotki, która mieszkała po sąsiedzku.. Starała się uspokoic.Urała o wiele za duży swetr mamy. Dawał jej poczucie bezpieczeńswa.
***
-Ahh.. naprawdę, ta dziewczyna jest okropna.Boli mnie cały bark. Widacz, że to jakis gang feministek, ale w sumie... Strasznie mi jej żal. jakbyś zoabczył jej dłonie... Poryswane aż przykro patrzeć.Rana na ranie.Coś okropnego.-mówił bez chwili ustanku.
-I teraz wyobraź sobie co musiałbyś robić, za taka sumkę jak teraz zgarniemy.. Wysłałeś do analizy?-pytał owinięty w koc.
-Mhm.-powiedział ciągle myśląc o dziewczynie.
-Albo taka odważna albo głupia....Z resztą kto normalny trzyma tyle pieniędzy pod poduszką?! Przecież jakby pojawił się tam jakiś złodziej...-ciągnął dalej chłopak.
-Złodziej taki, jak Ty ?-zaskoczyl go Staruszek.
-Ja nie kradnę hajsu spod poduszek małych dziewczynek. Jestem poważnym, mega sexownym nocnym chłopcem na posyłki.- zauważył.
-Jestes jeszcze tylko chłopcem.Zniszcz wszystkie dowody związane ze sprawą.Jak zawsze, Robinn Hood'dzie.-zażadził Staruszek.
-W każdym razie jest dziwna.I nie w moim typie, ale jakoś jej nie da się nie lubić..Nawet nie licząc faktu, ze tak się poświęca dla mamy..-tłumaczył się. Zawsze to "ale"
-Spodobała Ci się cnie ?-rzucil w żarcie.
-Widziałem lepsze niż spocone w dresie. Były modelki, aktorki...-wymieniał licząc na palcach.
-Ale tylko o niej gadasz ciągle.Zamilcz. Idę spać.Kaska jest na Twoim koncie.Koniec sprawy.-rozporządził szef, rozkładajać pleciony na drutach koc.
-Dobranoc.-rzucił i się rozłączył.Ubrał piżamę i położył się do łózka. Nawet nowy mterac nie przykuwał jego myśli. Tej nocy nie spał dobrze.Do pózna myślał tylko niej.Ilekroć próbował odalić niespokojne myśli, przypominał sobie jej usmiechniętą twarz.CO SIE DZIEJE ?!-krzyczał do siebie.
-Może nie powinienem zgodzić się na tą misję, ale-zawahał się -wtedy bym tej dziewczyny z ciekawym życiorysem nie poznał...I tak byłoby zdecydowanie lepiej. Jest dziwna, nie podoba mi się a to jest koniec sprawy.Juz jej nie zobaczę. Tyle w temacie.-poczym przykrył głowę poduszką i zapadł w sen.
***
-Halo ? halo? Kto dzwoni ? Wiesz, która godzina?Lepiej, żeby to było coś ważnego bo inaczej zabije...-mruczała cichym głosem rozbudzona dziewczyna o stu kolorach włosów.
-12 rano.-uswiadomiła jej przyjaciółka.
-I tak zdecydowanie za wczesnie jak dla mnie...-mruczła. Jeszcze leczyła wczorajszego kaca po świetnej imprezie.
-Stell, wydaje mi się, że znowu wpakowałam się w kłopoty.-Scarlett mówiła drżącym głosem do telefonu.Potrzebowała pomocy.
-Sky! Gdzie jesteś?-przyjaciółka momentalnie się wybudziła.Okryła się kocem i podeszła do komputera.
-W pracy, w sklepie na Roadstreet.Jacyś mięśniaki mnie próbują na siłę złapać. Lepiej, żeby zniknąc.Boję się, że mi coś zrobią...-kryła się za ladą sklepową czarna sklepikarka.
-Mają dziary?-zapytała szybko włączajać swój sprzęt.Włamała sie do kamer w sklepie aby zobaczyć sytuacje. Dziewczyna rzeczywiście była w opałach.
-Wersja dla elegancików.Pewnie książki nie chcą wypożyczyć ...-zauważyła.
-Tak, jasnne.Chyba polec im "Alicję w krainie czarów". Powiedź, ze grasz królika i musisz uciekać, bo goni Cie czas.-zagadywała wystraszoną przyjaciółkę. Zawsze potrafiła wesprzec swoją siostrę.
-Dam im "50 twarzy Grey'a" wyglądają na spiętych.-zaśmiała się pod nosem.Stella juz działała w presji.
-Na pewno nie możemy wezwać policji?-zapytała, chcąc się upewnić.
-Żadnej policji! Nie mogę wzbudzić zamieszania.Wiesz czemu.-twardo mówiła Scarett. Miała swój sekret, który musiała za wszelką cenę zachować w tajemnicy. Stella jako jedyna wiedziała o nim. "przeszłośc i tak mnie dogoni.."-pomyślała Sky.
-Co w takim razie planujesz ?-czekała na decyzje swojej najbliżeszej osoby.
-Muszę sie zmyć w szybkim czasie.-powiedziała czołgając się na czworakach obok półek z produktami.
-Dzwonię do znajomego przywiezie cie do mnie do domu. A ja zablokuje kamery i akta policyjne, wszystkie dane osobowe, gdyby mieli cię znaleźć.Za 30 sekund kumpel będzie na parkingu.Ma dług wdzięcznosci dla mnie.Bedzie niebieskim samochodem.-planowała sprytna dziewczyna. Reka przeczesała swoje swietne tęczowe włosy, pachnące jeszcze tytoniem.
-Nie bede sprowadzała na ciebie niebezpieczenstwa!Nie możesz się mieszać!-podniosła głos. Jeden z osiłków wyraxnie to usłyszał i podążyl w stronę żródła głosu.
-Sky spokojnie, trzezwy umysł.Jedna noc u mnie i znikniesz. Nikt się o tym nie dowie. Nikt się nie zorientuje.-zapewniała z wielką troską.Dla Scarlett zawsze była kimś wyjątkowym, ale może wróćmy do akcji.. Sky własnie znajdowała się między połkami z gochem i fasolą a makaronem.Musiała się czołgać bo regały miały zaledwie 150. A ona nie mogła sobie pozwolić na niedyskrecję. Słyszała cięzkie kroki tajniaka.Nie miała jak uciec. Więc tak zwyczajnie miała sie podać? Usłyszała dzwięk ładowanej broni.Gościu coraz bardziej zbliżal się w jej stronę. Dziewczyna panikowała. Wtedy wyszedł zza rogu półki.. ale tam nikogo nie było. Podszedł kilka kroków aby sprawdzić teren.
-Czysto.Nie ma jej tu.Zadzwoń do szefa, że nie chce pójść z nami. Widocznie się boi.Uciekła.-mówił chropowatym głosem do swojego partnera.Scarlett leżała na samym dole połki za makaronami i niesłyszała rozmowy partnerów.Mały wzrost czasem efekty przynosił.W ręce ściskała mocno telefon.Z tej odległości widziała jego czarne buty. Rzeczywiście wtedy sie bała. Koszmar dzieciństwa się przypomniał.Zamknęla oczy. Zrezygnowany mężczyzna odmaszerował. Scarlett odetchłneła, szybko wyczołgała się z półki i na czworakach przeszła resztę drogi do wyjścia. Uchiliła delikatnie drzwi.. "Cholerny dzwonek "-pomyślała. Żałowała, że go tam powiesiła. Po sklepie rozległ się charakterystyczny dzwięk...Bo przeciez szło za dobrze.Nim mężczyżni w garniakach zdążyli się odwrocić, ona wyparzyła z tamtąd jak kometa. Wpadła na kogoś, przeprosiła i biegła dalej.Na tacy stawiała swoje życie. Przepychając się przez tłum wbiegła na parking. Niebieski samochód bez dachu właśnie zajechał z wyraźnym piskiem. Scarlett bez chwili wahania wskoczyła na tylne siedzenia, nawet nie patrząc na kierowcę.
-Gazuuu! -krzyknęła leżąc na tapicerce ze skóry.Stella zawsze miała ciekawe towarzystwo, a teraz dzięki niej miała szofera. Gdy wyjechali z centrum głośno odetchnęła.

***
Kilka dni później.
***
-Hunter!Hunter! Wstawaj leniwa dupo! Robota jest!-rzucil ochrypły głos z głośnika. Następnie zaśpiewał jakaś piosenkę o żołnierzach, wspominając czas wojska.
-Starry.. błagam.
-Kiedyś służba wojskowa była obowiązkowa, i byli mężczyźni, a teraz ? Jeden synek mamusi się znalazł. -prychnął nie dowierzając w dzisiejsze młode pokolenie...Uzależnieni.
-Moją mamę w to nie mieszajmy. Zrodziła mieszankę wybuchową, świat jest wdzięczny jej za to.-mówił jedząc zupę błyskawiczną.Nigdy nie nauczył się gotować. Z resztą zamawiał gotowe jedzenie, więc po co mu była umiejętność gotowania?
-Jest łatwa kasa, bohaterze.Pamiętasz, tą laskę co myślała, że okradniesz jej skarbonkę?-zapytał Staruszek, przeciągając się, po długiej nocy. Minęło sporo czasu od kiedy wypełnili tą misję.
-Pani odważna wolontariuszka? Czy raczej buntowniczka? Jasne.-rzekł bez chwili zastanowienia. Bił się z myślą, czy o nią zapytać, w końcu nie chciał dać oznaki, że w ogóle go intesresuje. Przecież nauczyciel i tak zaraz mu o niej wspomni. Cisza ze strony naczyciela. Ta straszna cisza. Pewnie została zabita.
-Co z nią ?-zapytał twardo, przygotowując się na straszną prawdę.
-Mamy "rozkaz" przyprowadzenia przed oblicza króla. Ten sam zleceniodawca co ostatnio.-rzucil czytając dobrze płatne zlecenie.
-Ale.. w związku z tym grafitti, czy..? -zapytał cicho wiedząc, że Staruszek nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie.Nie milił się - znów cisza.
-Im wiecej o tym myślę, tym staje się to trudniejsze.-szeptał do siebie.Własnie sparzył się makaronem.
-Słuchaj. Czyste fakty. Mamy dziewczynę, mamy grafitti na ścianie budynku, mamy gościa, który wysyła zdjęcia gdy była mała z psem, mamy informację, że musimy ją do niego przyprowadzić... To nie ma sensu.-oburzył się.
-Gryzie Cie to?-zdziwil się nauczyciel.
-Zastanawia.-stwierdził myślać rozsądnie.
-Nie mogę się dostać do jej akt.Jest zablokowane połączenie. Ona będzie z jakieś mafii, albo ma zdolnego hakera.-podsumował zły na siebie.
-Ale czekaj... Dlaczego to muszę być ja? Nie mogą podesłać limuzyny po nią ?-zaśmiał się pod nosem.
-Wysłali dwóch gości w garniaku, gdy pracowała w sklepie. 30 sekund i dziewczyna przepadła bez śladu. Możliwe, że się ukrywa albo ją...-nie zdążył dokończyć.
-...porwali-chłopak wstał. Odłożył kolację.
-Tutaj jest coś głębszego ukryte. Zamierzam się tego dowiedzieć.Ta dziewczyna.. Z nią jest coś nie tak. Zmierzam sie tego dowiedzieć.-zaznaczył. Tutaj liczyła się jego kariera. Może to jakaś seryjna morderczyni? Albo ofiara... Pomyślał, że bardziej pasuje do niej
-Twoj ojciec też kochał zagadki...Byl najlepszym dedektywem w mieście. Ile my spraw razem rozwiązaliśmy...-zadumał sie w swoim fotelu.
-Masz przejrzeć kazde nagrainie, każde...-przerwał mu chłopak.
-Właśnie wypłaca pieniądze z bankomatu.-tym razem Staruszek mu przerwał. Kochali się przegadywać.
-Wyślij mi aderes na telefon. Podstaw samochód pod wejście.Działam.-chłopak od zawsze był zdecydowany.
-Taki nerwowy...- rzucił na odchodne."Dobrze Cię wyszkoliłem"-pochwalił się w myślach.
Chłopak zarzucił czarne ubrania i niczym petarda wybiegł przed budynek swojego bloku. Samotnośc w tłumie. Mrówka w mrowisku. Mniejsze prawdopodobieństwo zdemaskowania. Na podjeżdzie czekało czerwone volvo, zasłonił twarz.Czas na przedstawienie. Odpalił silnik i ruszył w stronę gwiazd.
***

7 komentarzy:

  1. Zaklikałam tutaj przez przypadek, ale nie żałuję <3
    Swietne, kiedy kolejna część ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam nie pisać koma ale no co mi tam
    pisz tak dalej jest ok

    OdpowiedzUsuń
  3. Koleżanka poleciła bo zachwalała ...wciągnęło mnie tyle ci powiem :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Najwspanialszy blog jakiego dane mi było zobaczyć <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;* To motywujące :D