piątek, 16 grudnia 2016

Rozdział 5

***
Gdy znaleźli się pod szkolą, Sky odpieła pas i już mala wyjść z samochodu, gdy Nick ożywił się.Pomyślał, "tortury zniosę, tylko nie sercowe".
-Zaczekaj... Zostaw mi swój numer telefonu, jeśli potrzebujesz czasu, żebyś zrobiła porządki w swoim życiu to rozumiem. Zaczekam, ale w tylko przyjaźń mnie nie wplączesz..-powiedział podając jej telefon. Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić, rozum mówił "zatrzymaj się", serce krzyczało "NO dalej !" Przecież widzę, że sie przyciągacie. Chwyciła telefon i wystukała numer.
-Przyjacioł mam wystarczająco. Dzieki za wycieczkę.-powiedziała wychodząc. Przed szkołą czekała malutka siostra. Wpadły sobie w objęcia i poszły na obiecane lody...
-I wtedy dostałam słoneczko za narysowanie pieska w kępieli..-malutka tłumaczyła liżąc truskawkowe lody.
-To świetnie. Jestem z ciebie dumna !- poklaskiwała Sky  z wielkim uśmiechem.
-Lubie jak się smiejesz. -zauważyła mała.
-Właśnie spotkałam kogoś z kim wiązę wielkie, złudne nadzieje...- powiedziała tajemniczo.
-Zakochałaś się?-zapytała Katie.
-Sama nie wiem...-wzruszyła ramionami Sky, spoglądając w niebo.
-To ja ci powiem, dawno tak się nie śmiałaś !Jak ci się podoba, to czemu z nim nie chcesz być? Marie i Pete znali się dzień i już ze sobą po podwórku za rączkę chodzili po szkole...-machała lodem na wszystkie strony.
-To nie takie proste...Wiesz, że za twoją siostrę ściga zły człowiek? -próbowała to wytłumaczyć dziecku najdelikatniej jak się da.
-Wiem, mamusia mówiła, ze mamy uważać. Ale jak nie przyszedł wczoraj, nie przyszedł dzisiaj... to może i nie przyjdzie jutro.Możesz tez poprosić superbohatera o pomoc. Spiderman zawsze pomagał...-Katie poprawiła sukienkę w kwiatki.Sky była pod wrażeniem inteligencji małej.
-Chyba tak zrobię. -uśmiechnęła się szeroko.
-zawsze mnie słuchaj, ja ci dobrze powiem.-zaśmiała się mała.Po wspólnie spędzonym popołudniu na placu zabaw, dziewczyny przyszły do domu zmęczone, ale zadowolone.Helen przyglądała sie uważnie roześmianej Sky cały wieczór.Latała po domu jak strzała, śpiewała na cały dom i tańczyła przed lustrem w saloniku. Do domu wszedl irytowany brakiem wieści od Sky, Liam.
-Twoje kocie ruchy mnie przygnębiają.-powiedział do tańczącej na kanapie dziewczyny.
-Cicho, ja tu rozważam zamaż pójście.-podniosła szyję wysoko do góry.
-A który to szczęściarz na twoją rękę damo zasługuje ?-zaśmiał się Liam, ale z ciekawością wyczekiwał odpowiedzi.
- I tak nie znasz.Boże, myślę o nim odkąd się ostatni raz zobaczyliśmy.Czy ja wariuje ?-zapytała z przerażeniem. jednak zanim przystojny blondyn w niebieskiej koszuli zdążył cokolwiek odpowiedzieć, z kuchni wybiegła Helen.
-Liam już jesteś ? Jeszcze się nie spakowałam, jestes głodny ?naszykuję jedzenia.-powiedziała i zniknęła z powrotem w kuchni. Liam i Sky zaśmiali się. dziewczyna usiadła na kanapie, a chłopak zbliżył się do niej.
-Mam takie głupie, dziecinne nadzieje związane z chłopakiem, którego prawie nie znam. A co jesli mu sie nie będę podobać, albo się mną znudzi, albo będzie jakaś lepsza, albo jak wróci do swojej byłej? Może ja nie powinnam się angażować w coś, co i tak szlag weźmie?-zmarszczyła brwi.
Liam przytulił ją do siebie.
-Serce nie sługa, Scarlett. -wyjaśnił spokojnie.Oparła głowę o jego ramię.
-Powiedz mi co mam zrobić... Jeszcze go odstraszyłam na początku ...-zakryła dłońmi twarz.
-I co powiedział?-dopytywał Liam zagryzający zęby z zazdrości.
-Że poczeka.-rzuciła Sky z uśmiechem i pomachał nogami.
-Ja na twoim miejscu bym go sobie odpuścił, ale skoro aż tak ci się spodobał to ciekawe jaki on jest..-pomyślał głośno.
-Ma cudne brązowe oczy i nieco ciemniejsze włosy, i własciwie jest zwyczajny, lubi postawić na swoim i przystojny, umięśniony, i sarkastyczny i ... ja właściwie nie wiem, czemu za nim tak szaleje...-wyznała nagle przybita.
-Nic się nie martw, to oczywiste, że za tobą też zaszaleje. -powiedział i zaczął łaskotać ją w brzuch, aż nie płakała ze śmiechu. Z Liamem Sky czuła się świetnie, uwielbiała jego towarzystwo, a on kochal ją mocno.Opowiadali sobie przeszło godzinę o nowościach, wyśmiewając dziwacznych nauczycieli i smieszne sytuacje w szkole. Następnie pożegnała się z mamą i Liamem, który mial zawieść ją do szpitala. Położyła siostrę spać, a sama wróciła do swojego pokoju. rzuciła sie na łózko i bezwładnie ptrzyła w sufit.
-Angażować się? A jak ten bandzior ją znajdzie... Co wtedy ? Może dac sobie spokój jak Liam radził, czy korzystać z szansy i iśc na spontana, nie myśleć o jutrze ? Gdzie w takich chwilach jest Stellaa? Boże, zadzwonię jeszcze raz, zaczyna mnie to irytować i martwić,nawet mówię do siebie.-wzdychała gorzko. Wybrała numer i sekretarka. Znów. Rzucila telefon na poduszkę i przykryła sie kołdrą. Po kilku sekundach zadzwonił, wiec rzuciła się do poszukiwań.
-Stella, ile razy mam jeszcze wydzwaniać ? Mam dylemat życia a Ty....
-Stellą mnie jeszcze nie nazywali.-powiedział niski, męski głos przeprawiając Sky o zawrót głowy.
-Myślałam, że to  telefon od przyjaciółki...-tłumaczyła się zawstydzona Sky.
-Już dobrze, dzwonię zapytać co robisz.-puentował.Dziewczyna wyszła na balkon chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza,
-Właśnie, marznę na balkonie.A Ty ?
-Leżę w domu.-skłamał obserwując ją na balkonie ze swojej kryjówki na wzgórzu.
-mówiłem poważnie, że na ciebie zaczekam.-powtórzył pewnie.
-Nigdzie się nie wybieram.-odrzekła delikatnie.
-Trochę minie, zanim ci zaufam, zanim sie poznamy, ale ostrzegam, że jest dużo lepszych dziewczyn, mniej skomplikowanych i dużo ładniejszych....-urwała nagle.
-Łatwo się nie poddaję.Fascynujesz mnie sobą.-powiedział szczerze.
-Nic o mnie jeszcze nie wiesz..-grała niedostępną Sky.
-Więcej niż ci się wydaje.Z resztą to Ty mnie pierwsza podrywałaś.-zaśmiał sie, obserwując jej reakcję.
-ja?!-oburzyłą się.
-Pomyśl o tym przez noc, wtedy na pewno będziesz myślała o mnie. I studiowałem polski, skarbie.Dobranoc.-życzył.
-Dobranoc.-odrzekła zaskoczona i wróciła do pokoju.
-Poromansowane? -odezwał się Stary.
-Morda. To silniejsze ode mnie, musiałem ja zobaczyć.
-to się obsesja nazywa. radze do psychologa pójść. Nadużywasz swojej władzy, a teraz do roboty! Dyrektor banku sam swoich świństw nie ujawni!-bulwersował się staruszek.
Chłopak delikatnie zsuną się z gałęzi wysokiej sosny.
***

Następnego dnia Sky nie poszła do szkoły. Musiała ochłonąć po pełnym emocji dniu i rozmówić się z Billem Kindom. Cała noc nie mogła zmrużyć oka. Muszę podjąć to ryzyko... 
Potrzebowała zabezpieczenia, czyichś pleców. Weszła po już znanej marmurowej posadzce, w świetle dziennym pałac wyglądał jeszcze ozdobniej. Zapukała do drzwi, wzięła głęboki wdech. W drzwiach pojawiła sie staruszka w siwym krótko ściętych włosach, gustowna i elegancka.
-Dzień dobry! Przyszłam na rozmowę z panem Kindom. Zastałam go ?-usmiechneła się.
-Oczywiście, wejdź kochana.-zaprosiła ją do środka.
-Ma pani śliczny dom.-pochwaliła Sky, mijając Słynną Mona Lisę.
-Dziękuję. Syn czeka w gabinecie.-wskazała ręką na mahoniowe drzwi. Pewnym krokiem wpiła na salony. Mężczyzna widząc ją uśmiechnął się i wstał.
-Witaj Sky.Może herbaty?-wskazał na kanapę ze skóry.
-Nie dziękuję. Chcę tylko rozmowy i zaraz stąd znikam.-nie wiedziała jak ma się do tego zabrać.
-Słucham Cię. -usiadł na przeciwko i złożył ręcę.
-Skroro tak uważnie mnie śledzisz, to zapewne wiesz, że płatny zabójca ma mnie na celu. Wcześniej, czy później nadejdzie. Wkradłyśmy się do policyjnych akt, i okazało się, że zosatl jakimś cudem wypuszczony z więzienia, mimo, że mial dożywocie.-prychnęła.
-wkradłyście sie ?-zapytał zdziwiony.
-Lepiej żeby moja współpraca z była z osobą anonimową.-rzuciła nie patrząc mu w oczy.
-Jak mówiłam, uciekłam tamtego pamiętnego dnia tobie z samochodu i przygarnęła mnie Helen, wiec nazwisko Colins nie jest moje, a moi rodzice i krewni nie wiedzą o moim istnieniu, więc póki nie będę się wychylać, nie znajdzie mnie, albo będzie mu bardzo trudno, bo Scarlett Willow zginęła topiąc się w jeziorze.Policja nic mi nie da.Nie ochroni mnie, wątpię jeśli komukolwiek by się to udało, zyjąc moim biegiem życia.Dlatego proszę Cię, gdyby coś mi się stało, zaopiekujesz się moimi bliskimi?
-Dlaczego mi ufasz? CO tak nagle zmieniło twoje zdanie?
-Bo od pierwszego razu jak tu trafiłam jeszcze żyję, więc nie mogłes być "tym" złym. Sama nie wiem. Wole mieć twoje plecy niż być wiecznie sama.Nie dziw się, zawsze byłam.-spuściła głowę.
-Obiecuje Ci, że będę służył całym moim wsparciem.Obiecałem to twojej mamie.-zapłakał.
-Mnie też jej brakuje. nawet nie pamiętam jak pachniała, jak się zachowywała, jak wyglądała, a fotografii mieć nie mogę, bo koś mógłby się zorientować.-powstrzymywała łzy.
-Chcesz o niej porozmawiać?-zapytał czule Bill poprawiając marynarkę.
-Nie. Jest za wcześnie. Kiedyś przyjdę.-obiecała.
-Wiesz, że jesli się zgłosisz, że żyjesz to możesz go wsadzić za kratki.-obiektywnie rozpatrzył sytuację.
-Zabił na moich oczach rodziców, i wyszedł po 16 latach ? Wierzysz w cuda?-zaśmiała sie ironicznie.
-Nie wiem co powiedzieć.-rzucił ze łzami w oczach. Sky przytuliła go.
-Dziękuję za wszystko.-rzuciła i gdy juz miała wyjść odwróciła się.
-A wyższego stypka nie było ?-zasmiała się.Mina Kindoma wyglądała na niepoważną.
-Blond nie jestem, akta szkolne i konto bankowe to dla mojego geniusza pestka.-mrugnęła.
-Inteligenta po Lily,...-westchnął starzec.
***

-Wiedziałam, że tak będzie!-powiedziała Stella popijając herbatę owocową.
-Podoba mi się, tylko tyle.Przecież nie przyznam się, że go kocham.Jestem za dumna.-marudziła Sky.
-Dobra, dość. Pobaw sie i rzuć.Ja wiem o czym myślisz.-nauczała szaro włosa.
-New style, new haircut.-chwaliła nową fryzurę przyjaciółki.
-Noo znudziły mi się już Tęczowe..-przewróciła oczami.
 -Juz są passe.-zaśmiała sie.
-Pókoj też zmienił swój look.-zauważyła. Pokój wysoko technologiczny.
-Dobrze, że cię mam.-podziękowała Czarna.
-Stara, nie rozklejaj się. Jest robota dobrze płatna.Trzeba wykraść nowy patent z wielkiego przedsiębiorstwa. Duża stawka. 50% na 50%, wchodzisz w to?-zapytała poprawiając bluzkę z napisem "Monday hero".
-Daj mi się zastanowić. Ale czy Ty przypadkiem nie stałaś dzisiaj obok tego nowego sklepu z płytami na rogu? Miałam się, zatrzymać, ale zniknęłaś.-rzuciła Sky. Stella zakrztusiła się.
-Zostawiłam tam żelazko na gazie i musze wyjść...-powiedziała i wyszła biegiem z pokoju unikając drażliwego tematu. Dziewczyna została sama.

***

-Sto osiemdziesiąt-siedem, sto osiemdziesiąt-osiem....-wyliczał ćwicząc Nicolas. Skończył. Otarł spocone ciało ręcznikiem.Nie mógł spać, na misji był nieskupiony, przez to nieźle tamtejsi ochroniarze skopali mu tyłek. Chwycił za telefon.
-"Dzień dobry! Wstałas już"-wysłał sms, nie musiał długo czekać.
-"Tobie również!Tak, niektórzy nie kładą się o 10 ;)"
-To zdradź mi co ciekawego robisz?"
-"Jestem mistrzem kierownicy, Liam postanowił mnie nauczyć,(po moich licznych namowach), jedziemy coś zjeść u mnie, a potem pomogę coś w domu i na tyym momencie kończy się mój grafik.A Ty?"
-"Właśnie idę pobiegać, później chętnie spotkam się z ojcem... Czyli wieczór masz wolny?
-"Można tak powiedzieć."
-"Wybieram się w spokojne miejsce, masz ochotę mi potowarzyszyć przyjaciółko"
-Sky podskoczyła na fotelu.
-Jak sie zgodzę, to wyjdę na łatwą?-zapytała Sky pełna obaw. Liam spojrzał na nią.
-Czy z Tobą kiedykolwiek było łatwo?
 -Masz rację, zgodzę sie. Pocierpi później.
-"Całkiem możliwe. Dokąd pojedziemy?"
-" Będę o 19, powiedz mamie, że będziesz przed 23"
-"Dobrze. Ubranie?"
"możesz przyjść nago, mnie to obojętne, bylebyś się dobrze czuła"
"Będę czekać. Miłego dnia"
-Liam, nie mam się w co ubrać.-oznajmiła Sky z grobową miną.
***
Nick podjechał samochodem pod sam dom Sky. dziewczyna wyszła w jeansach i bluzie bez kaptura, gdyż noc była zimna.Przywitała się z Nickiem przytulasem. Oboje byli wyjątkowo spokojni.
-Jak minęła rozmowa z ojcem?-rzuciła Sky, gdy siedzieli w samochodzie.
-Jak zawsze,szytwno, wrednie, aczkolwiek wyrafinowanie.-zaznaczył gestem ręki.
-Dobra, jakbyś chcial o tym porozmawiać to wezmę cię na fotelik.A teraz pochwale się na twoje pocieszenie, że nie umiem obsługiwać pralki. To dla mnie za wiele.-oznajmiła chowając twarz w ręce.
-Tyle sie znamy, a jeszcze tego o Tobie nie wiedziałem.-usmiechnąl się Nick.
-Znamy sie jakieś dwa i pół miesiąca.Mi to nie wystarcza.Dokąd jedziemy?
-Zabieram się nad morze. To miejsce kojarzy mi się najlepiej.
****


-Boję się wody.Dlaczego lubisz tu przychodzić?
-Gdy byłem mały przychodziłem z rodzicami i byłem tak beztrosko szczęśliwy, w okół nie było nikogo,a ja miałem cały mój świat.-powiedział patrząc jej w oczy.
-Dlaczego nie masz dobrych kontaktów z ojcem?
-Ehhh..-westchnął i usiadł na gorącym piasku.
-To długa historia.-zapanowała niezręczna cisza.Dziewczyna usiadł obok niego i obserwowała fale zderzające się z piaskiem.Poczuła, że to jedyny moment kiedy może sie przed nim otworzyć.
-Zawsze tak samo, ale jestem łatwowierna.Opowiem Ci mój najmniej ulubiony temat.Ale to jest mój kredyt zaufania względem ciebie.Nie możesz mnie zawieść.Dobrze?-spojrzała na twarz Nicka.Dlaczego mu zaufała? Sama nie wie.Kiwnął głową.
-To będzie tylko część historii.-spojrzała nieobecnym wzrokiem na fale. Gdy miałam 14 lat zmarł mi tata. Zawał w pracy. W dniu moich urodzin....heh. słodkie-szlochała, ale ciągnęła dalej.
-Bardzo go kochałam. tylko przy nim czułam sie bezpiecznie.Wychowywałam się bez ojca, dlatego mam ostry język, zawsze mogłam liczyć tylko w 100% na siebie.Psychiatra powiedział, że brak pewności siebie, napady lękowe, nocne koszmary są normalne.Potem moja mama zachorowała na białaczkę,było ciężko, ale da się przyzwyczaić. Młodsza siostra potrzebuje opieki, pracuje po szkole. Żałosna sytuacja, dlatego nie zawsze mam czas. Więc dobrze się zastanów w co się pakujesz i czy jesteś w stanie udźwignąć taki ciężar, jakim jestem ja.-spojrzała załzawiona na Nicka. Przytulił ją mocno.
-Moja mama zginęła w wypadku samochodowym rok temu, ale myślę, że to było samobójstwo. Dowiedziała się o zdradzie ojca i wszystko wtedy runęło.... Musiałem się uniezależnić.-słowa te były dla niego trudne.
-Smutny wyraz twarzy i melancholia, oto jak skończyliśmy.-zaczepiła się Sky.
-Nie może tak być.Miałem już swego rodzaju depresję.-powiedzial podnosząc ją z kryształowego piasku.
-Co zamierzasz zrobić ?-zdziwiła się dziewczyna.
-Masz 6 sekund na ucieczkę, jak cię złapię, mówisz mi jedną rzecz o sobie.-rzucił pomysł. Dziewczyna niewyraźnie popatrzyła na niego, ale on już zaczął odliczać.Z wielką uciechą ganiali się po zasypanych wydmach, ścigając z wiatrem, jak małe dzieci.Myśleli, że ta chwila będzie trwać wiecznie,oczywiście raz po raz się całując.








2 komentarze:

  1. Rewelacja, zapraszam do siebie!
    https://smaksamotnosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. To było świetne ^.^
    Czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ;* To motywujące :D