***
Gdy znaleźli się pod szkolą, Sky odpieła pas i już mala wyjść z samochodu, gdy Nick ożywił się.Pomyślał, "tortury zniosę, tylko nie sercowe".
-Zaczekaj... Zostaw mi swój numer telefonu, jeśli potrzebujesz czasu, żebyś zrobiła porządki w swoim życiu to rozumiem. Zaczekam, ale w tylko przyjaźń mnie nie wplączesz..-powiedział podając jej telefon. Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić, rozum mówił "zatrzymaj się", serce krzyczało "NO dalej !" Przecież widzę, że sie przyciągacie. Chwyciła telefon i wystukała numer.
-Przyjacioł mam wystarczająco. Dzieki za wycieczkę.-powiedziała wychodząc. Przed szkołą czekała malutka siostra. Wpadły sobie w objęcia i poszły na obiecane lody...
-I wtedy dostałam słoneczko za narysowanie pieska w kępieli..-malutka tłumaczyła liżąc truskawkowe lody.
-To świetnie. Jestem z ciebie dumna !- poklaskiwała Sky z wielkim uśmiechem.
-Lubie jak się smiejesz. -zauważyła mała.
-Właśnie spotkałam kogoś z kim wiązę wielkie, złudne nadzieje...- powiedziała tajemniczo.
-Zakochałaś się?-zapytała Katie.
-Sama nie wiem...-wzruszyła ramionami Sky, spoglądając w niebo.
-To ja ci powiem, dawno tak się nie śmiałaś !Jak ci się podoba, to czemu z nim nie chcesz być? Marie i Pete znali się dzień i już ze sobą po podwórku za rączkę chodzili po szkole...-machała lodem na wszystkie strony.
-To nie takie proste...Wiesz, że za twoją siostrę ściga zły człowiek? -próbowała to wytłumaczyć dziecku najdelikatniej jak się da.
-Wiem, mamusia mówiła, ze mamy uważać. Ale jak nie przyszedł wczoraj, nie przyszedł dzisiaj... to może i nie przyjdzie jutro.Możesz tez poprosić superbohatera o pomoc. Spiderman zawsze pomagał...-Katie poprawiła sukienkę w kwiatki.Sky była pod wrażeniem inteligencji małej.
-Chyba tak zrobię. -uśmiechnęła się szeroko.
-zawsze mnie słuchaj, ja ci dobrze powiem.-zaśmiała się mała.Po wspólnie spędzonym popołudniu na placu zabaw, dziewczyny przyszły do domu zmęczone, ale zadowolone.Helen przyglądała sie uważnie roześmianej Sky cały wieczór.Latała po domu jak strzała, śpiewała na cały dom i tańczyła przed lustrem w saloniku. Do domu wszedl irytowany brakiem wieści od Sky, Liam.
-Twoje kocie ruchy mnie przygnębiają.-powiedział do tańczącej na kanapie dziewczyny.
-Cicho, ja tu rozważam zamaż pójście.-podniosła szyję wysoko do góry.
-A który to szczęściarz na twoją rękę damo zasługuje ?-zaśmiał się Liam, ale z ciekawością wyczekiwał odpowiedzi.
- I tak nie znasz.Boże, myślę o nim odkąd się ostatni raz zobaczyliśmy.Czy ja wariuje ?-zapytała z przerażeniem. jednak zanim przystojny blondyn w niebieskiej koszuli zdążył cokolwiek odpowiedzieć, z kuchni wybiegła Helen.
-Liam już jesteś ? Jeszcze się nie spakowałam, jestes głodny ?naszykuję jedzenia.-powiedziała i zniknęła z powrotem w kuchni. Liam i Sky zaśmiali się. dziewczyna usiadła na kanapie, a chłopak zbliżył się do niej.
-Mam takie głupie, dziecinne nadzieje związane z chłopakiem, którego prawie nie znam. A co jesli mu sie nie będę podobać, albo się mną znudzi, albo będzie jakaś lepsza, albo jak wróci do swojej byłej? Może ja nie powinnam się angażować w coś, co i tak szlag weźmie?-zmarszczyła brwi.
Liam przytulił ją do siebie.
-Serce nie sługa, Scarlett. -wyjaśnił spokojnie.Oparła głowę o jego ramię.
-Powiedz mi co mam zrobić... Jeszcze go odstraszyłam na początku ...-zakryła dłońmi twarz.
-I co powiedział?-dopytywał Liam zagryzający zęby z zazdrości.
-Że poczeka.-rzuciła Sky z uśmiechem i pomachał nogami.
-Ja na twoim miejscu bym go sobie odpuścił, ale skoro aż tak ci się spodobał to ciekawe jaki on jest..-pomyślał głośno.
-Ma cudne brązowe oczy i nieco ciemniejsze włosy, i własciwie jest zwyczajny, lubi postawić na swoim i przystojny, umięśniony, i sarkastyczny i ... ja właściwie nie wiem, czemu za nim tak szaleje...-wyznała nagle przybita.
-Nic się nie martw, to oczywiste, że za tobą też zaszaleje. -powiedział i zaczął łaskotać ją w brzuch, aż nie płakała ze śmiechu. Z Liamem Sky czuła się świetnie, uwielbiała jego towarzystwo, a on kochal ją mocno.Opowiadali sobie przeszło godzinę o nowościach, wyśmiewając dziwacznych nauczycieli i smieszne sytuacje w szkole. Następnie pożegnała się z mamą i Liamem, który mial zawieść ją do szpitala. Położyła siostrę spać, a sama wróciła do swojego pokoju. rzuciła sie na łózko i bezwładnie ptrzyła w sufit.
-Angażować się? A jak ten bandzior ją znajdzie... Co wtedy ? Może dac sobie spokój jak Liam radził, czy korzystać z szansy i iśc na spontana, nie myśleć o jutrze ? Gdzie w takich chwilach jest Stellaa? Boże, zadzwonię jeszcze raz, zaczyna mnie to irytować i martwić,nawet mówię do siebie.-wzdychała gorzko. Wybrała numer i sekretarka. Znów. Rzucila telefon na poduszkę i przykryła sie kołdrą. Po kilku sekundach zadzwonił, wiec rzuciła się do poszukiwań.
-Stella, ile razy mam jeszcze wydzwaniać ? Mam dylemat życia a Ty....
-Stellą mnie jeszcze nie nazywali.-powiedział niski, męski głos przeprawiając Sky o zawrót głowy.
-Myślałam, że to telefon od przyjaciółki...-tłumaczyła się zawstydzona Sky.
-Już dobrze, dzwonię zapytać co robisz.-puentował.Dziewczyna wyszła na balkon chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza,
-Właśnie, marznę na balkonie.A Ty ?
-Leżę w domu.-skłamał obserwując ją na balkonie ze swojej kryjówki na wzgórzu.
-mówiłem poważnie, że na ciebie zaczekam.-powtórzył pewnie.
-Nigdzie się nie wybieram.-odrzekła delikatnie.
-Trochę minie, zanim ci zaufam, zanim sie poznamy, ale ostrzegam, że jest dużo lepszych dziewczyn, mniej skomplikowanych i dużo ładniejszych....-urwała nagle.
-Łatwo się nie poddaję.Fascynujesz mnie sobą.-powiedział szczerze.
-Nic o mnie jeszcze nie wiesz..-grała niedostępną Sky.
-Więcej niż ci się wydaje.Z resztą to Ty mnie pierwsza podrywałaś.-zaśmiał sie, obserwując jej reakcję.
-ja?!-oburzyłą się.
-Pomyśl o tym przez noc, wtedy na pewno będziesz myślała o mnie. I studiowałem polski, skarbie.Dobranoc.-życzył.
-Dobranoc.-odrzekła zaskoczona i wróciła do pokoju.
-Poromansowane? -odezwał się Stary.
-Morda. To silniejsze ode mnie, musiałem ja zobaczyć.
-to się obsesja nazywa. radze do psychologa pójść. Nadużywasz swojej władzy, a teraz do roboty! Dyrektor banku sam swoich świństw nie ujawni!-bulwersował się staruszek.
Chłopak delikatnie zsuną się z gałęzi wysokiej sosny.
***
Następnego dnia Sky nie poszła do szkoły. Musiała ochłonąć po pełnym emocji dniu i rozmówić się z Billem Kindom. Cała noc nie mogła zmrużyć oka. Muszę podjąć to ryzyko...
Potrzebowała zabezpieczenia, czyichś pleców. Weszła po już znanej marmurowej posadzce, w świetle dziennym pałac wyglądał jeszcze ozdobniej. Zapukała do drzwi, wzięła głęboki wdech. W drzwiach pojawiła sie staruszka w siwym krótko ściętych włosach, gustowna i elegancka.
-Dzień dobry! Przyszłam na rozmowę z panem Kindom. Zastałam go ?-usmiechneła się.
-Oczywiście, wejdź kochana.-zaprosiła ją do środka.
-Ma pani śliczny dom.-pochwaliła Sky, mijając Słynną Mona Lisę.
-Dziękuję. Syn czeka w gabinecie.-wskazała ręką na mahoniowe drzwi. Pewnym krokiem wpiła na salony. Mężczyzna widząc ją uśmiechnął się i wstał.
-Witaj Sky.Może herbaty?-wskazał na kanapę ze skóry.
-Nie dziękuję. Chcę tylko rozmowy i zaraz stąd znikam.-nie wiedziała jak ma się do tego zabrać.
-Słucham Cię. -usiadł na przeciwko i złożył ręcę.
-Skroro tak uważnie mnie śledzisz, to zapewne wiesz, że płatny zabójca ma mnie na celu. Wcześniej, czy później nadejdzie. Wkradłyśmy się do policyjnych akt, i okazało się, że zosatl jakimś cudem wypuszczony z więzienia, mimo, że mial dożywocie.-prychnęła.
-wkradłyście sie ?-zapytał zdziwiony.
-Lepiej żeby moja współpraca z była z osobą anonimową.-rzuciła nie patrząc mu w oczy.
-Jak mówiłam, uciekłam tamtego pamiętnego dnia tobie z samochodu i przygarnęła mnie Helen, wiec nazwisko Colins nie jest moje, a moi rodzice i krewni nie wiedzą o moim istnieniu, więc póki nie będę się wychylać, nie znajdzie mnie, albo będzie mu bardzo trudno, bo Scarlett Willow zginęła topiąc się w jeziorze.Policja nic mi nie da.Nie ochroni mnie, wątpię jeśli komukolwiek by się to udało, zyjąc moim biegiem życia.Dlatego proszę Cię, gdyby coś mi się stało, zaopiekujesz się moimi bliskimi?
-Dlaczego mi ufasz? CO tak nagle zmieniło twoje zdanie?
-Bo od pierwszego razu jak tu trafiłam jeszcze żyję, więc nie mogłes być "tym" złym. Sama nie wiem. Wole mieć twoje plecy niż być wiecznie sama.Nie dziw się, zawsze byłam.-spuściła głowę.
-Obiecuje Ci, że będę służył całym moim wsparciem.Obiecałem to twojej mamie.-zapłakał.
-Mnie też jej brakuje. nawet nie pamiętam jak pachniała, jak się zachowywała, jak wyglądała, a fotografii mieć nie mogę, bo koś mógłby się zorientować.-powstrzymywała łzy.
-Chcesz o niej porozmawiać?-zapytał czule Bill poprawiając marynarkę.
-Nie. Jest za wcześnie. Kiedyś przyjdę.-obiecała.
-Wiesz, że jesli się zgłosisz, że żyjesz to możesz go wsadzić za kratki.-obiektywnie rozpatrzył sytuację.
-Zabił na moich oczach rodziców, i wyszedł po 16 latach ? Wierzysz w cuda?-zaśmiała sie ironicznie.
-Nie wiem co powiedzieć.-rzucił ze łzami w oczach. Sky przytuliła go.
-Dziękuję za wszystko.-rzuciła i gdy juz miała wyjść odwróciła się.
-A wyższego stypka nie było ?-zasmiała się.Mina Kindoma wyglądała na niepoważną.
-Blond nie jestem, akta szkolne i konto bankowe to dla mojego geniusza pestka.-mrugnęła.
-Inteligenta po Lily,...-westchnął starzec.
***
-Wiedziałam, że tak będzie!-powiedziała Stella popijając herbatę owocową.
-Podoba mi się, tylko tyle.Przecież nie przyznam się, że go kocham.Jestem za dumna.-marudziła Sky.
-Dobra, dość. Pobaw sie i rzuć.Ja wiem o czym myślisz.-nauczała szaro włosa.
-New style, new haircut.-chwaliła nową fryzurę przyjaciółki.
-Noo znudziły mi się już Tęczowe..-przewróciła oczami.
-Juz są passe.-zaśmiała sie.
-Pókoj też zmienił swój look.-zauważyła. Pokój wysoko technologiczny.
-Dobrze, że cię mam.-podziękowała Czarna.
-Stara, nie rozklejaj się. Jest robota dobrze płatna.Trzeba wykraść nowy patent z wielkiego przedsiębiorstwa. Duża stawka. 50% na 50%, wchodzisz w to?-zapytała poprawiając bluzkę z napisem "Monday hero".
-Daj mi się zastanowić. Ale czy Ty przypadkiem nie stałaś dzisiaj obok tego nowego sklepu z płytami na rogu? Miałam się, zatrzymać, ale zniknęłaś.-rzuciła Sky. Stella zakrztusiła się.
-Zostawiłam tam żelazko na gazie i musze wyjść...-powiedziała i wyszła biegiem z pokoju unikając drażliwego tematu. Dziewczyna została sama.
***
-Sto osiemdziesiąt-siedem, sto osiemdziesiąt-osiem....-wyliczał ćwicząc Nicolas. Skończył. Otarł spocone ciało ręcznikiem.Nie mógł spać, na misji był nieskupiony, przez to nieźle tamtejsi ochroniarze skopali mu tyłek. Chwycił za telefon.
-"Dzień dobry! Wstałas już"-wysłał sms, nie musiał długo czekać.
-"Tobie również!Tak, niektórzy nie kładą się o 10 ;)"
-To zdradź mi co ciekawego robisz?"
-"Jestem mistrzem kierownicy, Liam postanowił mnie nauczyć,(po moich licznych namowach), jedziemy coś zjeść u mnie, a potem pomogę coś w domu i na tyym momencie kończy się mój grafik.A Ty?"
-"Właśnie idę pobiegać, później chętnie spotkam się z ojcem... Czyli wieczór masz wolny?
-"Można tak powiedzieć."
-"Wybieram się w spokojne miejsce, masz ochotę mi potowarzyszyć przyjaciółko"
-Sky podskoczyła na fotelu.
-Jak sie zgodzę, to wyjdę na łatwą?-zapytała Sky pełna obaw. Liam spojrzał na nią.
-Czy z Tobą kiedykolwiek było łatwo?
-Masz rację, zgodzę sie. Pocierpi później.
-"Całkiem możliwe. Dokąd pojedziemy?"
-" Będę o 19, powiedz mamie, że będziesz przed 23"
-"Dobrze. Ubranie?"
"możesz przyjść nago, mnie to obojętne, bylebyś się dobrze czuła"
"Będę czekać. Miłego dnia"
-Liam, nie mam się w co ubrać.-oznajmiła Sky z grobową miną.
***
Nick podjechał samochodem pod sam dom Sky. dziewczyna wyszła w jeansach i bluzie bez kaptura, gdyż noc była zimna.Przywitała się z Nickiem przytulasem. Oboje byli wyjątkowo spokojni.
-Jak minęła rozmowa z ojcem?-rzuciła Sky, gdy siedzieli w samochodzie.
-Jak zawsze,szytwno, wrednie, aczkolwiek wyrafinowanie.-zaznaczył gestem ręki.
-Dobra, jakbyś chcial o tym porozmawiać to wezmę cię na fotelik.A teraz pochwale się na twoje pocieszenie, że nie umiem obsługiwać pralki. To dla mnie za wiele.-oznajmiła chowając twarz w ręce.
-Tyle sie znamy, a jeszcze tego o Tobie nie wiedziałem.-usmiechnąl się Nick.
-Znamy sie jakieś dwa i pół miesiąca.Mi to nie wystarcza.Dokąd jedziemy?
-Zabieram się nad morze. To miejsce kojarzy mi się najlepiej.
****
-Boję się wody.Dlaczego lubisz tu przychodzić?
-Gdy byłem mały przychodziłem z rodzicami i byłem tak beztrosko szczęśliwy, w okół nie było nikogo,a ja miałem cały mój świat.-powiedział patrząc jej w oczy.
-Dlaczego nie masz dobrych kontaktów z ojcem?
-Ehhh..-westchnął i usiadł na gorącym piasku.
-To długa historia.-zapanowała niezręczna cisza.Dziewczyna usiadł obok niego i obserwowała fale zderzające się z piaskiem.Poczuła, że to jedyny moment kiedy może sie przed nim otworzyć.
-Zawsze tak samo, ale jestem łatwowierna.Opowiem Ci mój najmniej ulubiony temat.Ale to jest mój kredyt zaufania względem ciebie.Nie możesz mnie zawieść.Dobrze?-spojrzała na twarz Nicka.Dlaczego mu zaufała? Sama nie wie.Kiwnął głową.
-To będzie tylko część historii.-spojrzała nieobecnym wzrokiem na fale. Gdy miałam 14 lat zmarł mi tata. Zawał w pracy. W dniu moich urodzin....heh. słodkie-szlochała, ale ciągnęła dalej.
-Bardzo go kochałam. tylko przy nim czułam sie bezpiecznie.Wychowywałam się bez ojca, dlatego mam ostry język, zawsze mogłam liczyć tylko w 100% na siebie.Psychiatra powiedział, że brak pewności siebie, napady lękowe, nocne koszmary są normalne.Potem moja mama zachorowała na białaczkę,było ciężko, ale da się przyzwyczaić. Młodsza siostra potrzebuje opieki, pracuje po szkole. Żałosna sytuacja, dlatego nie zawsze mam czas. Więc dobrze się zastanów w co się pakujesz i czy jesteś w stanie udźwignąć taki ciężar, jakim jestem ja.-spojrzała załzawiona na Nicka. Przytulił ją mocno.
-Moja mama zginęła w wypadku samochodowym rok temu, ale myślę, że to było samobójstwo. Dowiedziała się o zdradzie ojca i wszystko wtedy runęło.... Musiałem się uniezależnić.-słowa te były dla niego trudne.
-Smutny wyraz twarzy i melancholia, oto jak skończyliśmy.-zaczepiła się Sky.
-Nie może tak być.Miałem już swego rodzaju depresję.-powiedzial podnosząc ją z kryształowego piasku.
-Co zamierzasz zrobić ?-zdziwiła się dziewczyna.
-Masz 6 sekund na ucieczkę, jak cię złapię, mówisz mi jedną rzecz o sobie.-rzucił pomysł. Dziewczyna niewyraźnie popatrzyła na niego, ale on już zaczął odliczać.Z wielką uciechą ganiali się po zasypanych wydmach, ścigając z wiatrem, jak małe dzieci.Myśleli, że ta chwila będzie trwać wiecznie,oczywiście raz po raz się całując.
Pogrążone szarością codzienne życie. Zło czające się na ulicach pozornie niewinnego miasta. Koszmar świata. I ona... Zwyczajna, niczym nie różniąca się od innych nastolatek dziewczyna. Mającą swój świat i swoją dramatyczną historię. I wtedy zjawia się on. Poszukiwacz sensu istnienia. Inny od wszystkich chłopców. Z... niecodziennym hobby...Ukryty świat z nieco magicznym akcentem.Wszystko czego pragniesz przeczytać jest na wyciągnięcie ręki.Tylko kliknij ;) #smutne#miłość#nastolatki#pozdrozłożka
piątek, 16 grudnia 2016
środa, 30 listopada 2016
Rozdział 4
***
Nastał świt. Scarlett błogo spała, co prawda, mówiła przez sen i śmiała się sama do siebie, ale taka rozrywka to codzienność. Ospale przetarła oczy, witając nowy dzień.
-No nareszcie, myślałam, że będę Cię musiała z tego łózka wywlec siłą.-marudziła niewyraźna postać siedząca na fotelu, popijając kawę, której aromat rozniósł się na cały pokój.
-Coo?-wymamrotała dziewczyna, siadając na łóżku. Jej włosy wydawały się jakby po apokalipsie, a blada twarz wcale nie udoskanalała tego widoku.Dziewczyna przetarła ponownie oczy.
-Stellla? Którędy weszłaś?-zmrużyła oczy.
-To ja tu zadaje pytania.-powiedziała śmiertelnie poważnie. Sky ściągnęła kołdrę i podeszła do przyjaciółki.
-A Ty gdzie zgubiłaś koszulkę?-Tęczowa wybuchnęła śmiechem.Spoglądnęła na swoje ciało, rzeczywiście gdzieś zgubiła koszulę nocną.Zamiast niej wyraźnie charakterystyczny czerwony sportowy stanik zwracał uwagę.
-Aaaaa to... Ciepło było w nocy, widocznie ściągnęłam...-rozciągła ramiona, pokazując napis złotymi literami "Dobranoc kotku."
-Zagorzała singielka i taki napis? CZYŻBY MOJA SKY SIĘ....-krzyczała podekscytowana nowością.Przysiadła się na łózku.
-Nie krzycz tak, zwariowałaś ?! Wszyscy jeszcze śpią.Nie, ja nie znalazłam swojego Romea.-powiedziała dobitnie i upiła łyk kawy.
-Ehhh... Już miałam nadzieję.Przywiozłam ci sukienkę, z tego co słyszałam to będzie niezła impra. Przyjadą do waszej szkoły gazety, kamery. Będziesz sławna. A ja ? Ja będę jedynie żyć kolejny dzień bez nauczenia się skróconego wzoru mnożenia.To takie bolesne.-udała pokrzywdzoną.
-Dziecko szczęścia...-prychnęła Sky, zakładając nogę za nogę.
-Pożycz mi swój szary płaszcz.-rzuciła nie oczekiwanie.
-Wyciągnij sobie z szafy, idę się ogarnąć, a potem mnie podrzucisz do szkoły.I to wcale nie jest tak, że jedziesz w tym kierunku, prawda?-Sky przymrużyła oko.
-Okej, niech ci będzie, niech mój ród bankrutuje przez twoje nonszalanckie kaprysy.-skomentowała wystawiając ostatni paluszek z uszka filiżanki.
-I Królewna śnieżka pojedzie sobie karecą na salony.-uśmiechnęła się pod nosem i zniknęła w łazience.
***
-Długo jeszcze ?-Stella niecierpliwie postukała obcasem.
-I jak?-w drzwiach stanęła czarnowłosa piękność.
-Jak chcesz to potrafisz.Niezła laska.-zaakcentowała wgapiając się przez chwilę w przyjaciółkę.
-No to teraz mogę iść na ryby.-uśmiechnęła się i podniosła lewą brew.
-Spóźnimy się na łowy, choć wreszcie -ponagliła zrywając się z fotela i maszerując przed nią w szarym płaszczu, przed chwilą wygrzebanym w szafie.
-Wychodzisz już?-zaczepiła ich na schodach Helen w szlafroku w kokardki.
-Tak, bo się spóźnię. Będę dzisiaj koło 16, więc odbiorę ze szkoły Kate i pójdziemy na gofry.
-Dobrze. Jadę do kliniki dzisiaj wieczorem, ale zaczekam na was, żebyśmy się pożegnały.-powiedziała złamanym głosem.
-Nic się nie martw, będzie dobrze.Paaaa-pocieszyła mamę.W głębi ducha nienawidziła siebie za bezsilność, ale przeciez na oczach bliskich się nie załamie.
-Nie bierz na siebie za dużo, bo załamiesz się.-upomniała ją przyjaciółka, trzymając za dłoń.
-Wiem, wiem.-wsiadły do samochodu.
***
-Stój.-rozkazał Aaron.Widząc swojego brata udającego się do szkoły.
-Czego chcesz?-syknął Nick bezwzględnie, odwracając się. Utworzyli od siebie pewien dystans.
-Przypominam Ci o pakcie, wybrałem już jedną osobę.-rzekł twardo.Ciemnowłosy zastygnął w bezruchu.
-Kogo ?-wypuścił parę z ust.
-Scarlett.-odrzekł pewnie.Chłopak domyślił się, że jego reakcja nie może go zdradzić.Odwrócił się plecami i odszedł kilka kroków.
-Umowa to umowa.-powiedział i zostawił samego przyrodniego brata z jego gorylami.
***
Klasa Sky była zebrana tuż przed szkołą. Dziewczyna pomalowała usta czerwoną szminką. chciała wyglądać perfekcyjnie, już dawno zapomniała co to znaczy dla kogoś się stroić.
-Pamiętaj o oddychaniu.-mrugnęła jej Stell na pożegnanie i ruszyła przed siebie. Sky w pierwszej kolejności rozpoznała Amandę w różowej sukience, zlokalizowała swoją klasę.Patrycja stała z jakimś rudym chłopakiem, który jakoś nie przyciągał jej uwagi.Po sprawdzeniu obecności klas udała sie na salę. Sky debiutowała na czerwonym dywanie z koleżankami, fotka na insta zawsze dobra ;) Po nieskończeniu długim wyczytywaniu podziękowań przez dyrektora, Sky siedziała znudzona na krześle, unikając fotografów. Wkońcu nie wytrzymała i wyszła do łazienki, oczywiście przekonując siedząc ana krześle przy drzwiach nauczycielkę, że nie chce uciec. Weszła w boczny korytarz, gdy zauważyła , że zbliża się Aaron. Wiedziała, że coś jest nie w porządku. Szybko skręciła i oczywiście w ślepa uliczkę.
-Teraz to mam kłopoty.-spanikowała. Wtedy ktoś złapał ją za dłoń i wciągnął do schowka dla sprzątaczek.
-Co Ty wypr..-ktoś zasłonił jej usta dłonią. Nie dość, że w kantorku było strasznie ciemno, to nawet nie mogła rozpoznać głosu. Stawiany przez nią opór był bezcelowy.No świetnie! Jeszcze śmierdzi tytoniem. Sky zaczynała się bać, a gościu dalej ją trzyma. Po chwili rozkazał:
-Uciekamy.
-Czekaj! Cooo?!-krzyknęła zdezorientowana dziewczyna.
-Słuchaj starszego, dobrze na tym wyjdziesz.-dłoń wyszarpała ją z ciemnego pomieszczenia, upewniwszy się, że Aron nie wiedział gdzie tak nagle przepadła jego ofiara. Wybiegli na korytarz.
-Nicolas ?-poznała swojego bohatera.Jednak on nic nie odpowiedział tylko przyśpieszył kroku, prowadząc do bocznego wyjścia na parking.
-Stój! Dlaczego chcesz uciec?-wyrwała się Nicolasowi, któremu ten ruch nie przypadł do gustu.
-Nie rozumiesz, musimy wyjść.-oznajmił stanowczo.
-Obiecałam, że zaraz wrócę.-kłóciła się zła. Chłopak wziął głęboki oddech.
-Nie możesz mi zaufać?-zapytał próbując odciągać ją jak najdalej od tego miejsca.
-Nie jest tak prosto sądząc...-dziewczyna znowu swoje. Chłopak zobaczył na schodach swojego brata.Jego mina mówiła sama za siebie. Sky odwróciła się, przeczuwając, że coś jest nie w porządku.Zobaczyła wściekłego Arona ze sznurkiem w ręku. Bez zastanowienia ściągnęła szpilki, chwyciła dłoń Nicolasa i gnała co sił przed siebie.
-Tędy.-skręcił Nicolas prowadząc do swojego nowego białego Jaguara. Wskoczyli do środka.Aaron wraz z kumplami nie chciał odpuścić, na szczęście Nickolas w pełni opanował sztukę uciekania.
-Co Ty mu zrobiłeś?!-powiedziała wystraszona.
-Pokrzyżowałem plany.Dokonałem wyboru, który będzie dość nietypowy, jak na mnie.-oznajmił po chwili.
-Czekam na wyjaśnienie.
-Mówiłem, że to będzie najciekawszy dzień w twoim życiu.-zaśmiał się.
-Co ty do cholery robiłeś w kantorku?-pytała nie wiedząc o co chodzi.
-Paliłem.-wzruszył ramionami. Pędzili autostradą.
-Dokąd jedziemy?
-Porywam cię.
-Ucieknę.
-To cię będę szukał, póki nie znajdę.-namawiał ją.dziewczyna uśmiechnęła się.
-Dobra.Jesteś niemożliwy.I nie zamierzasz mi powiedzieć, co zrobiłeś Aronowi?-patrzyła na niego z góry.
-Nie.- Sky obraziła się. Patrzyła za okno, z pokrzywdzoną miną.
-Lubisz wszystko wiedzieć, prawda?-westchnął. Nie odzywała się.
-Zabiorę cię gdzies, gdzie jeszcze nie byłaś.-zaintrygował ją.
-Gdzie?-powiedziała z błyskiem w oku.Chłopak się zaśmiał.
***
Po 35 minutach śpiewania piosenki w samochodzie, wreszcie dojechali na miejsce.
-Jak tutaj jest pięknie ! Boże mój kochany! Tak! Jak te kwiatki się nazywają? chcę taki do domu!-radowała się dziewczyna.
-Nie wiem, ale kupię ci taki.Ostatnio masz dużo na głowie, to pomyślałem, że miło byłoby po prostu poleżeć na hamaku w sercu Królewskich ogrodów.-powiedział zarzucając sobie marynarkę na jedno ramię. Kroczyli wśród kilku kwiatów, po masie spadających z drzew kolorowych liści.
-Uwielbiam jesień, drzewa nadają niezwykłego koloru. Zupełnie jakby ktoś chodził z paletą barw, i nie kierując się opiniami innych malował to, co jemu się podoba.-powiedziała patrząc na ogromne drzewo nad sobą. Nie zauważyła, że chłopak cały czas się jej przyglądał,nie odpowiadając ani słowem.
-Hmm?-zapytała patrząc na ciągły, uważny wzrok towarzysza.
-Skąd Ty się wziełaś ?-zapytał cicho. Dziewczyna zmarszczyła czoło i wzruszyła ramionami.
-Nie wiem wszystkiego.-wyjaśniła pokornie.Chłopak uśmiechnął sie.
-A teraz na poważnie. Co my tutaj robimy?-zapytała z pełną powagą.Nick pochylił się tuż przy jej uchu.
-Chowamy się przed światem.
-Pytałam poważnie.-dostał od niej łokciem w brzuch.
-Muszę tutaj załatwić pewną sprawę, pomyślałem że takie ustępstwo od twojego nudnego życia ci się przyda.-puścił je oczko.
-Chyba Ty masz nudne życie.-zripostowała go. Sky nie doceniła prawdomówności swojego bohatera.Skąd niby miała wiedzieć.
-Nie sycz już tyle.Zaraz wracam, ciesz się widokami.Jak mówiłem, to jest najnudniejszy dzień w twoim życiu.-potwierdził. Kiwnęła głową.w geście pokoju.
-Wracaj szybko, bo się zanudzę na śmierć.
-Czekaj w napięciu.-
Telefon w kieszeni Nicka wydał śmieszną muzyczkę.
-Naprawdę Staruszku, muszę koniecznie ja brać sprzęty akurat teraz?!-podniosł głos.
-Tak,wiesz, że jest tylko jeden termin i to 5 minutowy, inaczej cię nie wpuszczą. coś jeszcze księżniczko? I co Ty robisz z tą dziewczyną w ogrodach Królewskich?-
-Coś, czego Ty nigdy nie robiłeś.
-Aaron wbił do ciebie na posesję. Kupiłem ci owczarka niemieckiego.Właśnie zastał nim poszczuty.-śmiał się Stary wcinając chińska zupkę błyskawiczną.
-Szkoda, że nie tygrysa. Będzie się mścił.-wyjaśniał przeskakując przez mur oddzielający ogrody królewskie z tutejszą największą w mieście Bazą Sprzętów Zakazanych. Najlepsze podsłuchy, kamerki, wszystko co potrzeba dla typowego tajnego agenta, szpiega albo bogacza, któremu się zachce Jamesa Bonda. Nick kochał w tym sklepie tylko jedno-anonimowość.
-To co mu zrobiłeś?
-Powiedzmy, że złamałem pakt.Zawsze stawiałem na dobro społeczności, poprzez poświęcenie jednej jednostki, a teraz nie wiem kompletnie nic.-rzucił Nick z zagryzionymi zębami.
-Skup się, bo wylecisz.-ostrzegł Stary. Przed obliczem chłopca stał niczym nie różniący się budynek, szary normalny sklep z artykułami budowlanymi. Darknes Hunter wszedł do lokalu, udal się korytarzem w stronę magazynu i zjechał windą aż na sam dół. Na piętro -50.
W tym samym czasie Sky, mogła spokojnie pozbierać myśli. Niczego nie świadoma o nietypowej pracy swojego kolegi.usiadła na ławce i opalała się na tym letnim słońcu.Czas na przemyślenia.
" Może życie nie jest takie brutalne jak myślę, bo przecież wszystko biegnie dalej. Swiat się nie zatrzyma. Z jednej strony Bill Kindom, do którego moja duma nie pozwala mi iśc po pomoc, z drugiej Helen, z trzeciej historia Lily, brak kasy, Aaron , który uwziął się na mnie, i jeszcze jeden psychol w zapasie.No pięknie ! O przeszłosci można zapomnieć, a te wyzwania to jakoś przeskoczę. Najważniejsze to nie przenieść niebezpieczeństwa na tych, których się kocha. Ale muszę być mało widoczna, żadnych skandali, żadnych konkursów pozaszkolnych, żadnych..."-z tych fascynujących problemów wybudził ją dźwięk telefonu.
-Halo ? Sky? Gdzieś Ty zniknęła? martwiłam się.-powiedział dziewczęcy głos.
-Och Patryca, przepraszam.Musiałam się ulotnić z tego wielkiego przedstawienia, Aaron był i najwyraźniej dalej jest na mnie wściekły, ja też nie chcę go widzieć.-
-Rozumiem, najważniejsze, zę nic ci nie jest. Gdzie teraz jesteś.?
-Nie miałam innego wyjścia,niż pojechałaś z Nick'iem do Ogrodów Królewskich.
-Jestes na randce z NICKIEM ! Przeszkadzam?-ożywiła się Pati.
-Pff. Co Ty mówisz, on nie jest w moim typie, to była konieczność, a poza tym to działo sie tak szybko, że ni jestem w stanie powiedzieć teraz gdzie błądzę i ... ma dzisiaj garnitur na sobie.-powiedziała chodząc po znakomitych zielonych zakątkach z wielkim uśmiechem. zatrzymała się obok fontanny.
-To takie romantyczne *.* Ale nie rób głupot mała, wiesz jacy "oni" są... nudzą się.-ostrzegła.
-Ja też Cię kocham. Jak było na Dniach Szkoły?-zmieniła temat.
-Dalej tu jestem. Dwie godziny witania samych gości....Mam ochotę sobię szczelić w łeb. Robimy za sztuczny tłum.-wzdychnęła.
-Współczuję. Kończe już, widzimy się jutro.idziesz na imprezę z Arthurem?-pożegnała się,
-Tak, idziemy się pobawić.Opowiesz mi wszystko.-upewniła się koleżanka.
-Nie będzie zapewne o czym.-wywróciła oczami i dotknęła ręką tafli wody..
Hunter podszedł do ściany, na której było pełno schowków. Przybliżył się do schowka nr 04082004 i kluczykiem przekręcił drzwiczki.W środku byla skórzana torba wraz z całym potrzebnym sprzętem, podszedł do kasy obok i wpłacił pieniądze na jego zamówienie, wszystko odbywało się komputerowo.Dopiero gdy przelew na okrągłą sumkę dotarł do sklepu, widna otworzyła się ponownie, a klient wyszedł niezauważony.
***
-Już jestes ?-zapytała zdziwiona dziewczyna.
-Jestem sprinterem.-przewrócił oczami Nick zarzucając dziewczynie marynarkę na jej ramiona.
-Chodż, pokaże ci pewne miejsce.-
-WoW stój...-wyszarpała się dziewczyna.
-Coś się stało ?-zapytał zdziwony.
-Zawsze tak mówią w horrorach, a potem wyląduję bez głowy, z uciętymi palcami na dnie rzeki.-powiedziała sucho.Nick nie wiedział co maa odpowiedzieć. Sky zaśmiała sie głośno.
-Gdybyś tylko widział swoją skwaszoną minę! Bezcenne.-zaśmiała się ponownie.
-Ależ idealnie odczytałas moje zamiary.-powiedział śmiertelnie poważnie. W jednej chwili pobladła.
-Żartujesz, prawda?-zaczęła sie peszyć dziewczyna. W jednej chwili zrobiła analizę, przystojny, wysportowany, często znika z klasy po jednym telefonie, jego akt nie ma w rejestrze policyjnym... Stella przeszukała kilkanaście archiwów i nic nie znalazła, więc dziewczyny uznały, że albo jest nie karany, albo jego bogaty ojciec pieniędzmi zatyka usta urzędnikom i prawnikom. Chłopak, widząc że dziewczyna prześwietla wzrokiem jego oczy zbliżył się do niej, wyczul jej wahanie.
-Boisz sie mnie?- zawinął jej ręce na talii. Sky przebiegł przyjemny dreszcz, zawiesiła mu ręce na szyi i przecząco pokiwała głową.Rytm jego serca zrównał się z jej. Oddechy przyśpieszyły, źrenice rozszerzyły się i wtedy zrozumieli, że z tej drogi nie ma już odwrotu.
Nick przyciągnął ją do siebie i pocałował, długo i namiętnie. Otworzył oczy i nie mógl uwierzyć, że właśnie a krucha postać skradła jego serce.Wyczekiwał reakcji dziewczyny, a ta patrzyła na niego z niewypowiedzianą fascynacją.To miłosne zawirowanie, przerwał dzwonek telefonu komórkowego. dziewczyna przeklęła w myślach i odebrała nieszczęsne połączenie.
-Halo?
-No cześć^^. Odbierzesz mnie ze szkoły?-odezwał się głos młodszej siostry Sky.
-Kathy! Yyy... oczywiście, będę jak obiecałam, ale dobiero za godzinę kończysz lekcje.-spojrzała na komórkę.
-Tak, ale wiesz, cieszę się, że w końcu będę miała swoją siostrę tylko dla siebie, to chciałam się upewnić, ze nie zapomniałaś.-tłumaczyła słodkim głosikiem dziewczynka.
-Będę na pewno, nic się nie martw.-odrzekła pewnie, i patrząc niepewnie na Nicka, dodała.
-Będę za godzinę, pod Buziaki-rozłączyła sie.
-Masz rację, powinniśmy wracać...-Nick wypuścił z objęc Sky.
-Yyy tak, to bardzo mądra decyzja.-rzekła odrywając sie od niego.
-Aron, pewno się stęsknił.-prychnął pod nosem i oboje wrócili do samochodu.W drodze powrotnej nastała grobowa cisza. Zatrzymali się na światłach.
-To nie tak jak myślisz...
-Jest zupełnie inaczej niż ci się wydaje ... -odrzekli w tym samym czasie,
-Proszę, mów pierwsza.-pozwolił Nick.
-Nienawidzę się spowiadać....-zagryzła zęby Sky.
-Wiem, jak to wygląda, myślisz, że jestem jedną z tych normalnych przepięknie nudnych dziewczyn.Nie jestem taka, jaka się wszystkim wydaję. Mam ogrom problemów ... i czarną przeszłość. Wiem, że to głupio brzmi, ale nie zmarnuj sobie mną przyszłości...-ciągnęła dalej.
-Dla mnie to też, nic wielkiego, udamy, ze nic się nie wydarzyło.-powiedział twardo. Właśnie do niego dotarło, że szpieg musi być niezależny i nie może mieć bliższych osób, a poza tym, to Anastazja pogruchotała mu serce doszczętnie.
-Skoro tak mówisz...-Sky z niewiadomych przyczyn zabolało to niemiłosiernie. Reszta drogi odbyła się w grobowej ciszy.Tylko spłoszone myśli Sky, rozsadzały jej głowę " Nie, nie zależy Ci. Zostaw to za sobą.To tylko kolega. Nic to dla niego nie znaczyło."
***
Nastał świt. Scarlett błogo spała, co prawda, mówiła przez sen i śmiała się sama do siebie, ale taka rozrywka to codzienność. Ospale przetarła oczy, witając nowy dzień.
-No nareszcie, myślałam, że będę Cię musiała z tego łózka wywlec siłą.-marudziła niewyraźna postać siedząca na fotelu, popijając kawę, której aromat rozniósł się na cały pokój.
-Coo?-wymamrotała dziewczyna, siadając na łóżku. Jej włosy wydawały się jakby po apokalipsie, a blada twarz wcale nie udoskanalała tego widoku.Dziewczyna przetarła ponownie oczy.
-Stellla? Którędy weszłaś?-zmrużyła oczy.
-To ja tu zadaje pytania.-powiedziała śmiertelnie poważnie. Sky ściągnęła kołdrę i podeszła do przyjaciółki.
-A Ty gdzie zgubiłaś koszulkę?-Tęczowa wybuchnęła śmiechem.Spoglądnęła na swoje ciało, rzeczywiście gdzieś zgubiła koszulę nocną.Zamiast niej wyraźnie charakterystyczny czerwony sportowy stanik zwracał uwagę.
-Aaaaa to... Ciepło było w nocy, widocznie ściągnęłam...-rozciągła ramiona, pokazując napis złotymi literami "Dobranoc kotku."
-Zagorzała singielka i taki napis? CZYŻBY MOJA SKY SIĘ....-krzyczała podekscytowana nowością.Przysiadła się na łózku.
-Nie krzycz tak, zwariowałaś ?! Wszyscy jeszcze śpią.Nie, ja nie znalazłam swojego Romea.-powiedziała dobitnie i upiła łyk kawy.
-Ehhh... Już miałam nadzieję.Przywiozłam ci sukienkę, z tego co słyszałam to będzie niezła impra. Przyjadą do waszej szkoły gazety, kamery. Będziesz sławna. A ja ? Ja będę jedynie żyć kolejny dzień bez nauczenia się skróconego wzoru mnożenia.To takie bolesne.-udała pokrzywdzoną.
-Dziecko szczęścia...-prychnęła Sky, zakładając nogę za nogę.
-Pożycz mi swój szary płaszcz.-rzuciła nie oczekiwanie.
-Wyciągnij sobie z szafy, idę się ogarnąć, a potem mnie podrzucisz do szkoły.I to wcale nie jest tak, że jedziesz w tym kierunku, prawda?-Sky przymrużyła oko.
-Okej, niech ci będzie, niech mój ród bankrutuje przez twoje nonszalanckie kaprysy.-skomentowała wystawiając ostatni paluszek z uszka filiżanki.
-I Królewna śnieżka pojedzie sobie karecą na salony.-uśmiechnęła się pod nosem i zniknęła w łazience.
***
-Długo jeszcze ?-Stella niecierpliwie postukała obcasem.
-I jak?-w drzwiach stanęła czarnowłosa piękność.
-Jak chcesz to potrafisz.Niezła laska.-zaakcentowała wgapiając się przez chwilę w przyjaciółkę.
-No to teraz mogę iść na ryby.-uśmiechnęła się i podniosła lewą brew.
-Spóźnimy się na łowy, choć wreszcie -ponagliła zrywając się z fotela i maszerując przed nią w szarym płaszczu, przed chwilą wygrzebanym w szafie.
-Wychodzisz już?-zaczepiła ich na schodach Helen w szlafroku w kokardki.
-Tak, bo się spóźnię. Będę dzisiaj koło 16, więc odbiorę ze szkoły Kate i pójdziemy na gofry.
-Dobrze. Jadę do kliniki dzisiaj wieczorem, ale zaczekam na was, żebyśmy się pożegnały.-powiedziała złamanym głosem.
-Nic się nie martw, będzie dobrze.Paaaa-pocieszyła mamę.W głębi ducha nienawidziła siebie za bezsilność, ale przeciez na oczach bliskich się nie załamie.
-Nie bierz na siebie za dużo, bo załamiesz się.-upomniała ją przyjaciółka, trzymając za dłoń.
-Wiem, wiem.-wsiadły do samochodu.
***
-Stój.-rozkazał Aaron.Widząc swojego brata udającego się do szkoły.
-Czego chcesz?-syknął Nick bezwzględnie, odwracając się. Utworzyli od siebie pewien dystans.
-Przypominam Ci o pakcie, wybrałem już jedną osobę.-rzekł twardo.Ciemnowłosy zastygnął w bezruchu.
-Kogo ?-wypuścił parę z ust.
-Scarlett.-odrzekł pewnie.Chłopak domyślił się, że jego reakcja nie może go zdradzić.Odwrócił się plecami i odszedł kilka kroków.
-Umowa to umowa.-powiedział i zostawił samego przyrodniego brata z jego gorylami.
***
Klasa Sky była zebrana tuż przed szkołą. Dziewczyna pomalowała usta czerwoną szminką. chciała wyglądać perfekcyjnie, już dawno zapomniała co to znaczy dla kogoś się stroić.
-Pamiętaj o oddychaniu.-mrugnęła jej Stell na pożegnanie i ruszyła przed siebie. Sky w pierwszej kolejności rozpoznała Amandę w różowej sukience, zlokalizowała swoją klasę.Patrycja stała z jakimś rudym chłopakiem, który jakoś nie przyciągał jej uwagi.Po sprawdzeniu obecności klas udała sie na salę. Sky debiutowała na czerwonym dywanie z koleżankami, fotka na insta zawsze dobra ;) Po nieskończeniu długim wyczytywaniu podziękowań przez dyrektora, Sky siedziała znudzona na krześle, unikając fotografów. Wkońcu nie wytrzymała i wyszła do łazienki, oczywiście przekonując siedząc ana krześle przy drzwiach nauczycielkę, że nie chce uciec. Weszła w boczny korytarz, gdy zauważyła , że zbliża się Aaron. Wiedziała, że coś jest nie w porządku. Szybko skręciła i oczywiście w ślepa uliczkę.
-Teraz to mam kłopoty.-spanikowała. Wtedy ktoś złapał ją za dłoń i wciągnął do schowka dla sprzątaczek.
-Co Ty wypr..-ktoś zasłonił jej usta dłonią. Nie dość, że w kantorku było strasznie ciemno, to nawet nie mogła rozpoznać głosu. Stawiany przez nią opór był bezcelowy.No świetnie! Jeszcze śmierdzi tytoniem. Sky zaczynała się bać, a gościu dalej ją trzyma. Po chwili rozkazał:
-Uciekamy.
-Czekaj! Cooo?!-krzyknęła zdezorientowana dziewczyna.
-Słuchaj starszego, dobrze na tym wyjdziesz.-dłoń wyszarpała ją z ciemnego pomieszczenia, upewniwszy się, że Aron nie wiedział gdzie tak nagle przepadła jego ofiara. Wybiegli na korytarz.
-Nicolas ?-poznała swojego bohatera.Jednak on nic nie odpowiedział tylko przyśpieszył kroku, prowadząc do bocznego wyjścia na parking.
-Stój! Dlaczego chcesz uciec?-wyrwała się Nicolasowi, któremu ten ruch nie przypadł do gustu.
-Nie rozumiesz, musimy wyjść.-oznajmił stanowczo.
-Obiecałam, że zaraz wrócę.-kłóciła się zła. Chłopak wziął głęboki oddech.
-Nie możesz mi zaufać?-zapytał próbując odciągać ją jak najdalej od tego miejsca.
-Nie jest tak prosto sądząc...-dziewczyna znowu swoje. Chłopak zobaczył na schodach swojego brata.Jego mina mówiła sama za siebie. Sky odwróciła się, przeczuwając, że coś jest nie w porządku.Zobaczyła wściekłego Arona ze sznurkiem w ręku. Bez zastanowienia ściągnęła szpilki, chwyciła dłoń Nicolasa i gnała co sił przed siebie.
-Tędy.-skręcił Nicolas prowadząc do swojego nowego białego Jaguara. Wskoczyli do środka.Aaron wraz z kumplami nie chciał odpuścić, na szczęście Nickolas w pełni opanował sztukę uciekania.
-Co Ty mu zrobiłeś?!-powiedziała wystraszona.
-Pokrzyżowałem plany.Dokonałem wyboru, który będzie dość nietypowy, jak na mnie.-oznajmił po chwili.
-Czekam na wyjaśnienie.
-Mówiłem, że to będzie najciekawszy dzień w twoim życiu.-zaśmiał się.
-Co ty do cholery robiłeś w kantorku?-pytała nie wiedząc o co chodzi.
-Paliłem.-wzruszył ramionami. Pędzili autostradą.
-Dokąd jedziemy?
-Porywam cię.
-Ucieknę.
-To cię będę szukał, póki nie znajdę.-namawiał ją.dziewczyna uśmiechnęła się.
-Dobra.Jesteś niemożliwy.I nie zamierzasz mi powiedzieć, co zrobiłeś Aronowi?-patrzyła na niego z góry.
-Nie.- Sky obraziła się. Patrzyła za okno, z pokrzywdzoną miną.
-Lubisz wszystko wiedzieć, prawda?-westchnął. Nie odzywała się.
-Zabiorę cię gdzies, gdzie jeszcze nie byłaś.-zaintrygował ją.
-Gdzie?-powiedziała z błyskiem w oku.Chłopak się zaśmiał.
***
Po 35 minutach śpiewania piosenki w samochodzie, wreszcie dojechali na miejsce.
-Jak tutaj jest pięknie ! Boże mój kochany! Tak! Jak te kwiatki się nazywają? chcę taki do domu!-radowała się dziewczyna.
-Nie wiem, ale kupię ci taki.Ostatnio masz dużo na głowie, to pomyślałem, że miło byłoby po prostu poleżeć na hamaku w sercu Królewskich ogrodów.-powiedział zarzucając sobie marynarkę na jedno ramię. Kroczyli wśród kilku kwiatów, po masie spadających z drzew kolorowych liści.
-Uwielbiam jesień, drzewa nadają niezwykłego koloru. Zupełnie jakby ktoś chodził z paletą barw, i nie kierując się opiniami innych malował to, co jemu się podoba.-powiedziała patrząc na ogromne drzewo nad sobą. Nie zauważyła, że chłopak cały czas się jej przyglądał,nie odpowiadając ani słowem.
-Hmm?-zapytała patrząc na ciągły, uważny wzrok towarzysza.
-Skąd Ty się wziełaś ?-zapytał cicho. Dziewczyna zmarszczyła czoło i wzruszyła ramionami.
-Nie wiem wszystkiego.-wyjaśniła pokornie.Chłopak uśmiechnął sie.
-A teraz na poważnie. Co my tutaj robimy?-zapytała z pełną powagą.Nick pochylił się tuż przy jej uchu.
-Chowamy się przed światem.
-Pytałam poważnie.-dostał od niej łokciem w brzuch.
-Muszę tutaj załatwić pewną sprawę, pomyślałem że takie ustępstwo od twojego nudnego życia ci się przyda.-puścił je oczko.
-Chyba Ty masz nudne życie.-zripostowała go. Sky nie doceniła prawdomówności swojego bohatera.Skąd niby miała wiedzieć.
-Nie sycz już tyle.Zaraz wracam, ciesz się widokami.Jak mówiłem, to jest najnudniejszy dzień w twoim życiu.-potwierdził. Kiwnęła głową.w geście pokoju.
-Wracaj szybko, bo się zanudzę na śmierć.
-Czekaj w napięciu.-
Telefon w kieszeni Nicka wydał śmieszną muzyczkę.
-Naprawdę Staruszku, muszę koniecznie ja brać sprzęty akurat teraz?!-podniosł głos.
-Tak,wiesz, że jest tylko jeden termin i to 5 minutowy, inaczej cię nie wpuszczą. coś jeszcze księżniczko? I co Ty robisz z tą dziewczyną w ogrodach Królewskich?-
-Coś, czego Ty nigdy nie robiłeś.
-Aaron wbił do ciebie na posesję. Kupiłem ci owczarka niemieckiego.Właśnie zastał nim poszczuty.-śmiał się Stary wcinając chińska zupkę błyskawiczną.
-Szkoda, że nie tygrysa. Będzie się mścił.-wyjaśniał przeskakując przez mur oddzielający ogrody królewskie z tutejszą największą w mieście Bazą Sprzętów Zakazanych. Najlepsze podsłuchy, kamerki, wszystko co potrzeba dla typowego tajnego agenta, szpiega albo bogacza, któremu się zachce Jamesa Bonda. Nick kochał w tym sklepie tylko jedno-anonimowość.
-To co mu zrobiłeś?
-Powiedzmy, że złamałem pakt.Zawsze stawiałem na dobro społeczności, poprzez poświęcenie jednej jednostki, a teraz nie wiem kompletnie nic.-rzucił Nick z zagryzionymi zębami.
-Skup się, bo wylecisz.-ostrzegł Stary. Przed obliczem chłopca stał niczym nie różniący się budynek, szary normalny sklep z artykułami budowlanymi. Darknes Hunter wszedł do lokalu, udal się korytarzem w stronę magazynu i zjechał windą aż na sam dół. Na piętro -50.
W tym samym czasie Sky, mogła spokojnie pozbierać myśli. Niczego nie świadoma o nietypowej pracy swojego kolegi.usiadła na ławce i opalała się na tym letnim słońcu.Czas na przemyślenia.
" Może życie nie jest takie brutalne jak myślę, bo przecież wszystko biegnie dalej. Swiat się nie zatrzyma. Z jednej strony Bill Kindom, do którego moja duma nie pozwala mi iśc po pomoc, z drugiej Helen, z trzeciej historia Lily, brak kasy, Aaron , który uwziął się na mnie, i jeszcze jeden psychol w zapasie.No pięknie ! O przeszłosci można zapomnieć, a te wyzwania to jakoś przeskoczę. Najważniejsze to nie przenieść niebezpieczeństwa na tych, których się kocha. Ale muszę być mało widoczna, żadnych skandali, żadnych konkursów pozaszkolnych, żadnych..."-z tych fascynujących problemów wybudził ją dźwięk telefonu.
-Halo ? Sky? Gdzieś Ty zniknęła? martwiłam się.-powiedział dziewczęcy głos.
-Och Patryca, przepraszam.Musiałam się ulotnić z tego wielkiego przedstawienia, Aaron był i najwyraźniej dalej jest na mnie wściekły, ja też nie chcę go widzieć.-
-Rozumiem, najważniejsze, zę nic ci nie jest. Gdzie teraz jesteś.?
-Nie miałam innego wyjścia,niż pojechałaś z Nick'iem do Ogrodów Królewskich.
-Jestes na randce z NICKIEM ! Przeszkadzam?-ożywiła się Pati.
-Pff. Co Ty mówisz, on nie jest w moim typie, to była konieczność, a poza tym to działo sie tak szybko, że ni jestem w stanie powiedzieć teraz gdzie błądzę i ... ma dzisiaj garnitur na sobie.-powiedziała chodząc po znakomitych zielonych zakątkach z wielkim uśmiechem. zatrzymała się obok fontanny.
-To takie romantyczne *.* Ale nie rób głupot mała, wiesz jacy "oni" są... nudzą się.-ostrzegła.
-Ja też Cię kocham. Jak było na Dniach Szkoły?-zmieniła temat.
-Dalej tu jestem. Dwie godziny witania samych gości....Mam ochotę sobię szczelić w łeb. Robimy za sztuczny tłum.-wzdychnęła.
-Współczuję. Kończe już, widzimy się jutro.idziesz na imprezę z Arthurem?-pożegnała się,
-Tak, idziemy się pobawić.Opowiesz mi wszystko.-upewniła się koleżanka.
-Nie będzie zapewne o czym.-wywróciła oczami i dotknęła ręką tafli wody..
Hunter podszedł do ściany, na której było pełno schowków. Przybliżył się do schowka nr 04082004 i kluczykiem przekręcił drzwiczki.W środku byla skórzana torba wraz z całym potrzebnym sprzętem, podszedł do kasy obok i wpłacił pieniądze na jego zamówienie, wszystko odbywało się komputerowo.Dopiero gdy przelew na okrągłą sumkę dotarł do sklepu, widna otworzyła się ponownie, a klient wyszedł niezauważony.
***
-Już jestes ?-zapytała zdziwiona dziewczyna.
-Jestem sprinterem.-przewrócił oczami Nick zarzucając dziewczynie marynarkę na jej ramiona.
-Chodż, pokaże ci pewne miejsce.-
-WoW stój...-wyszarpała się dziewczyna.
-Coś się stało ?-zapytał zdziwony.
-Zawsze tak mówią w horrorach, a potem wyląduję bez głowy, z uciętymi palcami na dnie rzeki.-powiedziała sucho.Nick nie wiedział co maa odpowiedzieć. Sky zaśmiała sie głośno.
-Gdybyś tylko widział swoją skwaszoną minę! Bezcenne.-zaśmiała się ponownie.
-Ależ idealnie odczytałas moje zamiary.-powiedział śmiertelnie poważnie. W jednej chwili pobladła.
-Żartujesz, prawda?-zaczęła sie peszyć dziewczyna. W jednej chwili zrobiła analizę, przystojny, wysportowany, często znika z klasy po jednym telefonie, jego akt nie ma w rejestrze policyjnym... Stella przeszukała kilkanaście archiwów i nic nie znalazła, więc dziewczyny uznały, że albo jest nie karany, albo jego bogaty ojciec pieniędzmi zatyka usta urzędnikom i prawnikom. Chłopak, widząc że dziewczyna prześwietla wzrokiem jego oczy zbliżył się do niej, wyczul jej wahanie.
-Boisz sie mnie?- zawinął jej ręce na talii. Sky przebiegł przyjemny dreszcz, zawiesiła mu ręce na szyi i przecząco pokiwała głową.Rytm jego serca zrównał się z jej. Oddechy przyśpieszyły, źrenice rozszerzyły się i wtedy zrozumieli, że z tej drogi nie ma już odwrotu.
Nick przyciągnął ją do siebie i pocałował, długo i namiętnie. Otworzył oczy i nie mógl uwierzyć, że właśnie a krucha postać skradła jego serce.Wyczekiwał reakcji dziewczyny, a ta patrzyła na niego z niewypowiedzianą fascynacją.To miłosne zawirowanie, przerwał dzwonek telefonu komórkowego. dziewczyna przeklęła w myślach i odebrała nieszczęsne połączenie.
-Halo?
-No cześć^^. Odbierzesz mnie ze szkoły?-odezwał się głos młodszej siostry Sky.
-Kathy! Yyy... oczywiście, będę jak obiecałam, ale dobiero za godzinę kończysz lekcje.-spojrzała na komórkę.
-Tak, ale wiesz, cieszę się, że w końcu będę miała swoją siostrę tylko dla siebie, to chciałam się upewnić, ze nie zapomniałaś.-tłumaczyła słodkim głosikiem dziewczynka.
-Będę na pewno, nic się nie martw.-odrzekła pewnie, i patrząc niepewnie na Nicka, dodała.
-Będę za godzinę, pod Buziaki-rozłączyła sie.
-Masz rację, powinniśmy wracać...-Nick wypuścił z objęc Sky.
-Yyy tak, to bardzo mądra decyzja.-rzekła odrywając sie od niego.
-Aron, pewno się stęsknił.-prychnął pod nosem i oboje wrócili do samochodu.W drodze powrotnej nastała grobowa cisza. Zatrzymali się na światłach.
-To nie tak jak myślisz...
-Jest zupełnie inaczej niż ci się wydaje ... -odrzekli w tym samym czasie,
-Proszę, mów pierwsza.-pozwolił Nick.
-Nienawidzę się spowiadać....-zagryzła zęby Sky.
-Wiem, jak to wygląda, myślisz, że jestem jedną z tych normalnych przepięknie nudnych dziewczyn.Nie jestem taka, jaka się wszystkim wydaję. Mam ogrom problemów ... i czarną przeszłość. Wiem, że to głupio brzmi, ale nie zmarnuj sobie mną przyszłości...-ciągnęła dalej.
-Dla mnie to też, nic wielkiego, udamy, ze nic się nie wydarzyło.-powiedział twardo. Właśnie do niego dotarło, że szpieg musi być niezależny i nie może mieć bliższych osób, a poza tym, to Anastazja pogruchotała mu serce doszczętnie.
-Skoro tak mówisz...-Sky z niewiadomych przyczyn zabolało to niemiłosiernie. Reszta drogi odbyła się w grobowej ciszy.Tylko spłoszone myśli Sky, rozsadzały jej głowę " Nie, nie zależy Ci. Zostaw to za sobą.To tylko kolega. Nic to dla niego nie znaczyło."
***
niedziela, 25 września 2016
Rozdział 3
***
-Czy wspominałem, że nie lubię szkoły?- przewrócił oczami zirytowany nastolatek.
-Nick, tysiąc razy-odrzekł ubrany w luźną, pomarańczową koszulkę chłopak o jedwabnej skórze.Obaj dumnie kroczyli korytarzem w markowych mundurach renomowanej szkoły. Młodsze, zagubione roczniki ustępowały im miejsca, próbując odnaleźć się w nowej szkole. Błyszczącej z pozoru jednak zbyt mrocznej.
-Twój ojciec wygrał przetarg na zlecenie.-oznajmił twardo chłopak.
-Tak, wiem. Jesteśmy znaczącą firmą na tym rynku.Ojciec obiecał, że kupi mi nowe Lamborghini. Laski piszczą.-zachwalał z wielkim uśmiechem. Nicolas spojrzał na niego wilkiem.
-Mózg sobie kup...Otaczasz się stereotypami, które są tak oklepane i denne, że mnie brzydzą.-skomentował oschle.
-Laski są łatwe....-burknął.-Jestem jedyny, który z Tobą jeszcze rozmawia i to nie dlatego, że mój ojciec jest pracownikiem twojego... -wypomniał mu dotkliwie.
-Wiem Lucky, lata ćwiczeń. Łaski bez.-skomentował i wszedł do klasy, czyniąc to w bardzo dobrym stylu.
-Widzisz go...
-Przez wakacje wyładniał..
-Ciekawe, czy szuka dziewczyny. Słyszałaś, co zrobiła jego eks?-dwie dziewczyny bardzo interesowały się jego osobą, zbyt głośno.
Chłopak spojrzał która to... Jak zawsze się nie mylił. Tleniona blondynka o imieniu Amber i jej ruda przyjaciółka Lexi. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Lubił imponować.Kochał hierarchię, a najbardziej to, że był na jej szczycie. Jednak szkoła... no cóż... do jego ulubionych zajęć nie należała.A przynajmniej ludzie.Pierwsza lekcja minęła bez przeszkód, podczas ćwiczeń blondynka dosiadła się do Nika. Jedynie ciągłe gapienie się na niego Amandy i jej idiotyczne odpowiedzi, denerwowały go śmiertelnie.
-Zawsze tak ładnie pisałeś ? Zawsze piszesz niebieskim? -zapytała wniebowzięta bliskością swojej miłości.
-Nie, od wczoraj.-przewrócił oczami. Chrząknęła.
-Ach tak...Ja piszę różowym, to mój kolor.-oznajmiła domagając odpowiedzi chłopaka...
-Tak, mój też.-uśmiechnął się. Uratował go dzwonek.
-Muszę iść na lekcje.-rzucił szybko wstając od stołu.
-Ale my tutaj mamy następną lekcję....-zezłościła się Amber.Chłopak nie żywił zbytnich uczuć do natrętnej znajomej. Nie miał od niej nic i w gruncie rzeczy nawet się mu podobała, ale czuł, że nie z taka laską powinien być.
-Z urodą się starasz, ale wytrzymać się nie da dłużej niż godzinę...-westchnął żałośnie.Wyszedł na podwórko na fajkę.
-Siema stary!-przywitali się znajomi.
-Ta.-przybił żółwika.
-Dasz jedną?-zapytał niepewnie.
-Nie.Ostatnia.-oznajmił twardo.
-A jeśli opowiem Ci gdzie jest twoja ex?-rzucił niespodziewanie licząc na swoją korzyść.Chłopakowi dym zatrzymał się w płucach.Ręka zadrżała.
-Nigdy więcej nie wspominaj jej przy mnie.-zagroził, szarpiąc za ubrania chłopaka...Ten nieźle się wystraszył.
-Dobra, sorry, sorry!!!-krzyczał.Nicolas puścił go na asfalt. Był wściekły.Nieobliczalny.
-Jesteś jakiś niekontrolowany!Chciałem tylko fajkę! -tłumaczył kolega, spiesząc się do wyjścia. W progu uderzył małą, czarną dziewczynę.
-Och!-krzyknęła i upuściła książki.Chłopak wyminął ją bez słowa.Zostawiając na klęczkach z porozrzucanymi w przejściu książkami i zeszytami.Nicolas odwrócił się słysząc wielkie "bum". Kartki pofrunęły przed podmuch wiatru tuż pod jego nogi.Spojrzał na kolejną niezdarną blondi.
Nic bardziej mylącego... Widział ciemną dziewczynę, którą jego oczy tak dawno nie widziały. Rzucił się do pomocy.
-Czy to twoje ?-zapytał spokojnie pokazując kartki juz prawie ogarniętej dziewczynie.
-Yy..tak, dziękuję,-powiedziała patrząc na podany dokument.
-Przepraszam, ale czy my się już wcześniej nie widzieliśmy?-zapytał próbując zwrócić na siebie uwagę.
-Trochę słaby tekst na....-spojrzała nad siebie. Zastygła w bezruchu. Otworzyła usta... W głowie krzyknęła "O MÓJ BOŻE!!! TO ON! JAK JA WYGLĄDAM!?"
-Spotkaliśmy się ostatnio..Jakoś znajoma twarz dla mnie.-uśmiechnął się pokazując białe zęby.Dziewczyna speszyła się bo cały czas na niego patrzyła.
-Yyy. Nie, znaczy ...Tak ! -powiedziała, gdy chłopak podał jej dłoń.Patrzyła na niego jak na obrazek.Zaśmiał się.
-Mocne wejście miałam?-wybuchnęła śmiechem.
-Aż za mocne, jesteś cała?-zapytał spokojnym tonem głosu.Spięta sytuacja przerodziła się w miłą atmosferę.
-Jeśli można nazwać dziewczynę, która w połowie semestru przychodzi do nowej szkoły "całą" ?
Coś pewnie zgubiłam.. Chyba nazywa się to szczęście.-rzekła..
-Będziesz chodzić do tej szkoły?-spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-Tak, dostałam stypendium.Moja wilka szansa. Stałam dzisiaj przed lustrem powtarzając, że "to musi być Twój szczęśliwy dzień " -dodała zmieszana.
-Jak w reklamie lotto...-puścił jej brewkę.
-Fakt, nie wiesz może gdzie jest sala numer 27 ? Skręciłam chyba w zły korytarz...Beznadziejnie być nowym.-westchnęła.
-Też mam tam lekcje. Będziesz w klasie 3A?-podniósł obie brwi.
-Czekaj, sprawdzę.. Tak mam zapisane przez sekretarkę.-wyznała zdenerwowana.
-Zaprowadzę Cię.Po prostu trzymaj się blisko mnie. Wprowadzę Cię.-zaproponował.Kiwnęła głową i niepewnie się uśmiechnęła.
-Gdzie masz mundurek?-powiedział prowadząc ją korytarzem omawiając poszczególne sale.
-Mundurek?-zapytała patrząc na swoje jeansy i bokserkę.
-Tak, jest obowiązkowy z tego co słyszałem.-przewrócił oczami.
-Będzie mnie kosztował dwie wypłaty. Obym wyglądała w nim tak dobrze jak Ty, bo inaczej to się chyba zastrzelę...- ugryzła się w język.
-Twój szef mdleje na Twój widok.Da Ci premię.-powiedział czule.
-Mhm.. Ts aaa.. -szepnęła bawiąc się kluczem od szafki.Chłopak wyczuł jej nie pewność.
-To tutaj.Boisz się?-zapytał zdziwiony.
-Ja się niczego nie boję.-wyprostowała się.Weszli do klasy, bez większych pytań Scarlett usiadła na miejscu przy oknie.Od razu zyskała sympatię klasy, nawiązała nowe znajomości, bez problemu została doceniona przy tablicy i na testach, mimo kilku pomyłek w zadaniach z matmy.
-Mamy geniusza z polskiego! 100% diagnozującego.Wypracowanie to złoto! -podniecał się nauczyciel. dziewczyna miała zaróżowione policzki.
-To nic wielkiego..-wyszeptała nie śmiało.
-Właśnie, że to wielkie! Jesteś świetna! -pochwaliła ją koleżanka z ławki.
-Pati, przestań proszę...-uciszała ją dziewczyna.
-Zdolności, zdolności !!!-bił brawo nauczyciel. Dziewczynę podniosło to na duchu.Mimo fatalnego wejścia, szkoła bardzo jej się spodobała.za to ona olśniła inteligentem nieugiętego dotąd Nicolasa.Myślała, że odnajdzie się w tej szkole, aż drzwi otworzyły się i stanął w nich Aaron.W klasie zapanowała cisza.
-Tęskniliście?-uśmiechnął się złowieszczo.
-Aaron siadaj.-rozkazał nauczyciel.
-Mordo, mamy nową do dręczenia!-wskazał na Sky chłopak, który prze taranował ją w przejściu. Sky pobladła, a Aaron zatrzymał się by na nią spojrzeć. Uśmiech spadł mu z twarzy. Sky pobladła i zagryzła zęby, w żadnym razie nawet na niego nie popatrzyła. Chłopak usiadł do ławki i ogłosił:
-To moja szczególna ofiara.-wydal wyrok śmierci. W klasie powstał pomruk.
***
-W pierwszej klasie, dręczył dziewczynę dopóki nie przeniosła się ze szkoły.Teraz jest w psychiatryku. A to tylko jedna z legend.-tłumaczyła koleżanka o ślicznych, brązowych kręconych włosach.
-Nie strasz mnie.-zagryzła wargę Sky i poprawiła plecak.
-To jest fakt.-uświadomiła ją.
-Wykarmiła mnie wilczyca.-powiedziała śmiertelnie poważnie i obie wybuchnęły śmiechem.
-Sky, ten rudy mnie prześladuje.-oznajmiła
-W Tobie przynajmniej ktoś się kocha.-uniosła brew roześmiana Sky.
-W Tobie nie ?-puściła jej perskie oko.
-Hmm?-zaczerwieniła sie Scarlett.
-Sky, jesteś tutaj tylko miesiąc, a moja koleżanka mówiła mi, że Amber już mówi, że wpadłaś w oko samemu Blackgod. On to jest romantyk ponad wszystko.... Dla swojej dziewczyny potrafił zrobić wszystko, posunąć się do niemożliwości i...
-O mnie mówicie.-dziewczyny dębiały.Przed nimi stał chłopak o ciemnej karnacji.
-Aaron.Nie.-powiedziała Patrycja wrednie.Starała się bronić swojej koleżanki jak worek złota.
-Nic straconego. Chcę porozmawiać ze Sky na osobności.-oznajmił koleżance.
-Nie mamy o czym.-odburknęła czarnowłosa.
-Spieszy nam się.-stanęła murem.
-To nie była prośba.-zakończył.
-Ja też nie żartowałam.-zmarszczyła brwi, próbują go wyminąć. Dwa ognie.
-W takim razie może opowiem koleżance, jak szalałaś na....
-Masz 5 minut!-przerwała mu zawstydzona dziewczyna.Kiwnęła koleżance odnośnie kierunku.
-Co to było?!-uderzyła go w plecy.
-Szantaż. Jesteś mało spostrzegawcza.-uśmiechnął się.
-Czego chcesz?-zapytała dziewczyna wyciągając z kieszeni portfel.
-Randki.
-Chyba śnisz.-dziewczyna była zszokowana, po tym co jej zrobił nie miała ochoty go nawet oglądać.Chłopak obudził się niczym dostał wiadrem z zimną wodą.Za Sky spojrzał nadchodzącego Nicolasa.
-Więc sprawie, że ta szkoła stanie się twoim koszmarem,-zagroził.
-Widzę, że gawędzicie miło o mojej osobie. ;).-zarzucił ramię na zdenerwowaną dziewczynę.
-Nie jesteś pępkiem świata Blackgod.-pokazał zęby Aaron.
-Tylko Tobie się tak wydaje ;)-zaostrzył sytuację.
-Wcinasz się miedzy mnie, a moją ofiarą.-spojrzał na Sky . Dziewczyna była bliska napadu gniewu.
-Jedyną ofiarą losu, jaką widzę, jesteś Ty.Nieudany podryw, jak przykro ;(.-smutał Nicolas.
-Jeszcze z Tb nie skończyłem.-oznajmił Aaron widząc dyrektora na schodach szkoły. dziewczyna wzięła głęboki wdech.
-Nic tak ciśnienia nie podnosi jak on.Nawet kawa.-rozluźnił atmosferę.
-Dziękuję.-rzuciła zdezorientowana dziewczyna.
-Wystraszyłaś się?-zmarszczył czoło.
-Nie, po prostu poznałam go totalnie innego, to szok.-rzuciła niepewnie.
-Ludzie świetnie udają, trudno kogoś rozszyfrować po krótkiej chwili.-podniósł brew. Dziewczyna, zafascynowana bliskością chłopaka, odprowadzała wzrokiem Aarona.Ciekawe co ją teraz będzie czekać.
-Mógłbyś...Ludzie z okien, patrzą.-znacząco chrząknęła aby zdjął jej ramię z karku.Chłopak jednak delikatnie odsunął ramię i poprawił jej nowy mundurek, kołnierz bowiem był przegięty w jedną ze stron. Dziewczyna zaczęła się mu przyglądać. Był przystojny. I to jak piekielnie bardzo.
-Do twarzy Ci w tym mundurku.-oznajmił. Kończąc tą czynność specjalnie musnął policzek Czarnej, wywołując u niej dreszcz.
-Mówisz tak, żebym dwie wypłaty nie żałowała.-prychnęła Czarna i zachowała swoją bezpieczną odległość.
-Chodź, bo przez Ciebie się spóznimy.-kiwnął chłopak poprawiając garnitur. Bezbłędny.Obłędny.
-Mam małe nogi.-wykrzyczała dziewczyna.
-A tak w ogóle... Dlaczego mi pomogłeś?-była czujna. Chciała sprawdzić reakcje Nicolasa. Ten zrobił coś nieoczekiwanego. Przynajmniej niespotykanego. Zielona ściana, obok której szła Sky, stała się jej wrogiem. Chłopak zagrodził ramieniem przestrzeń z obu stron.
-Bo może chciałem Cię zobaczyć..Być może chciałem Cię dotknąć, poczuć zapach Twoich perfum, poczuć na sobie Twój oddech....-szeptał, patrząc jej głęboko w oczy.Ona tylko głęboko oddychała.
-Nie jestem zabawką.-powiedziała zamykając oczy.Drzwi się otworzyły, a z nich wyszła profesorka.Chłopak i dziewczyna momentalnie stanęli na baczność.
-Co Wy tu jeszcze robicie! Marsz na lekcje.-powiedziała w mig. Idąc korytarzem panowała krępująca cisza. Chłopak nagle wypalił..
-Twoja koleżanka przybiegła, histeryzowała, że Aaron chce Cię zabić. Jest spoko, trzymaj się niej.- powiedział z grobową miną.
-Ach, tak.-wydusiła Czarna. Nicolas otworzył jej drzwi do klasy.
-Show time, baby.-uśmiechnął się.
W klasie był tylko jeden dwuosobowy stolik wolny. Chłopak i dziewczyna zerkali na siebie kolejno, ale każde udawało, że nic nie czuje, zupełna cisza.
"Jaka ze mnie jest idiotka..."-myślała Sky. "Boże, co ze mnie za idiota"-myślał Nicolas."Jaki idiota ze mnie"-myślał Aaron, widząc dziewczynę, o której nie mógł zapomnieć i znienawidzonego wroga.
***
-Hmm.-chrząknął na przerwie ciemnowłosy lecz ona dalej siedziała wyprostowana.
-Chcesz kawę? -zapytał po chwili.
-Nie.-odrzekła nerwowo.
-Co się stało ?-zapytała zaciekawiona Patrycja, gdy kolega wyszedł z klasy.
-Mam ochotę umrzeć.-odrzekła zrezygnowana.
-Nie jesteś beznadziejna, wstawaj. Idziesz ze mną do sklepiku po sok..-pokrzepiła ją koleżanka. Dziewczyna miała tysiąc myśli, jak mogła w tamtej sytuacji postąpić, jednak spokojnie szła za znajomą. Wlekła się jak rasowa pokraka, bez życia. Nagle przed nią stanęła osoba, której wcale nie chciała zobaczyć.
-Andrew, to ta mała!-krzyknął umięśniony maturzysta.Dziewczyna wyrwała się z dumań.
-Jestem Sky.-uśmiechnęła się.Chłopcy zmroczyli się na nią.
-To ta laska, o której mówił Aaron.-zmówili się cicho.
-Co?-zapytała ponownie, ale jej odpowiedź odbiła się ciszą.Patrzyli na nią z góry.
-Zazwyczaj wybierał brzydsze.-wzdychał grubas.
-Chyba, że idziemy pomęczyć Miachael'a, ostatnio był chory.Biedactwo.-zaśmiał się jeden.
-Ją zostawimy na deser.-namawiał jeden z nich. Scarlett nie rozumiała o co może im chodzić.
-Tęskniłaś ?-powiedział męski głos zza nią, podnosząc prawą brew.
-Jakoś nie miałam humoru.-mruknęła i wyminęła go ociężale.Aaron nie bywał często w szkole, więc nie widywał się z Sky. Odeszła parę kroków, jednak poczuła mocne szarpnięcie w tył.
-Co Ty wyprawiasz ?!-oburzyła się.Dopiero teraz zauważyła, że wszyscy uczniowie na korytarzu patrzyli wprost na nich.
-Nigdy więcej nie waż się mnie ignorować.Nie zapominaj, że jesteś nowa.-wycedził wściekły.Scarlett wytrzeszczyła oczy.
-Aaron, chodź zostawimy jej w klasie niespodziankę.-poklepał go po ramieniu w stylu uznania grubas.Jednak on niebezpiecznie przybliżył się do niej, więc ona oddalała się, aż nie przyparła się o ścianę. On uderzył pięścią o ścianę.
-Masz się mnie słuchać.-powiedział znacząco.Nawet nie wiedziała co powiedzieć.Popatrzyła wokół siebie. Każdy, absolutnie KAŻDY udawał, że nie widzi.Popatrzyła na niego wystraszona i pokiwała głową.
-Tak ma być z każdym. Musicie się mnie słuchać. Albo skończycie jak Anastazja.Mogę wszystko, widzę wszystko, wiem o Was wszystko. Nie zapominajcie tego.-upomniał z wrogą miną.
-Bo niby masz nad wszystkim władzę?-rzucił nagle głos z widowni.
-Kto to powiedział?-wykrzyknął Aaron, pełen nienawiści. Zapadła cisza. Każdy stał w bezruchu.
-Nie potrafisz nawet siebie kontrolować.Ofiaro.-rzucił trzeźwym głosem Nicolas i podszedł wprost do swego wroga.Aaron poczuł się niepewnie.
-Pan Piekieł we własnej osobie. Od kiedy pomagasz innym? Zawsze to Ty ich dręczyłeś.Nauczycielu.-wyśmiał chłopaka.
-Ale się zmieniłem. Dorosłem.Tobie też to radzę.Koniec przedstawienia.-rzucił spokojnie.
-Uciekaj.-szepnął dziewczynie do ucha. Sky próbowała zejść z punktu zamieszania. Patrycja pociągła ją za rękę w stronę wyjścia.
-Było miło Sky, do następnego razu.-uśmiechnął się Aaron.Nawet się nie odwróciła.
-Jebany książę.-burknął do Nicolasa i odszedł zły.
-Na prawdę nie wiem, dlaczego jesteś moim bratem.-prychnął Nicolas pod nosem.
****
-Trzymasz się ?-dopytywała Patrycja.
-Taak. Znaczy nie wiem co się właśnie stało.-usiadła na murku blada Sky.
-Nicolas nigdy jeszcze nie stanął w takim stopniu w czyjeś obronie.-uniosła brwi Pati.
-Czy on kiedyś był "bad boy'em"?-zapytała zdziwiona.
-Kiedyś? Dalej jest sexowny i niebezpieczny.Jesteś tutaj od miesiąca i nikt Ci tego nie powiedział?-wyczeszczyła oczy z niedowierzania.
-Plotki mnie nie interesują.-oznajmiła twardo.
-Ale opowiedz.-
-Spóźnimy się na lekcje, poza tym nie wiem czy to w 100% prawda, są różne wersje tego...-marudziła wywracając oczami.
-Powiedź mi.-prosiła słodko.
-Ehhhh...-wzdychała głośno.
-Dla Ciebie-uśmiechnęła się.
-A więc?-ponaglała Sky. Była tego cholernie ciekawa, co się stało, że tak diametralnie się zmienił.
-Gdy weszłam do tej szkoły, była legenda o dwóch nienawidzących się braciach. Jeden gorszy od drugiego.Obaj przystojni nieziemsko*.*.Wyczyniali razem straszne rzeczy, gnębili pierwszaków emocjonalnie.Kilka razy wzywano rodziców dzieci, ponieważ nie chciały chodzić do tej szkoły.Aaron i Nicolas byli okropni...
-To oni są braćmi ?!-przerwała im dziewczyna, niemal podskoczyła na tą wieść.
-Nie przerywaj, ale tak. Niklas jest pierworodny, a Aaron jest synem kochanki jego ojca.Obaj noszą jego nazwisko-Blackgod. Od zawsze konkurują, ciekawe jak podzielą firmę po śmierci ojca....Ale wracając do głównego motywu. Nicolas zakochał się, bardzo wydoroślał, zaczął się uczyć, nie widział poza niej świata. Każda dziewczyna zazdrościła jej. Była piękną blondynką o niebieskich oczach.Gdy wyszło na jaw, że się spotykają Aaron starał się ją zniszczyć,ale Nicolas poszedł na ustępstwo i zawarli pakt. Nicolas zrezygnował z wszystkiego co kochał. Oddał mu nawet swój samochód, podobno poprał przy ojcu, żeby Aaron mógł nosić nazwisko Blackgod'ów. Zrobił wszystko, nawet dał się upokorzyć Aaronowi w oczach ojca, na jakimś bankiecie. Wtedy Anastazja przespała się z jakimś gościem.Wyznała Nicolasowi, że była z nim tylko dla pieniędzy, nigdy go nie kochała. On dał jej wszystko, ona nigdy nie zrobiłaby dla niego nic.Teraz jest dziwką na rogu Whiterost. Widziałam ją ostatnio zniszczoną przez narkotyki. Ale nigdy nic nie powiem na Nicolasa. Do końca o nią walczył, zawsze był jej wierny. Potem wyjechał do USA. Odciął się od rodziny i dopiero niedawno wrócił.-Patrycja spojrzała na Czarną.
-Dlaczego płaczesz?-zapytała zdziwiona.
-Ja nie wiem.. To było takie...-szlochała.Przytuliła koleżankę. To była piękna historia.Serce krajało się czarnowłosej dziewczynie.
-Chciałabym przeżyć kiedyś coś takiego.-uśmiechnęła się i otarła łzy.
-Miłość istnieje. Mój Arthur nie jest romantykiem,ale od zawsze był przy mnie. I to jest moja prawdziwa miłość.-oznajmiła zamyślona Patrycja.
-Oby na całe życie.-rzuciła krzepko Sky.
-Szykuj długopisik, pani Żyleta nie lubi spóźnień.-pokręciła głową.
-Będzie pała.-wyśmiała szatynka.
***
Dziewczyny wróciły do klasy. Idąc do swojej ławki czuła wzrok dwóch chłopaków na sobie.Siedziała cicho do końca zajęć, potem wzięła torbę i dając dyskretny znak Patrycji opuściła salę równo z dzwonkiem.Wychodząc przed budynek, kumple Aarona rzucali do niej żałosne teksty, starała się je ignorować. W końcu otoczyli ją, do towarzystwa doszedł Aaron.
-Gdzie się tak śpieszysz?-rzucił uśmiechnięty.
-Nie twoja sprawa.-syknęła ze spuszczoną głową.
-Pokażę Ci, co robię z takimi osobami, które mi tak odpowiadają.-kiwnął na jakiegoś wątłego chłopaczka, który klęczał dotąd w kącie. Miał okulary i w jego oczach kryło się przerażenie.
-Michael, idź coś zjedź wyglądasz na głodnego...-chłopak chciał wejść do szkoły, ale Aaron dodał:
-Świnie jedzą ze śmietnika...
Chłopak podszedł do kubła na śmieci i wyciągnął jakiś jogurt, następnie go wypił.Nikt z gapiów nie reagował.
-Co Ty robisz?! Zostaw to!!-czarna podbiegła i wytrąciła z ręki blond chłopakowi opakowanie.
-Zostaw. Ja muszę robić to co mi każą.Inaczej nigdy się od nich nie uwolnię. Nie buntuj się.-mówił cienkim głosem.Mocnym szarpnięciem odwrócił ją Aaron.
-Dlatego nigdy więcej mi tak nie odpowiadaj.Chcesz przecież zostać w tej szkole.Przeżyć ją bezboleśnie.-mówił opiekuńczo.
-Nie boję się bólu, gnoju.Grozisz mi ? W życiu przeżyłam więcej niż Ty kiedykolwiek zrobiłeś.A teraz dasz mi spokój. -dyktowała dziewczyna twardym tonem. Zaskoczony tą odpowiedzią Aaron usmiechnął się.
-Ja Ci pokazę..-ruszył na przód jeden z mięśniaków.Aaron zatrzymał go ręką.
-Niech idzie.-oznajmił. Sky zostawiła wszystkich w tyle.Zaczęła biec przez rynek, była spóźniona do pracy. Tam również nie miała łatwo.Przez nieuwagę przecięła sobie podłożonym przez rudą nożem w pianie. Do domu szła na nogach, ponieważ musiała do późna odpracować spóźnienie, przegapiając autobus. Czuła się jak trup. Wyszła ze supermarketu, ponieważ obiecała zrobić zakupy na jutro.Samochód zajechał jej drogę, Sky odsunęła się gwałtownie. Miała najgorsze obawy. czyżby ją znaleźli? Za kierownicy wysiadł ciemny chłopak.
-Wsiadaj.-powiedział zabierając jej z dłoni siatkę z zakupami i otwierając drzwi samochodu.
-Yyyymmm.Tobie też cześć.-powiedziała zaskoczona jego obecnością.Ruchem głowy kazał jej wsiąść.Usiadła na miejsce. Chłopak odłożył do bagażnika jej siatki i plecak, po czym wskoczył na miejsce.Zapanowała cisza.
-Gdzie mieszkasz?-zapytał Nick opamiętawszy się, że " przecież nie wie".
-Green Sreet 22. Mamy spory kawałek przed sobą.żałuj, że się zgodziłeś mnie podwieźć.-skomentowała normalnym tonem.
-Tak, prawdziwa bankrutacja na benzynie.-rzucił poważnie. Zaśmiała się ciepło.
Spojrzał na nią po krótkiej chwili, ciągle mu się przyglądała.
-No co ?-zapytał skrywając uśmiech.
-Kocham sarkazmy.Myślałam, ze tacy ludzie juz dawno wymarli.-odrzekła uśmiechając się.Oparła o siedzenie głową.
-Ciężki dzień?Omijasz kolejki chodząc o północy do sklepu ?-zapytał spoglądając na jej pozycję.Miała na sobie krótkie, odsłaniające całe nogi spodenki i mokrą od piany czerwoną koszulkę. -Norma. Poluje na niskie ceny o północy. Coraz bliżej zimy, nie sądzisz? Słońce zachodzi szybciej, coraz mniej czasu, nawet wiatr jest zimny.-zmieniła temat licząc, że ominie ten nieprzyjemny temat. Wyczuł to.
-Jest Ci zimno?-delikatnie chwycił jej dłoń na kolanie. Sky syknęła i cofnęła dłoń.
-Kto Ci to zrobił?-zmarszczył brwi, zacisnął szczękę.Na początku nie wiedziała co odpowiedzieć.
-Jestem rasową blondynką. Skaleczyłam się na nożu.-oznajmiła spuszczając głowę, licząc, że chłopak ją wyśmieje.
-Jak to się stało ?-zapytał zjeżdżając na pobocze.
-Nie zauważyłam go w pianie, a kiedy poczułam było już za późno. Ale to mnie nie boli.-wyjaśniła spokojnie. Nicolas zatrzymał samochód.
-Ale mnie kłamiesz.-rzucił pod nosem i sięgnął ramieniem na tylne siedzenia. Wyciągnął apteczkę samochodową,oświecił lampkę, następnie otworzył ją i zaczął przeszukiwać.
-Podaj mi dłoń.-rozkazał.
-To nic poważnego.-bagatelizowała ranę.Jednak on nalegał. Niechętnie podała mu dłoń.Oczom Nickolasa ukazały się różnego rodzaju i wielkości rany i blizny na całej dłoni. Jednak nie były to rany po żyletce, a liczne zadrapania, zranienia.Przez chwilę patrzył na nie i poczuł wzrok Sky na sobie.Delikatnie przemył ranę i zabandażował.Nie spuszczała z niego oczu.
-Dziękuję.-szepnęła.
-To tylko rana, nic wielkiego...
-To też. Mam na myśli sytuację z Aaronem.Tylko Ty mi wtedy pomogłeś.-przypomniała.Nick skończył czynność i odłożył apteczkę. Później spojrzał na nią i czule rzekł:
-Zawsze będę Cie chronił.
Dziewczyna nie miała wątpliwości co do szczerości tej obietnicy.Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę.
-Dodam tylko trochę ciepła.-powiedział włączając ogrzewanie. Zsunęła się z powrotem na siedzenie.
-Co tak późno kupujesz? Wódkę?-zapytała zarumieniona.
-Fajki. -spoglądnął na nią.
-Wypadało by to rzucić.-odparła.
-Wypadało by. -przytaknął.
-Jutro mamy święta. -syknął.
-Nie lubisz?-zapytała zaintrygowana.
-To będzie najnudniejszy dzień w Twoim życiu,większość osób ucieka z sali.-wyjasnił skręcając do uliczki.
-Uprzedź nauczyciela, że mogę się spóźnić, mam kilka spraw do załatwienia.-wnioskowała.Stanął przed jej domem.
-Dobrze.-powiedział wysiadając pierwszy. Poszedł do bagażnika, wyciągnął zakupy, otworzył jej drzwi. Dziewczynie za każdym cholernym razem imponowało to niezmiernie.
-Dzięki, widzimy się jutro.-powiedziała wzdychając.
-Mam nadzieję.A .. byłbym zapomniał.-odrzekł po chwili.
-Tak?-zapytała zmęczona.
-Pachniesz płynem do naczyń.Robię się głodny.-oblizał usta.
-Łap niskie ceny w kolejce.-dowaliła mu ostro. Nick uśmiechnął się, doskonale wiedział, co ma myśli.Weszła na drewniany ganek i otworzyła drzwi.
-Cześć mamo...-powiedziała wchodząc do domu.
-Hej Sky, dlaczego tak późno? Martwiłam się.-oznajmiła siedząca na fotelu Helen.
-Przegapiłam autobus, spóźniłam się do pracy, ogólnie strasznie pechowy dzień.-marudziła opierając się o ramę progu.
-Moje kochane biedactwo.-Helen uściskała ją mocno.
-Chodź coś zjeść, zrobiłam Ci naleśniki. Po całym dniu powinnaś zjeść ich przynajmniej sto.-powiedziała wchodząc do kuchni.Dziewczyna wzięła dwie torby z zakupami i położyła je na stół.
-Nie było już serka wiejskiego, wzięłam śmietankowy.-oznajmiła uśmiechając się znowu. Z kieszeni wyciągnęła swoją miesięczną wypłatę. Odłożyła sobie tylko na wartość miesięcznika autobusowego a resztę rozdzieliła po połowie do słoika z napisem "na leki" i "rachunki domowe", starannie zakopała kilogramami cukru, tworząc ścianę.
-Jesteś bardzo pomysłowa, mówiłam Ci.-zaśmiała się mama.
-Idę się wykąpać, zaraz wracam.-oznajmiła dziewczyna zrzucając plecak."Spocone ciało, tłuste włosy..wyglądam niezmiernie sex'ownie" -zaśmiała sie i wzięła przyjemnie odświeżający prysznic.Zazwyczaj śpiewała, dzisiaj nawet na to nie miała ochoty. Wskoczyła do piżamki i zjadła ciepły posiłek. Wytłumaczyła kilka zadań domowych Katherine i wtedy nareszcie się położyła.
-Nie dasz się przecież złamać takim małym trudnością...-powiedziała w duchu.Zadzwonił telefon.
-Stella, nawet nie wiesz jak się cieszę, że dzwonisz... Masz czas?-zapytała niemalże płacząc.
-Dla Ciebie zawsze. Stało się coś?-zapytała zdenerwowana. Dziewczyna przez łzy opowiedziała jej cały dzień...Zatrzymała się jednak na moment...Podsłuchujący dalej dziewczynę chłopak chciał najbardziej usłyszeć jej zdanie o nim.
-Co sądzisz o tym całym Nicolasie?-zapytała Tęczowa. Dziewczyna wzięła głęboki wdech.
-No co ...? Lubię go, jako jedyny nie bał się stanąć w mojej obronie...-mówiła dziewczyna.Chłopakowi serce zaczęło bić szybciej.
-... ale nosi okropne buty do tego mundurka...Tak bardzo mu nie pasują...-mówiła dalej.Nicolas zerwał się z łóżka.
-Coooo?! to są droższe buty od całego jej domu!Pff. Bezczelna.-rzucił głośnikiem o podłogę wzburzony mężczyzna.
-Ale nie wiem co tak na prawdę o mnie uważa.Dlatego nie będę się narzucać.A może to tylko zwykły flirt?pewnie każdą tak się bawi.Nie jestem łatwa.Znam go tylko miesiąc.-powiedziała Sky z głową w poduszce.
-Kochanie, masz we mnie wsparcie, pamiętaj.Zawsze mogę zagrozić Aaronowi, jebanemu idiocie. Idę na imprezę, idziesz ze mną?-zapytała Stella ubierając szpilki.
-Nie chcę skończyć jak ostatnio.Aaron to jakiś potwór.Nie mam sił...-powiedziała zamykając oczy.
Ale jutro za to sie nie uczycie, bo macie jakieś święta trzech szkół, a ja muszę iść na dwie matematyki.Kto ma gorzej ? Liam był u mnie. Nawet nie wiem, dlaczego się z nim przyjaźnię.Był jakiś niewyraźny, zmieszany, coś go gnębi. Oczywiście skarżył mi się, że nie masz dla nas czasu, że nawet nie odpisujesz na sms'y.Masz 2 minuty od jego szkołę, a nigdy go nie odwiedzisz, pewnie zadajesz się z jakimiś świrami.Kupiłam Ci białą sukienkę, bo widzę ostatnio, że chodzisz jak ofiara losu. Podrzucę Ci ją rano, bo jutro jest wielki dzień.Głośno o nim wszędzie. Przynajmniej będziesz sexi. Dopisałas trochę swojego bloga? Ile jeszcze masz do zakończenia twojej debiutanckiej powieści? Muszę ja 1 przeczytać.Jutro idziesz na autobus czy Lio pod Ciebie podskoczy?-odpowiedziała jej cisza.
-Sky?Halo?Śpisz już ?.......Kolorowych kochanie.-rozłączyła się Stell.
-Ja Ciebie też..-wyszeptała przez sen Czarna.
****
Good night all of you <3 3="" ky="" p="" sky="">3>
-Czy wspominałem, że nie lubię szkoły?- przewrócił oczami zirytowany nastolatek.
-Nick, tysiąc razy-odrzekł ubrany w luźną, pomarańczową koszulkę chłopak o jedwabnej skórze.Obaj dumnie kroczyli korytarzem w markowych mundurach renomowanej szkoły. Młodsze, zagubione roczniki ustępowały im miejsca, próbując odnaleźć się w nowej szkole. Błyszczącej z pozoru jednak zbyt mrocznej.
-Twój ojciec wygrał przetarg na zlecenie.-oznajmił twardo chłopak.
-Tak, wiem. Jesteśmy znaczącą firmą na tym rynku.Ojciec obiecał, że kupi mi nowe Lamborghini. Laski piszczą.-zachwalał z wielkim uśmiechem. Nicolas spojrzał na niego wilkiem.
-Mózg sobie kup...Otaczasz się stereotypami, które są tak oklepane i denne, że mnie brzydzą.-skomentował oschle.
-Laski są łatwe....-burknął.-Jestem jedyny, który z Tobą jeszcze rozmawia i to nie dlatego, że mój ojciec jest pracownikiem twojego... -wypomniał mu dotkliwie.
-Wiem Lucky, lata ćwiczeń. Łaski bez.-skomentował i wszedł do klasy, czyniąc to w bardzo dobrym stylu.
-Widzisz go...
-Przez wakacje wyładniał..
-Ciekawe, czy szuka dziewczyny. Słyszałaś, co zrobiła jego eks?-dwie dziewczyny bardzo interesowały się jego osobą, zbyt głośno.
Chłopak spojrzał która to... Jak zawsze się nie mylił. Tleniona blondynka o imieniu Amber i jej ruda przyjaciółka Lexi. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Lubił imponować.Kochał hierarchię, a najbardziej to, że był na jej szczycie. Jednak szkoła... no cóż... do jego ulubionych zajęć nie należała.A przynajmniej ludzie.Pierwsza lekcja minęła bez przeszkód, podczas ćwiczeń blondynka dosiadła się do Nika. Jedynie ciągłe gapienie się na niego Amandy i jej idiotyczne odpowiedzi, denerwowały go śmiertelnie.
-Zawsze tak ładnie pisałeś ? Zawsze piszesz niebieskim? -zapytała wniebowzięta bliskością swojej miłości.
-Nie, od wczoraj.-przewrócił oczami. Chrząknęła.
-Ach tak...Ja piszę różowym, to mój kolor.-oznajmiła domagając odpowiedzi chłopaka...
-Tak, mój też.-uśmiechnął się. Uratował go dzwonek.
-Muszę iść na lekcje.-rzucił szybko wstając od stołu.
-Ale my tutaj mamy następną lekcję....-zezłościła się Amber.Chłopak nie żywił zbytnich uczuć do natrętnej znajomej. Nie miał od niej nic i w gruncie rzeczy nawet się mu podobała, ale czuł, że nie z taka laską powinien być.
-Z urodą się starasz, ale wytrzymać się nie da dłużej niż godzinę...-westchnął żałośnie.Wyszedł na podwórko na fajkę.
-Siema stary!-przywitali się znajomi.
-Ta.-przybił żółwika.
-Dasz jedną?-zapytał niepewnie.
-Nie.Ostatnia.-oznajmił twardo.
-A jeśli opowiem Ci gdzie jest twoja ex?-rzucił niespodziewanie licząc na swoją korzyść.Chłopakowi dym zatrzymał się w płucach.Ręka zadrżała.
-Nigdy więcej nie wspominaj jej przy mnie.-zagroził, szarpiąc za ubrania chłopaka...Ten nieźle się wystraszył.
-Dobra, sorry, sorry!!!-krzyczał.Nicolas puścił go na asfalt. Był wściekły.Nieobliczalny.
-Jesteś jakiś niekontrolowany!Chciałem tylko fajkę! -tłumaczył kolega, spiesząc się do wyjścia. W progu uderzył małą, czarną dziewczynę.
-Och!-krzyknęła i upuściła książki.Chłopak wyminął ją bez słowa.Zostawiając na klęczkach z porozrzucanymi w przejściu książkami i zeszytami.Nicolas odwrócił się słysząc wielkie "bum". Kartki pofrunęły przed podmuch wiatru tuż pod jego nogi.Spojrzał na kolejną niezdarną blondi.
Nic bardziej mylącego... Widział ciemną dziewczynę, którą jego oczy tak dawno nie widziały. Rzucił się do pomocy.
-Czy to twoje ?-zapytał spokojnie pokazując kartki juz prawie ogarniętej dziewczynie.
-Yy..tak, dziękuję,-powiedziała patrząc na podany dokument.
-Przepraszam, ale czy my się już wcześniej nie widzieliśmy?-zapytał próbując zwrócić na siebie uwagę.
-Trochę słaby tekst na....-spojrzała nad siebie. Zastygła w bezruchu. Otworzyła usta... W głowie krzyknęła "O MÓJ BOŻE!!! TO ON! JAK JA WYGLĄDAM!?"
-Spotkaliśmy się ostatnio..Jakoś znajoma twarz dla mnie.-uśmiechnął się pokazując białe zęby.Dziewczyna speszyła się bo cały czas na niego patrzyła.
-Yyy. Nie, znaczy ...Tak ! -powiedziała, gdy chłopak podał jej dłoń.Patrzyła na niego jak na obrazek.Zaśmiał się.
-Mocne wejście miałam?-wybuchnęła śmiechem.
-Aż za mocne, jesteś cała?-zapytał spokojnym tonem głosu.Spięta sytuacja przerodziła się w miłą atmosferę.
-Jeśli można nazwać dziewczynę, która w połowie semestru przychodzi do nowej szkoły "całą" ?
Coś pewnie zgubiłam.. Chyba nazywa się to szczęście.-rzekła..
-Będziesz chodzić do tej szkoły?-spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-Tak, dostałam stypendium.Moja wilka szansa. Stałam dzisiaj przed lustrem powtarzając, że "to musi być Twój szczęśliwy dzień " -dodała zmieszana.
-Jak w reklamie lotto...-puścił jej brewkę.
-Fakt, nie wiesz może gdzie jest sala numer 27 ? Skręciłam chyba w zły korytarz...Beznadziejnie być nowym.-westchnęła.
-Też mam tam lekcje. Będziesz w klasie 3A?-podniósł obie brwi.
-Czekaj, sprawdzę.. Tak mam zapisane przez sekretarkę.-wyznała zdenerwowana.
-Zaprowadzę Cię.Po prostu trzymaj się blisko mnie. Wprowadzę Cię.-zaproponował.Kiwnęła głową i niepewnie się uśmiechnęła.
-Gdzie masz mundurek?-powiedział prowadząc ją korytarzem omawiając poszczególne sale.
-Mundurek?-zapytała patrząc na swoje jeansy i bokserkę.
-Tak, jest obowiązkowy z tego co słyszałem.-przewrócił oczami.
-Będzie mnie kosztował dwie wypłaty. Obym wyglądała w nim tak dobrze jak Ty, bo inaczej to się chyba zastrzelę...- ugryzła się w język.
-Twój szef mdleje na Twój widok.Da Ci premię.-powiedział czule.
-Mhm.. Ts aaa.. -szepnęła bawiąc się kluczem od szafki.Chłopak wyczuł jej nie pewność.
-To tutaj.Boisz się?-zapytał zdziwiony.
-Ja się niczego nie boję.-wyprostowała się.Weszli do klasy, bez większych pytań Scarlett usiadła na miejscu przy oknie.Od razu zyskała sympatię klasy, nawiązała nowe znajomości, bez problemu została doceniona przy tablicy i na testach, mimo kilku pomyłek w zadaniach z matmy.
-Mamy geniusza z polskiego! 100% diagnozującego.Wypracowanie to złoto! -podniecał się nauczyciel. dziewczyna miała zaróżowione policzki.
-To nic wielkiego..-wyszeptała nie śmiało.
-Właśnie, że to wielkie! Jesteś świetna! -pochwaliła ją koleżanka z ławki.
-Pati, przestań proszę...-uciszała ją dziewczyna.
-Zdolności, zdolności !!!-bił brawo nauczyciel. Dziewczynę podniosło to na duchu.Mimo fatalnego wejścia, szkoła bardzo jej się spodobała.za to ona olśniła inteligentem nieugiętego dotąd Nicolasa.Myślała, że odnajdzie się w tej szkole, aż drzwi otworzyły się i stanął w nich Aaron.W klasie zapanowała cisza.
-Tęskniliście?-uśmiechnął się złowieszczo.
-Aaron siadaj.-rozkazał nauczyciel.
-Mordo, mamy nową do dręczenia!-wskazał na Sky chłopak, który prze taranował ją w przejściu. Sky pobladła, a Aaron zatrzymał się by na nią spojrzeć. Uśmiech spadł mu z twarzy. Sky pobladła i zagryzła zęby, w żadnym razie nawet na niego nie popatrzyła. Chłopak usiadł do ławki i ogłosił:
-To moja szczególna ofiara.-wydal wyrok śmierci. W klasie powstał pomruk.
***
-W pierwszej klasie, dręczył dziewczynę dopóki nie przeniosła się ze szkoły.Teraz jest w psychiatryku. A to tylko jedna z legend.-tłumaczyła koleżanka o ślicznych, brązowych kręconych włosach.
-Nie strasz mnie.-zagryzła wargę Sky i poprawiła plecak.
-To jest fakt.-uświadomiła ją.
-Wykarmiła mnie wilczyca.-powiedziała śmiertelnie poważnie i obie wybuchnęły śmiechem.
-Sky, ten rudy mnie prześladuje.-oznajmiła
-W Tobie przynajmniej ktoś się kocha.-uniosła brew roześmiana Sky.
-W Tobie nie ?-puściła jej perskie oko.
-Hmm?-zaczerwieniła sie Scarlett.
-Sky, jesteś tutaj tylko miesiąc, a moja koleżanka mówiła mi, że Amber już mówi, że wpadłaś w oko samemu Blackgod. On to jest romantyk ponad wszystko.... Dla swojej dziewczyny potrafił zrobić wszystko, posunąć się do niemożliwości i...
-O mnie mówicie.-dziewczyny dębiały.Przed nimi stał chłopak o ciemnej karnacji.
-Aaron.Nie.-powiedziała Patrycja wrednie.Starała się bronić swojej koleżanki jak worek złota.
-Nic straconego. Chcę porozmawiać ze Sky na osobności.-oznajmił koleżance.
-Nie mamy o czym.-odburknęła czarnowłosa.
-Spieszy nam się.-stanęła murem.
-To nie była prośba.-zakończył.
-Ja też nie żartowałam.-zmarszczyła brwi, próbują go wyminąć. Dwa ognie.
-W takim razie może opowiem koleżance, jak szalałaś na....
-Masz 5 minut!-przerwała mu zawstydzona dziewczyna.Kiwnęła koleżance odnośnie kierunku.
-Co to było?!-uderzyła go w plecy.
-Szantaż. Jesteś mało spostrzegawcza.-uśmiechnął się.
-Czego chcesz?-zapytała dziewczyna wyciągając z kieszeni portfel.
-Randki.
-Chyba śnisz.-dziewczyna była zszokowana, po tym co jej zrobił nie miała ochoty go nawet oglądać.Chłopak obudził się niczym dostał wiadrem z zimną wodą.Za Sky spojrzał nadchodzącego Nicolasa.
-Więc sprawie, że ta szkoła stanie się twoim koszmarem,-zagroził.
-Widzę, że gawędzicie miło o mojej osobie. ;).-zarzucił ramię na zdenerwowaną dziewczynę.
-Nie jesteś pępkiem świata Blackgod.-pokazał zęby Aaron.
-Tylko Tobie się tak wydaje ;)-zaostrzył sytuację.
-Wcinasz się miedzy mnie, a moją ofiarą.-spojrzał na Sky . Dziewczyna była bliska napadu gniewu.
-Jedyną ofiarą losu, jaką widzę, jesteś Ty.Nieudany podryw, jak przykro ;(.-smutał Nicolas.
-Jeszcze z Tb nie skończyłem.-oznajmił Aaron widząc dyrektora na schodach szkoły. dziewczyna wzięła głęboki wdech.
-Nic tak ciśnienia nie podnosi jak on.Nawet kawa.-rozluźnił atmosferę.
-Dziękuję.-rzuciła zdezorientowana dziewczyna.
-Wystraszyłaś się?-zmarszczył czoło.
-Nie, po prostu poznałam go totalnie innego, to szok.-rzuciła niepewnie.
-Ludzie świetnie udają, trudno kogoś rozszyfrować po krótkiej chwili.-podniósł brew. Dziewczyna, zafascynowana bliskością chłopaka, odprowadzała wzrokiem Aarona.Ciekawe co ją teraz będzie czekać.
-Mógłbyś...Ludzie z okien, patrzą.-znacząco chrząknęła aby zdjął jej ramię z karku.Chłopak jednak delikatnie odsunął ramię i poprawił jej nowy mundurek, kołnierz bowiem był przegięty w jedną ze stron. Dziewczyna zaczęła się mu przyglądać. Był przystojny. I to jak piekielnie bardzo.
-Do twarzy Ci w tym mundurku.-oznajmił. Kończąc tą czynność specjalnie musnął policzek Czarnej, wywołując u niej dreszcz.
-Mówisz tak, żebym dwie wypłaty nie żałowała.-prychnęła Czarna i zachowała swoją bezpieczną odległość.
-Chodź, bo przez Ciebie się spóznimy.-kiwnął chłopak poprawiając garnitur. Bezbłędny.Obłędny.
-Mam małe nogi.-wykrzyczała dziewczyna.
-A tak w ogóle... Dlaczego mi pomogłeś?-była czujna. Chciała sprawdzić reakcje Nicolasa. Ten zrobił coś nieoczekiwanego. Przynajmniej niespotykanego. Zielona ściana, obok której szła Sky, stała się jej wrogiem. Chłopak zagrodził ramieniem przestrzeń z obu stron.
-Bo może chciałem Cię zobaczyć..Być może chciałem Cię dotknąć, poczuć zapach Twoich perfum, poczuć na sobie Twój oddech....-szeptał, patrząc jej głęboko w oczy.Ona tylko głęboko oddychała.
-Nie jestem zabawką.-powiedziała zamykając oczy.Drzwi się otworzyły, a z nich wyszła profesorka.Chłopak i dziewczyna momentalnie stanęli na baczność.
-Co Wy tu jeszcze robicie! Marsz na lekcje.-powiedziała w mig. Idąc korytarzem panowała krępująca cisza. Chłopak nagle wypalił..
-Twoja koleżanka przybiegła, histeryzowała, że Aaron chce Cię zabić. Jest spoko, trzymaj się niej.- powiedział z grobową miną.
-Ach, tak.-wydusiła Czarna. Nicolas otworzył jej drzwi do klasy.
-Show time, baby.-uśmiechnął się.
W klasie był tylko jeden dwuosobowy stolik wolny. Chłopak i dziewczyna zerkali na siebie kolejno, ale każde udawało, że nic nie czuje, zupełna cisza.
"Jaka ze mnie jest idiotka..."-myślała Sky. "Boże, co ze mnie za idiota"-myślał Nicolas."Jaki idiota ze mnie"-myślał Aaron, widząc dziewczynę, o której nie mógł zapomnieć i znienawidzonego wroga.
***
-Hmm.-chrząknął na przerwie ciemnowłosy lecz ona dalej siedziała wyprostowana.
-Chcesz kawę? -zapytał po chwili.
-Nie.-odrzekła nerwowo.
-Co się stało ?-zapytała zaciekawiona Patrycja, gdy kolega wyszedł z klasy.
-Mam ochotę umrzeć.-odrzekła zrezygnowana.
-Nie jesteś beznadziejna, wstawaj. Idziesz ze mną do sklepiku po sok..-pokrzepiła ją koleżanka. Dziewczyna miała tysiąc myśli, jak mogła w tamtej sytuacji postąpić, jednak spokojnie szła za znajomą. Wlekła się jak rasowa pokraka, bez życia. Nagle przed nią stanęła osoba, której wcale nie chciała zobaczyć.
-Andrew, to ta mała!-krzyknął umięśniony maturzysta.Dziewczyna wyrwała się z dumań.
-Jestem Sky.-uśmiechnęła się.Chłopcy zmroczyli się na nią.
-To ta laska, o której mówił Aaron.-zmówili się cicho.
-Co?-zapytała ponownie, ale jej odpowiedź odbiła się ciszą.Patrzyli na nią z góry.
-Zazwyczaj wybierał brzydsze.-wzdychał grubas.
-Chyba, że idziemy pomęczyć Miachael'a, ostatnio był chory.Biedactwo.-zaśmiał się jeden.
-Ją zostawimy na deser.-namawiał jeden z nich. Scarlett nie rozumiała o co może im chodzić.
-Tęskniłaś ?-powiedział męski głos zza nią, podnosząc prawą brew.
-Jakoś nie miałam humoru.-mruknęła i wyminęła go ociężale.Aaron nie bywał często w szkole, więc nie widywał się z Sky. Odeszła parę kroków, jednak poczuła mocne szarpnięcie w tył.
-Co Ty wyprawiasz ?!-oburzyła się.Dopiero teraz zauważyła, że wszyscy uczniowie na korytarzu patrzyli wprost na nich.
-Nigdy więcej nie waż się mnie ignorować.Nie zapominaj, że jesteś nowa.-wycedził wściekły.Scarlett wytrzeszczyła oczy.
-Aaron, chodź zostawimy jej w klasie niespodziankę.-poklepał go po ramieniu w stylu uznania grubas.Jednak on niebezpiecznie przybliżył się do niej, więc ona oddalała się, aż nie przyparła się o ścianę. On uderzył pięścią o ścianę.
-Masz się mnie słuchać.-powiedział znacząco.Nawet nie wiedziała co powiedzieć.Popatrzyła wokół siebie. Każdy, absolutnie KAŻDY udawał, że nie widzi.Popatrzyła na niego wystraszona i pokiwała głową.
-Tak ma być z każdym. Musicie się mnie słuchać. Albo skończycie jak Anastazja.Mogę wszystko, widzę wszystko, wiem o Was wszystko. Nie zapominajcie tego.-upomniał z wrogą miną.
-Bo niby masz nad wszystkim władzę?-rzucił nagle głos z widowni.
-Kto to powiedział?-wykrzyknął Aaron, pełen nienawiści. Zapadła cisza. Każdy stał w bezruchu.
-Nie potrafisz nawet siebie kontrolować.Ofiaro.-rzucił trzeźwym głosem Nicolas i podszedł wprost do swego wroga.Aaron poczuł się niepewnie.
-Pan Piekieł we własnej osobie. Od kiedy pomagasz innym? Zawsze to Ty ich dręczyłeś.Nauczycielu.-wyśmiał chłopaka.
-Ale się zmieniłem. Dorosłem.Tobie też to radzę.Koniec przedstawienia.-rzucił spokojnie.
-Uciekaj.-szepnął dziewczynie do ucha. Sky próbowała zejść z punktu zamieszania. Patrycja pociągła ją za rękę w stronę wyjścia.
-Było miło Sky, do następnego razu.-uśmiechnął się Aaron.Nawet się nie odwróciła.
-Jebany książę.-burknął do Nicolasa i odszedł zły.
-Na prawdę nie wiem, dlaczego jesteś moim bratem.-prychnął Nicolas pod nosem.
****
-Trzymasz się ?-dopytywała Patrycja.
-Taak. Znaczy nie wiem co się właśnie stało.-usiadła na murku blada Sky.
-Nicolas nigdy jeszcze nie stanął w takim stopniu w czyjeś obronie.-uniosła brwi Pati.
-Czy on kiedyś był "bad boy'em"?-zapytała zdziwiona.
-Kiedyś? Dalej jest sexowny i niebezpieczny.Jesteś tutaj od miesiąca i nikt Ci tego nie powiedział?-wyczeszczyła oczy z niedowierzania.
-Plotki mnie nie interesują.-oznajmiła twardo.
-Ale opowiedz.-
-Spóźnimy się na lekcje, poza tym nie wiem czy to w 100% prawda, są różne wersje tego...-marudziła wywracając oczami.
-Powiedź mi.-prosiła słodko.
-Ehhhh...-wzdychała głośno.
-Dla Ciebie-uśmiechnęła się.
-A więc?-ponaglała Sky. Była tego cholernie ciekawa, co się stało, że tak diametralnie się zmienił.
-Gdy weszłam do tej szkoły, była legenda o dwóch nienawidzących się braciach. Jeden gorszy od drugiego.Obaj przystojni nieziemsko*.*.Wyczyniali razem straszne rzeczy, gnębili pierwszaków emocjonalnie.Kilka razy wzywano rodziców dzieci, ponieważ nie chciały chodzić do tej szkoły.Aaron i Nicolas byli okropni...
-To oni są braćmi ?!-przerwała im dziewczyna, niemal podskoczyła na tą wieść.
-Nie przerywaj, ale tak. Niklas jest pierworodny, a Aaron jest synem kochanki jego ojca.Obaj noszą jego nazwisko-Blackgod. Od zawsze konkurują, ciekawe jak podzielą firmę po śmierci ojca....Ale wracając do głównego motywu. Nicolas zakochał się, bardzo wydoroślał, zaczął się uczyć, nie widział poza niej świata. Każda dziewczyna zazdrościła jej. Była piękną blondynką o niebieskich oczach.Gdy wyszło na jaw, że się spotykają Aaron starał się ją zniszczyć,ale Nicolas poszedł na ustępstwo i zawarli pakt. Nicolas zrezygnował z wszystkiego co kochał. Oddał mu nawet swój samochód, podobno poprał przy ojcu, żeby Aaron mógł nosić nazwisko Blackgod'ów. Zrobił wszystko, nawet dał się upokorzyć Aaronowi w oczach ojca, na jakimś bankiecie. Wtedy Anastazja przespała się z jakimś gościem.Wyznała Nicolasowi, że była z nim tylko dla pieniędzy, nigdy go nie kochała. On dał jej wszystko, ona nigdy nie zrobiłaby dla niego nic.Teraz jest dziwką na rogu Whiterost. Widziałam ją ostatnio zniszczoną przez narkotyki. Ale nigdy nic nie powiem na Nicolasa. Do końca o nią walczył, zawsze był jej wierny. Potem wyjechał do USA. Odciął się od rodziny i dopiero niedawno wrócił.-Patrycja spojrzała na Czarną.
-Dlaczego płaczesz?-zapytała zdziwiona.
-Ja nie wiem.. To było takie...-szlochała.Przytuliła koleżankę. To była piękna historia.Serce krajało się czarnowłosej dziewczynie.
-Chciałabym przeżyć kiedyś coś takiego.-uśmiechnęła się i otarła łzy.
-Miłość istnieje. Mój Arthur nie jest romantykiem,ale od zawsze był przy mnie. I to jest moja prawdziwa miłość.-oznajmiła zamyślona Patrycja.
-Oby na całe życie.-rzuciła krzepko Sky.
-Szykuj długopisik, pani Żyleta nie lubi spóźnień.-pokręciła głową.
-Będzie pała.-wyśmiała szatynka.
***
Dziewczyny wróciły do klasy. Idąc do swojej ławki czuła wzrok dwóch chłopaków na sobie.Siedziała cicho do końca zajęć, potem wzięła torbę i dając dyskretny znak Patrycji opuściła salę równo z dzwonkiem.Wychodząc przed budynek, kumple Aarona rzucali do niej żałosne teksty, starała się je ignorować. W końcu otoczyli ją, do towarzystwa doszedł Aaron.
-Gdzie się tak śpieszysz?-rzucił uśmiechnięty.
-Nie twoja sprawa.-syknęła ze spuszczoną głową.
-Pokażę Ci, co robię z takimi osobami, które mi tak odpowiadają.-kiwnął na jakiegoś wątłego chłopaczka, który klęczał dotąd w kącie. Miał okulary i w jego oczach kryło się przerażenie.
-Michael, idź coś zjedź wyglądasz na głodnego...-chłopak chciał wejść do szkoły, ale Aaron dodał:
-Świnie jedzą ze śmietnika...
Chłopak podszedł do kubła na śmieci i wyciągnął jakiś jogurt, następnie go wypił.Nikt z gapiów nie reagował.
-Co Ty robisz?! Zostaw to!!-czarna podbiegła i wytrąciła z ręki blond chłopakowi opakowanie.
-Zostaw. Ja muszę robić to co mi każą.Inaczej nigdy się od nich nie uwolnię. Nie buntuj się.-mówił cienkim głosem.Mocnym szarpnięciem odwrócił ją Aaron.
-Dlatego nigdy więcej mi tak nie odpowiadaj.Chcesz przecież zostać w tej szkole.Przeżyć ją bezboleśnie.-mówił opiekuńczo.
-Nie boję się bólu, gnoju.Grozisz mi ? W życiu przeżyłam więcej niż Ty kiedykolwiek zrobiłeś.A teraz dasz mi spokój. -dyktowała dziewczyna twardym tonem. Zaskoczony tą odpowiedzią Aaron usmiechnął się.
-Ja Ci pokazę..-ruszył na przód jeden z mięśniaków.Aaron zatrzymał go ręką.
-Niech idzie.-oznajmił. Sky zostawiła wszystkich w tyle.Zaczęła biec przez rynek, była spóźniona do pracy. Tam również nie miała łatwo.Przez nieuwagę przecięła sobie podłożonym przez rudą nożem w pianie. Do domu szła na nogach, ponieważ musiała do późna odpracować spóźnienie, przegapiając autobus. Czuła się jak trup. Wyszła ze supermarketu, ponieważ obiecała zrobić zakupy na jutro.Samochód zajechał jej drogę, Sky odsunęła się gwałtownie. Miała najgorsze obawy. czyżby ją znaleźli? Za kierownicy wysiadł ciemny chłopak.
-Wsiadaj.-powiedział zabierając jej z dłoni siatkę z zakupami i otwierając drzwi samochodu.
-Yyyymmm.Tobie też cześć.-powiedziała zaskoczona jego obecnością.Ruchem głowy kazał jej wsiąść.Usiadła na miejsce. Chłopak odłożył do bagażnika jej siatki i plecak, po czym wskoczył na miejsce.Zapanowała cisza.
-Gdzie mieszkasz?-zapytał Nick opamiętawszy się, że " przecież nie wie".
-Green Sreet 22. Mamy spory kawałek przed sobą.żałuj, że się zgodziłeś mnie podwieźć.-skomentowała normalnym tonem.
-Tak, prawdziwa bankrutacja na benzynie.-rzucił poważnie. Zaśmiała się ciepło.
Spojrzał na nią po krótkiej chwili, ciągle mu się przyglądała.
-No co ?-zapytał skrywając uśmiech.
-Kocham sarkazmy.Myślałam, ze tacy ludzie juz dawno wymarli.-odrzekła uśmiechając się.Oparła o siedzenie głową.
-Ciężki dzień?Omijasz kolejki chodząc o północy do sklepu ?-zapytał spoglądając na jej pozycję.Miała na sobie krótkie, odsłaniające całe nogi spodenki i mokrą od piany czerwoną koszulkę. -Norma. Poluje na niskie ceny o północy. Coraz bliżej zimy, nie sądzisz? Słońce zachodzi szybciej, coraz mniej czasu, nawet wiatr jest zimny.-zmieniła temat licząc, że ominie ten nieprzyjemny temat. Wyczuł to.
-Jest Ci zimno?-delikatnie chwycił jej dłoń na kolanie. Sky syknęła i cofnęła dłoń.
-Kto Ci to zrobił?-zmarszczył brwi, zacisnął szczękę.Na początku nie wiedziała co odpowiedzieć.
-Jestem rasową blondynką. Skaleczyłam się na nożu.-oznajmiła spuszczając głowę, licząc, że chłopak ją wyśmieje.
-Jak to się stało ?-zapytał zjeżdżając na pobocze.
-Nie zauważyłam go w pianie, a kiedy poczułam było już za późno. Ale to mnie nie boli.-wyjaśniła spokojnie. Nicolas zatrzymał samochód.
-Ale mnie kłamiesz.-rzucił pod nosem i sięgnął ramieniem na tylne siedzenia. Wyciągnął apteczkę samochodową,oświecił lampkę, następnie otworzył ją i zaczął przeszukiwać.
-Podaj mi dłoń.-rozkazał.
-To nic poważnego.-bagatelizowała ranę.Jednak on nalegał. Niechętnie podała mu dłoń.Oczom Nickolasa ukazały się różnego rodzaju i wielkości rany i blizny na całej dłoni. Jednak nie były to rany po żyletce, a liczne zadrapania, zranienia.Przez chwilę patrzył na nie i poczuł wzrok Sky na sobie.Delikatnie przemył ranę i zabandażował.Nie spuszczała z niego oczu.
-Dziękuję.-szepnęła.
-To tylko rana, nic wielkiego...
-To też. Mam na myśli sytuację z Aaronem.Tylko Ty mi wtedy pomogłeś.-przypomniała.Nick skończył czynność i odłożył apteczkę. Później spojrzał na nią i czule rzekł:
-Zawsze będę Cie chronił.
Dziewczyna nie miała wątpliwości co do szczerości tej obietnicy.Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę.
-Dodam tylko trochę ciepła.-powiedział włączając ogrzewanie. Zsunęła się z powrotem na siedzenie.
-Co tak późno kupujesz? Wódkę?-zapytała zarumieniona.
-Fajki. -spoglądnął na nią.
-Wypadało by to rzucić.-odparła.
-Wypadało by. -przytaknął.
-Jutro mamy święta. -syknął.
-Nie lubisz?-zapytała zaintrygowana.
-To będzie najnudniejszy dzień w Twoim życiu,większość osób ucieka z sali.-wyjasnił skręcając do uliczki.
-Uprzedź nauczyciela, że mogę się spóźnić, mam kilka spraw do załatwienia.-wnioskowała.Stanął przed jej domem.
-Dobrze.-powiedział wysiadając pierwszy. Poszedł do bagażnika, wyciągnął zakupy, otworzył jej drzwi. Dziewczynie za każdym cholernym razem imponowało to niezmiernie.
-Dzięki, widzimy się jutro.-powiedziała wzdychając.
-Mam nadzieję.A .. byłbym zapomniał.-odrzekł po chwili.
-Tak?-zapytała zmęczona.
-Pachniesz płynem do naczyń.Robię się głodny.-oblizał usta.
-Łap niskie ceny w kolejce.-dowaliła mu ostro. Nick uśmiechnął się, doskonale wiedział, co ma myśli.Weszła na drewniany ganek i otworzyła drzwi.
-Cześć mamo...-powiedziała wchodząc do domu.
-Hej Sky, dlaczego tak późno? Martwiłam się.-oznajmiła siedząca na fotelu Helen.
-Przegapiłam autobus, spóźniłam się do pracy, ogólnie strasznie pechowy dzień.-marudziła opierając się o ramę progu.
-Moje kochane biedactwo.-Helen uściskała ją mocno.
-Chodź coś zjeść, zrobiłam Ci naleśniki. Po całym dniu powinnaś zjeść ich przynajmniej sto.-powiedziała wchodząc do kuchni.Dziewczyna wzięła dwie torby z zakupami i położyła je na stół.
-Nie było już serka wiejskiego, wzięłam śmietankowy.-oznajmiła uśmiechając się znowu. Z kieszeni wyciągnęła swoją miesięczną wypłatę. Odłożyła sobie tylko na wartość miesięcznika autobusowego a resztę rozdzieliła po połowie do słoika z napisem "na leki" i "rachunki domowe", starannie zakopała kilogramami cukru, tworząc ścianę.
-Jesteś bardzo pomysłowa, mówiłam Ci.-zaśmiała się mama.
-Idę się wykąpać, zaraz wracam.-oznajmiła dziewczyna zrzucając plecak."Spocone ciało, tłuste włosy..wyglądam niezmiernie sex'ownie" -zaśmiała sie i wzięła przyjemnie odświeżający prysznic.Zazwyczaj śpiewała, dzisiaj nawet na to nie miała ochoty. Wskoczyła do piżamki i zjadła ciepły posiłek. Wytłumaczyła kilka zadań domowych Katherine i wtedy nareszcie się położyła.
-Nie dasz się przecież złamać takim małym trudnością...-powiedziała w duchu.Zadzwonił telefon.
-Stella, nawet nie wiesz jak się cieszę, że dzwonisz... Masz czas?-zapytała niemalże płacząc.
-Dla Ciebie zawsze. Stało się coś?-zapytała zdenerwowana. Dziewczyna przez łzy opowiedziała jej cały dzień...Zatrzymała się jednak na moment...Podsłuchujący dalej dziewczynę chłopak chciał najbardziej usłyszeć jej zdanie o nim.
-Co sądzisz o tym całym Nicolasie?-zapytała Tęczowa. Dziewczyna wzięła głęboki wdech.
-No co ...? Lubię go, jako jedyny nie bał się stanąć w mojej obronie...-mówiła dziewczyna.Chłopakowi serce zaczęło bić szybciej.
-... ale nosi okropne buty do tego mundurka...Tak bardzo mu nie pasują...-mówiła dalej.Nicolas zerwał się z łóżka.
-Coooo?! to są droższe buty od całego jej domu!Pff. Bezczelna.-rzucił głośnikiem o podłogę wzburzony mężczyzna.
-Ale nie wiem co tak na prawdę o mnie uważa.Dlatego nie będę się narzucać.A może to tylko zwykły flirt?pewnie każdą tak się bawi.Nie jestem łatwa.Znam go tylko miesiąc.-powiedziała Sky z głową w poduszce.
-Kochanie, masz we mnie wsparcie, pamiętaj.Zawsze mogę zagrozić Aaronowi, jebanemu idiocie. Idę na imprezę, idziesz ze mną?-zapytała Stella ubierając szpilki.
-Nie chcę skończyć jak ostatnio.Aaron to jakiś potwór.Nie mam sił...-powiedziała zamykając oczy.
Ale jutro za to sie nie uczycie, bo macie jakieś święta trzech szkół, a ja muszę iść na dwie matematyki.Kto ma gorzej ? Liam był u mnie. Nawet nie wiem, dlaczego się z nim przyjaźnię.Był jakiś niewyraźny, zmieszany, coś go gnębi. Oczywiście skarżył mi się, że nie masz dla nas czasu, że nawet nie odpisujesz na sms'y.Masz 2 minuty od jego szkołę, a nigdy go nie odwiedzisz, pewnie zadajesz się z jakimiś świrami.Kupiłam Ci białą sukienkę, bo widzę ostatnio, że chodzisz jak ofiara losu. Podrzucę Ci ją rano, bo jutro jest wielki dzień.Głośno o nim wszędzie. Przynajmniej będziesz sexi. Dopisałas trochę swojego bloga? Ile jeszcze masz do zakończenia twojej debiutanckiej powieści? Muszę ja 1 przeczytać.Jutro idziesz na autobus czy Lio pod Ciebie podskoczy?-odpowiedziała jej cisza.
-Sky?Halo?Śpisz już ?.......Kolorowych kochanie.-rozłączyła się Stell.
-Ja Ciebie też..-wyszeptała przez sen Czarna.
****
Good night all of you <3 3="" ky="" p="" sky="">3>
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
Rozdział 2
***
Muszę zniknąć. Być niewidzialna.-myślała dziewczyna. Skęciła w boczną uliczkę, prowadzącą do miejsca w którym zmierzała."Zaszyję się na parę dni..A jeśli już się dowiedział, o moim nowym nazwisku ? Będzie chciał mnie zniszczyć. Ja już nie mam siły uciekać..."-myślała trzeźwo.
-Ma panienka grosza na szczęście?-otarł się o nią alkoholik.
-Pecha przynoszę.- rzekła twardo i go wyminęła. Nagle znikąd pojawiło się dwóch umięśnionych mężczyzn, którzy stanęli na przeciwko niej.
-A to w takim razie moi koledzy nie przepuszczą.-wrednie zaśmiał się mężczyzna. Złodziej i alkoholik w jednym pragnę dodać. Odwróciła się na pięcie.Serce biło jej jak młot. Za sobą ujrzała kolejnych napakowanych kolesiów.... Widziała, że sama nie da sobie rady. Szczególnie, gdy lekcję pokory dostała od bandyty w jej własnym domu. Wyciągnęła z kieszeni banknot o dużej wartości licząc, że to powinno załatwić sprawę. W takich chwilach warto ulegać.
-Czy tyle wystarczy?-starała się mówić normalnie, ale jej głos drżał. Ze strachu i potwornego zimna.
-Haah. Dość błyskotliwa dziewczyna a przed chwilą stała przy bankomacie. - powiedział alkoholik zdejmując jej kaptur z głowy jednym szybkim ruchem. Sky sparaliżował strach, ciągle patrzyła wilkiem na faceta..Nie mogła wymówić słowa.
-Któryś z Was, lubi czarne maskotki ? -zapytał jeszcze głośniej śmiejąc się. Paker obok niego uśmiechnął się. Była otoczona, odbijała się nerwowo szukając jakiegoś wyjścia z sytuacji.. Niestety nadaremno. Jeden chwycił jej rękę gdy chciała zadać cios.
-To się teraz pobawimy, kochanie.-rzekł wyjątkowo jednoznacznie. Sky czuła wstręt do niego.
-Śmieć..-wyjąkała.
-Nikt z Was, nie nauczył się manier? Nie wiecie jak traktować kobietę?-powiedział stojący na środku ulicy zamaskowany przechodzień. Dziewczyna patrzyła na niego z błaganiem o pomoc.Jej jedyna deska ratunku.
-Popatrz, jacy oni natrętni.Zaczekaj kochanie, koledzy się nim zajmą.-powiedział z udawanym uśmiechem.
-Ej Ty ! Zjeżdżaj stąd! -krzyknął ostro alkoholik w geście ostrzeżenia.
-Ten procent Ci do głowy za bardzo strzelił!Ahhh.. wszystko muszę robić sam. -odrzekł równie ostro hunter nie zmieniając pozycji.
-Dość tego!-powiedział bandyta rzucając się na niego z metalową rurą. Mężczyzna bez trudności powalił go jednym ciosem. Dwójka osób widząc to, uciekła. Na placu boju zostało jedynie dwóch osiłków, z którymi bez problemu dał sobie rady.I to w pięknym stylu. Podszedł do dziewczyny wbitej w ziemię.Była w szoku. Ujrzała w nim swego bohatera.
-Wszystko w porządku?- po skończonej walce, w której zwyciężył starał się dowiedzieć od dziewczyny czegokolwiek. Przytulił ją do siebie. Nie mógł ryzykować rozpoznania twarzy.
-Ja...Ty...Jakim cudem..- jąkała się. Wciąż była w wielkim szoku.Czarny wybawca zjawił się ot tak. Jakby przechodził przypadkiem.
-Co robisz w środku nocy w mieście? Powinnaś już dawno spać.-szeptał jej do ucha niskim głosem.
-Kim Ty jesteś?-dziewczyna w końcu odzyskała swoje zmysły. Odepchnęła go od siebie. Próbowała odchylić głowę do góry, ale on nasunął jej czapkę na oczy.
-Co Ty robisz?-zdziwiła się.
-Porywam Cię.-powiedział i szybkim ruchem przerzucił ją przez ramię, niczym trofeum.
-Zwariowałeś !? Postaw mnie !-rzucała się dziewczyna.
-Jest ktoś, kto chce Cię poznać. Namalowałaś mu grafitti na ścianie, grzesznico.Pamiętasz ?-powiedział klepiąc ją po tyłku. Oburzona Scarlett z całej siły biła pięściami w umięśnione plecy złodzieja.Wiedziała, że nie da rady się oswobodzić po raz kolejny.
-To dla niego pracujesz?! Po to Ci wtedy były moje włosy ?Co ? Odpowiedz mi !-krzyczała na całe gardło.
-Przestań się rzucać bo Cię puszczę.-zagroził chłopak.Dziewczyna momentalnie opadła z sił.
-Czekaj, czekaj, czekaj.. To od niego byli Ci goście w garniakach u mnie w pracy ?-rzuciła zdziwiona.
-Yep. Zgadłaś. +1000 punktów do inteligencji.-żartował. Wzięła głęboki oddech i pozwoliła się nieść umięśnionym ramionom.
-Jakie szczęście.-powiedziała szczerze.
-Ja na twoim miejscu bym się nie cieszył.Spora grzywna będzie..-straszył ją.
-Skakałbyś ze szczęścia! Czekaj...Wróć! Rzucałbyś się na ramieniu złodzieja,który po godzinach pracuje jako superbohater. Taak. To było by ciekawe.-westchnęła ironicznie.
-Tez lubię sarkazm, ale bez przesady.-przewrócił oczami.
-To gdzie mnie niesiemy !?-podniosła znów głos.
-Jesteś gruba. Biorę Cię do więzienia. A co nie mogę?-droczył się.
-Nie!
-Już mówiłem. Jedziesz dostać grzywnę.Jesteś blond to pewne..-mówił dalej.
-I dlatego przekupił złodzieja, żeby mnie przyprowadził dla kilku banknotów? Czy tylko mi coś tutaj nie gra?! Haloo tu ziemia ?!-zastanawiała się lecz on jej nie słuchał.
-Menda. Siedź cicho.-powiedział wkładając ją do bagażnika samochodu bez wysiłku. Całą drogę kopała w drzwi.
-No co jest ?! Znowu do bagażnika i do lasu?! To się dzieje w horrorach, czy jak ?-była na krawędzi obłędu.
-Mała..nie jestem psychopatycznym mordercą... -krzywił się za kierownicą.
-Jestem sexownym psychopatą.-powiedział dobitnie.
-Mamo ! Jestem za młoda żeby umierać !!! -niemalże płakała.
-Zawsze jesteś taka nieznośna ?-marudził.
-Trzeba było mnie nie ratować.-odrzekła zła.
-Fakt. Następnym razem radzisz sobie sama!-ostrzegł.
-Nic nowego !-pokazała mu język licząc, że to oczami wyobraźni zobaczy.
-Powinnaś mi chociaż podziękować, że się dla ciebie fatyguję.Jesteśmy na miejscu.-powiedział wychodząc z samochodu.
-Nie ma w tym dobrych intencji. Masz hajs zamiast dziękuję od swojego szefa.-dyskutowała zimno.Chłopak otworzył bagażnik.
-Jeśli zwijesz i tak cie zatrzymam, a wtedy nie będzie tak miło.Bądź dobrą dziewczyną.-rzucił podając jej dłoń.
-Wypchaj się.-rzuciła i wyskoczyła z bagażnika.
Chłopak spokojnie odprowadził ją wzrokiem, patrząc czy aby na pewno dziewczyna weszła do wyznaczonego miejsca.
-Odważna.-skomentował Stary.
-Nieznośna.-dodał młody.
-Zamontowałeś jej podsłuch?Po co ?-zdziwił się.
-Tak. Chcę się upewnić czy nie wysłałem ją na szubienice.-oznajmił i odjechał kilka metrów.
***
Wzięła głęboki wdech i weszła po marmurowej posadzce. Wokół było pełno kwiatów. Pani domu bardzo o niego dbała.
-Ile bym dała żeby tu mieszkać !-wzdychała dziewczyna. Na ścianie mieścił się obraz Leonarda da Vici "Mona Lisa'. Jeszcze nigdy nie widziała takiego bogactwa.
-Scarlett?-zapytał starszy mężczyzna w garniturze. Dziewczyna zdziwiła się słysząc swoje imię, więć się odwróciła.
-Dzień dobry!-przywitała się grzecznie.
-Czekałem na ciebie. Wejdź proszę-pełna kulturka.
-W związku z tym grafitti,wiem ze nic mnie nie usprawiedliwia. Zrobiłam to z pełna świadomością o konsekwencjach i jestem w stanie przyjąć grzywnę....byle by w ratach, gdyż nie jestem w stanie zorganizować całej sumy z dnia na dzień. Przepraszam za ten młodzieńczy wybryk. To się już nie powtórzy...-skończyła nerwowo się tłumaczyć.
-O tym ? Ahh już nie jest ważne.. Jest piękne, Kazałem to oświetlić. Może władze zmienią przepisy odnośnie schronisk.-powiedział z miłym uśmiechem. Dziewczynę zbiło to z pantałyku.
- Przepraszam jeśli wyjdę na niegrzeczną, ale w takim razie jaki jest powód żebym musiała być siłą tutaj przyprowadzona?-pytała zdezorientowana.
-Jestem Bill Kindom. Czeka nas długa rozmowa..-zaczął elegancki pan.
-Moje nazwisko coś ci mówi?-zapytał po chwili ciszy.
-Nie.
-Może herbaty?-powiedział patrząc na zziebnięte ręce.
-Po proszę.-powiedziała spokojnie i usiadła na purpurowym fotelu przy kominku, nerwowo kręcąc nogą. Po chwili przed nią stała filiżanka herbaty, ona zaś grzecznie podziękowała.Czuła się niezręcznie, szczególnie, że gość prześwietlał ją wzrokiem.Miała wrażenie, ze skądś go kojarzy. Znajome rysy twarzy. Odłożyła trzepiącą ręką filiżankę.
-A więc..-zaczęła twardo, czekając na wyjaśnienia.
-Jesteś tak podobna do swojej mamy...-zamyślił się mężczyzna. Dziewczyna zdziwiła się. Szybko przemyślała rozwój sytuacji.
-Aaa... no tak ludzie często mi to mówią.-uśmiechnęła się miło.
-Byłem bliskim przyjacielem twojej mamy.-wyjaśnił starzec.
-Jeśli chciał pan jej numer, wystarczyło poprosić. Już notuję.-rzucila grzebiąc w plecaku.
-Nie .. -rzucił poważnie..
-Twojej biologicznej mamy..-dodał.W sali zapanowała cisza.
-Coo... pan powiedział?-dziewczyna nie mogła wykrztusi słowa.
-Lily Willow.-podał je fotografię.
-Pan sobie chyba żartuje.Nie mam takiego poczucia humoru.-rzuciła zdjęciem i zerwała się z krzesła. W tamtym momencie coś kazało się jej wynosić.
-W mordę jeża !-krzyknął Staruszek w swoim fotelu. Dwóch mężczyzn właśnie przysłuchiwało się rozmowie.
-Ciii..-uciszył go Hunter.
-Znam twoją historię, chce Ci pomóc.Nie musisz się mnie bać.-mówił spokojnie.,Sky stała w drzwiach.Wolała zachować bezpieczną odległość.
-Ilekroć słyszę historię swojego życia opowiadaną przez innych, czekają mnie kłopoty.Jestem niezależna. Sama świetnie sobie daję radę.-powtórzyła twardo.
-W to nie wątpię, ale chce cie jakoś wesprzeć.Zapewnić ochronę.-gestykulował.
-Pan mnie chyba z kimś pomylił. Muszę już iść- grała blondynkę. W takich sytuacjach to jej najlepsza broń.
-Wynająłem Huntera. To on Cie znalazł. Wziął próbki dna do analizy. Są w 90 % podobne.To nie może być przypadek...nie oszukasz swego pochodzenia..
-To wszystko jest takie chore !-krzyknęła.
- Jakim prawem mieszasz się w moje życie? Dlaczego kazałeś mnie wbrew mojej woli przyprowadzić do siebie? Dlaczego wynajmujesz jakiegoś sexownego łobuza na mnie?Dlaczego akurat teraz się pojawiasz? Wiesz jakie miałam życie dotychczas? Nie. Nie chcę łaski. Nie potrzebne mi jest wiedzieć nic więcej. -powiedziała ze łzami w oczach i ruszyła w stronę wyjścia.
-Nie interesuje Cię własna matka? - pytał . Nie chcesz wiedzieć kim jesteś?-krzyczał za nią. Dziewczyna zatrzymała się i szeroko uśmiechnęła.
-Jestem Scarlett Colins. Córka Helen Colins, siostra Kate Colins. Ja...Byłam wtedy mała, ale pamiętam wszystko, nawet ją. To co pan mówi nie ma znaczenia.Nie chce tamtego życia. Rodzice sprowadzili na mnie jedynie ból i cierpienie, przez nich żyje właśnie tak, ale powiem ci jedno, kocham to życie, teraz mam prawdziwą rodzinę..Chcesz mi pomóc ?-powiedziała ostro.-To zabierz swoich goryli i wynoś się z mojego życia. Nic nowego nie wnosisz, jedynie tworzysz nie potrzebne zamieszanie, co grozi zdemaskowaniem.-już miała ruszyć na przód, gdy coś nie dawało jej spokoju.
-Daj sobie pomóż.-nalegał.
-Nie, ale chcę tylko jedno wiedzieć.. Dlaczego?-powiedziała na skraju wytrzymałości.
-Co dlaczego ?-rzekł skruszony.
-Dlaczego mnie wtedy zostawili samą?-zapytała głośno.
-Jesteś w niebezpieczeństwie...ten człowiek wyszedł z więzienia.-zmienił temat.
-Dlaczego?!-krzyknęła do niego.
-To ja Cię od nich zabrałem.-słowa były niczym noże dla serca Sky.
Nie mogła wytrzymać ani chwili dłużej w tym przeklętym miejscu.
-Nie podchodź.-zagroziła. Wybiegła z budynku,za sobą słyszała prośby człowieka, ale w jej głowie nawet nie przemknęła sie myśl, aby wyjaśnić jeszcze raz cała sytuację. Zawsze była sama, zawsze radziła sobie sama, nie potrzebowała łaski. Nigdy od nikogo jej nie wymagała,.Miała ogromny żal do rodziców za to, co ją spotkało. Całą swoją złość przelewała na nich, obwiniała za każde nieszczęście, za każdą swoją porażkę. A do tego była uparta, jak Helen.
***
-Dowiedziałeś się wszystkiego ? To wracaj.-rozkazał Staruszek. Odpowiedziała mu cisza.
-Scarlett jest z adopcji. Rodzice ją porzucili, a właściwie ten koleś ją zabrał, teraz ma wyrzuty sumienia, akt żalu , poszedł do spowiedzi i chce odkupić winy.Przeleje jej trochę kasy, a jutro razem będą smażyć grzanki.Przykre, ale prawdziwe.-komentował.
-Mogło tak być.Teraz dziewczyna chce spłacić dług wdzięcznosci dla swojej mamy, pomagając jej zbierać na leki. To jakaś tragedia. .... Odeskortuję ją. Jest póżno. Jeszcze się znowu wplącze w kłopoty-momentalnie rozłączył się. Widzial przed soba małą dziewczynę, pośpiesznie biegnącą ulicami miasta, z kapturem na głowie i odsłoniętymi ramionami.Przypomniał sobie swoje dziecinstwo. Moze to i dobrze, że nie miała takich rodziców. Nie musiała żyć blisko nich. Przynajmniej nikt ją nie skrzywdził. Widać bardzo kocha swoją mamę.Dziewczyna maszerowała nawet się nie oglądając w tył.Chłopak śledził ją uważnie wzrokiem. Chyba płakała.Gdy pokonała dość dużą odległość, czerwony samochód wjechał na krawężnik tuż przed nią. Chłopak podskoczył na prześle i odpiął pas. Juz chciał się rzucić i jej pomóc, gdy coś go zatrzymało. Dziewczyna o 100 kolorach włosów wyskoczyła zza kierownicy, i gorąca uściskała Sky. Chłopak domyslił się, że to jej przyjaciółka ze zdjęcia, które widział w pokoju. Tyle można się dowiedziec obserwując tak zwyczajną osobę. Dziewczyny wskoczyły do samochodu i odjechały na pełnym gazie....
-Poważnie, nie umie jeżdzić.. To się nazywa piractwo drogowe. Za to są mandaty!-krzyknął do siebie.
***
-Steff. Prosze przyniesć mi akta uczniowskie pewnej uczennicy. Nazywa sięę Scarlett Colins-rozkazał Bill swojemu podwładnemu."Wiem, że nie miałaś łatwego życia, wtedy nie mogłem nic zrobić. Teraz postaram się Ciebie ochronić. W końcu nawet Kopciuszek miał matkę chrzestną."
-Jest w czołowej trójce najlepszych osób z wynikami.!-rzucił podwładny.
-Do jakiej szkoły uczęszcza?-zapytał zdziwiony.
-Do okolicznej szkoły państwowej.. Nie cieszy się ona dobrą opinią.-westchnął.
-Będzie chodzić do najlepszej prywatnej szkoły.-zadecydował.
-Ale jak to ..?-pytał starszy pan w garniturku.
-Przelej zaliczkę i całoroczną opłatę do najlepszej szkoły prywatnej w okolicy.-powiedział zimno.
-Yyy.. dobrze, czy wysłać powiadomienie do tej dziewczyny o przeniesieniu?-pytał zdziwiony lokaj.
-Proszę wysłać to zawiadomienie do szkoły, a do uczennicy, że dostała stypendium. Chcę być anonimowy, nikt o tym nie może się dowiedzieć.Jasne ?-zszargany wyrzutami sumienia coraz bardziej chciał ją uszczęśliwić...
-Dobrze, już się robi szefie. Człowiek wyłączył głośnik. Wiedział, że gdy przyjdzie czas, musi zapewnić jej plan B, awaryjny na wypadek gdyby ktoś ją znalazł.musi mieć ją po swojej stronie. Tylko tak uniknie przykrości. Niestety nie wiedział o czającym się niebezpieczenstwie, ktore jak tygrys było przyczajone tuż przed jego nosem.
****
-Nie uwierzę w to co mówisz! Brałaś coś?-pytała przyjaciółka bacznie obserwując wyznania zdruzgotanej Sky. Znały się od zawsze. Nierozłączne i nierozerwalne mimo, że los był dla nich okrutny, a odległość nie pozwalała na zbyt częste przebywanie ze sobą widziały, iż mogą na siebie liczyć. Sky wstała z krzesła i rzuciła się na łóżko.Wariowała.
-Nienawidzę ! Nienawidzę !Nienawidzę przeszłości!- krzyczala ściskając poduszkę na niewiarygodnie miekkim łóżku Stelli.Jej pokój swiecił dobrobytem wraz z najnowszj geneacji sprzętem.
-Stara ! Czy ty czaisz, że własnie znalazłaś kopalnie złota! Dobry wujek pomoże ci stanąć na nogi.-zachęcała, próbując obrócić sytuację, na korzystną.
-Sprowadzi na mnie kłopoty.Ilekroć ktoś zna moją przeszłość cierpi.A on wyszedł z więzienia...A co jeśli poznał moje nazwisko?-Wzdychała zła.
-Sky, spokojnie. Ja sobie zawsze poradzę. O mnie sie nie martw. A samej cie nie zostawię z tym wszystkim. Normalny człowiek tego nie ogarnie. Masz życiorys lepszy niż z horroru.-Stella zawsze miała ADHD. I nigdy nie umiała pocieszać.
-Jesli mnie znajdzie...-pytała zażenowana własną miną.
-Nie znajdzie. Nie skrzywdzi cie ponownie, rozumiesz?-obiecała tęczowa wyraźnie zaniepokojona.
Tylko ona znała całą historię życia przyjaciółki. Nikt inny.
-On wyszedł z więzienia.Zabiję go.-Sky nigdy nie miała wielu wrogów. Zdarzyły się konflikty, ale nigdy nikogo nienawidziła.
-Wsadzisz go tam z powrotem na dożywocie. Razem damy rade, always and forever, pamiętasz?-rzuciła pierwsza.
-Always and forever,Stell -odpowiedziała Sky. Ta obietnica wiązała je od dziecka. Zawsze i na zawsze razem.
-Zazdroszczę ci...Tak bardzo Ci zazdroszczę.-wyszeptała Czarna.
-Mnie ? Czego ?-zmarszczyła brwi.
-Normalności. Robisz co chcesz i kiedy chcesz. Bawisz się ile Ci się zamarzy, ojciec na ciebie wykłada ile zapragniesz, masz własne zasady, piekelną pewnosc siebie....Przypomnij mi dlaczego ja cię lubię?-spojrzała na słuchającą piosenkę G-Dragona przyjaciółkę.
-Yyy... -zamurowało ją przez chwilkę.
-Bo lubię twojego kota, a mam alergię na sierść?-powiedziała jak przed sądem.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
-Dobra , ja na dzisiaj mam dość.Chcę się zabić.-wyszeptała i podniosła ręce w geście kapitulacji.Stella skoczyła na przyjaciółkę i zaczęła ją szczypać.
-Dobra nie ! Dość tego gwałtu.-smiała się Sky.
-Cisza.Ja cie nauczę tej pewnosci siebie.Chłopak by ci się przydał.-skomentowała szare dresy swojej przyjaciółki.
-Nie jestem taka jak ty.
-Czyli?-oburzyła się Stella.
-Fajna i doklej sobie do każdego pozytywnego przymiotnika opisującego dziewczynę przedrostek"super", to się dowiesz.-dyskutowała Czarna.
-Ehh.... Ale cie dzisiaj ścisnęło. CHŁOPCÓW się kocha a potem rzuca, pamiętaj, zanim sie Tobą znudzi.Po 3 miłosci będziesz ekspertem.-zasmiała się wrednie.
-Ja wierze w miłość na zasadzie gry charakterów. Przynajmniej schlebię sobie tym, że ktoś mnie porwał.Nie! Najpierw uratował, a potem porwał! -zasmiała się na myśl, o tym.
-Ciekawe ile jesteś warta..-zastanowiła się głośno. Sky obróciła się nerwowo.
-Stella!-krzyknęła.
-No co ?!
-Jakby moje zycie było mało zawiłe. Ale dobra, fajnie! Sprzedaj mnie do gangu.-Sky zrobiła smutną minę.
-Chyba do lumpeksu.-cięta riposta!
-Masz zrazę do dresów.Rasistka!-krzyknęła Sky.
-Sky, życiu trzeba śmiać się w twarz. Nie ma miłosci, jest tylko przyzwyczajenie po ślubie.Co się stało w twoim wielkim uśmiechem i codzienną śmiertelnie nudną dewizą "carpe diem" w burguntowej czapce??-budowała.
-Wyprała się...
-Wstawaj stara. Wiem, że nie jest ci lekko i nawet cie za to podziwiam, ale nie schizuj się tak.Kazałaś się wszystkim wypchać, więc męczyć się będziesz ze mną.-klepała po tyłku zakutaną w pościel Małą.
-A więc jaki jest twój niezawodny plan?-zaczerpnęła zapału do życia.
-Po pierwsze przestajesz płakać, po drugie idziemy na imprezę opić smutki, a po trzecie idziesz do kuchni zrobić nam tosty, bo widzę, że nic nie jadłaś.-rozkazała Królowa.
-Z wrażenia chyba urodziłam. Stella przecież wiesz, że ja nie lubię tłocznych miejsc, wolę posiedzieć ze znajomymi w małym gronie, pośmiać, ja nawet nie umiem pić, kaasy i czasu nie mam na to ...i-wtedy ją dopadło. Dzika ochota żeby się wykrzyczeć, wyrzucić z siebie wszystko, żeby poudawać, że wszystko jest ok, a młodzież jest zbuntowana...-mama i Kate są u wujka nad morzem.-usmiechnęła się złowieszczo do Tęczowej.
-Masz rację. Muszę po prostu trochę odpuścić.Nie mogę sobie poradzić z uczuciami, a dusić ich nie zamierzam.-mówiła z głębi serca.
-A ja tak cię odszczelę, że sam Damon Salvatore z TVD będzie twój.-dała do zrozumienia.
-Bóg sexu? Czemu nie.-poruszała brwiami.
-To kicaj do kuchni po te tosty.-rozkazała pani domu.
-Oki. Podwijam kiece i lecę.-pokazała lika. Stella również odpowiedziała takim samym ruchem lecz bardzo wygiętym palcem.
-Przeprost! -krzyknęła.Obie zaśmiały się.
Po pół godzinie, gdy już Stella wyczerpała konto cierpliwosci i rozróżniania słów predkosci 1000 na sekundę. Zabrały się za przygotowani a do imprezy.
***
-Będą same VIP, dobrze wychowani młodzieńcy, bez używek, a będę cię pilnować jak oka w głowie, odwiozę do domu... i cokolwiek zawsze mówie twojej mamie jak cie gdzieś zabieram.-kiwnęła głową przed lokalem Tęczowa.
-Pięknie kłamiesz.-pochwaliła wysiłki.
-Wiem, ma się ten talent.-przyznała.
-A tak serio, to baw się dobrze. Nie masz 16 lat,żeby cię pilnować. Ty zawsze dajesz radę siostro, więc bądż sobą a to będzie niezapomniany wieczór.-puściła perskie oko Małej.
Stell to dość niezwykła dziewczyna. Jej zielone jak trawa o poranku oczy i włosy o milionie kolorów są niczym tęcza. Jej zgrabna figura i niski wzrost pasowały do siebie tworząc wizerunek zadziornej.Miała na sobie różaną sukienkę i złote szpilki odbiajace pojedyńcze płomienie światła z laserów dyskoteki.
Dwóch facetów przechodzących obok Czarnej namolnie patrzyli na jej biust, podkreślany przez sukienkę..
-Hej chłopcy!-przywitała się Stell, podchodząc do stolika, przy którym siedziało kilku bez zwątpienia zamożnych chłopców.
-Cześć Stell.Wyglądasz bosko, jak zawsze-zachwalał jej znajomy o włosach czerwonych i zielonych oczach.
-To moja dziewczyna Step... Witaj kotku.-w objęcia wziął ją wysoki szatyn. Miała tylu chłopaków, że nie mogła nawet Sky nadążyć.Cala Stella. Piękna i bestia w jednym.Ten nazywał się Carl, poznała go gdy uciekała przed wielkoludami w garniakach. Wtedy prosiła o brak pytań. Chłopak dotrzymał słowa, nie zaczynał rozmowy.
-To moja siostra Sky. Macie ją nie nudzić.-rozkazała niczym swoim sługą.
-No pewnie.-usmiechnął się do niej pięknooki blondyn.
-Jestem Step a to Red.-powiedział badając jej obcisłą białą sukienkę wzrokiem. Usmiechnęła się na widok chłopca z czerwonymi włosami.
-Napijesz się czegoś?-zapytała Stell, gdy już usiadła obok niej przy ogromnej loży VIP'ów.
-Najmocniejszy trunek w tym lokalu.-grała sexowną.
-Mi też.-powiedziała do chłopaka, który namiętnie masował kolano przyjaciółki. Nigdy nie była śmiała w stosunku do chłopakow, ale dzisiaj nawet jej wulgarny strój jej nie przeszkadzał.Chciała się bawić.Nie myśleć o niczym, ani o przeszłości, którą tak pragnęła zmienić, Po pierwszym kieliszku czuła się świetnie.Nie musiała nikomu się wyżalać, a jedyne o czym myślała to o żartach swojego nowo poznanego chłopaka chyba o jakieś rybie. W końcu przestała myśleć, w głowie wirowało a ona czuła się wyjątkowo lekko. Piękna, namiętna i ..niegrzeczna. Każdy kolejny kieliszek palił niczym ogień i rozgrzewał ją od środka. Piękny stan. Step prawił jej komplementy do ucha, masował jej nogę, ale ona w pewnym momencie zostawiła go bez słowa i porwała za rekę przyjaciołkę, która właśnie skończyła się całować z szatynem.
-Choć tańczyć!-ciągnęła na koniec sali. Zaczęły tańczyć. A właściwie kusić wszystkich chłopców obok siebie. Potem liczył się tylko taniec, jak nie jeden chłopak to drugi. Nieznany przystojny brunet wyjątkowo dobrze całował... Śmiała się głośno. Teraz jest szczęśliwa. Wtedy poczuła na sobie wzrok. Spojrzała na jego twarz. Skądś go znała. Chłopak uważnie ją obserwował odkąd weszedł do klubu. Usmiechnął się. Dzisiaj mógł wygrać zakład.
-Matt sorry, ale musisz być dzisiaj trzeźwy.Bedę potrzebował szofera.-powiedział wyrywając przyjacielowi wódkę i sam ja pijąc.
-Co do kurwy ?!-rzucił się zaskoczony.
-Wygląda na to, że wygram zakład. Mam mieć wolną chatę wieczór.-powiedzial wstając i rzucając mu swoją kurtkę. Mat nie wiedział co chodzi kumplowi po głowie, dopóki nie dostrzegł jakieś dziewczyny wirującej w tłumie. Miała na sobie białą sukienkę odsłaniającą całe nogi i całe plecy, nawet część biustu. Włosy jej wirowały w tańcu. Było dość ciemno Matt nie widział twarzy, dopóki zdezorientowana nie przystanęła przed Aaronem.
-To ta kelnerka!-olśniło go.
-A co podnieciłeś się?-odpowiedziała siedząca obok niego zazdrosna ruda dziewczyna.
Sky nawet nie próbowała go sobie przypomnieć.Nie obchodziło ją z kim tanczy. Powiesiła ramiona na jego szyi i bawiła się dalej. Jego zimne ręce czuła na swojej tali cały ten czas kołysając sie w rytm.Trwało to dośc długą chwilę.Wtedy naładowana Stell podeszła do niej.
-Ma juz dośc wrażeń jak na jedną noc.-zarzuciła chłopakowi. Nigdy nie zostawił by dziewczynę w jego ramionach.
-Chodź stara, idziemy spać.-rozkazała pijanej Sky.
-Ale ja chcę do Narnii. On mi obiecał -Sky powiedziała jak małe, słodkie dziecko wskazując na Aarona placem.
-Dokładnie tam pojedziemy.-przytaknęła Stella. Kłocić się z pijanym to jak... kłócić się z pijanym.
-Zaczekaj wezmę jednorożca z parkingu.-zostawiła Aarona i Stellę w tyle, czując ich zdezorientowane spojrzenie. Pierwsza przechodziła przez tłum na chwiejnych nogach, zadowolona z siebie.
-Ma jednorożca? Też zawsze chciałem.-doodał krzyżując ręce na klatce piersiowej..
-Jest pijana, idioto.-syknęła Stell zostawiając go uśmiechniętego od ucha do ucha. Poszła za przyjaciołką, która odwiedziła toaletę.
-Się zatrułaś dziewcze moje.- Stell wzieła głeboki wdech i starała się trzymać pion.
-W moim brzuchu jest wojna... Pewnie tam smok jest.-tłumaczyła świetna alkoholiczka.
-Sky, błagam cię chociaż spróbuj nie wymiotować.-powiedziała załamana obmywając jej zimną wodą twarz..
-Już dobrze. Teraz śpi.-odrzekła świetnie bawiąca się dziewczyna.W turkusowej łazience był brud, a na lustrze był zapisany numer telefonu jakieś laski.
-Idę złapać taksówkę. Było fajnie, nie?-zapytała zapalając papierosa.
-Fajnie ? Świetnie! Chodź jeszcze zatańczyć! -mówiła podekscytowana.
-Nie tym razem, jest 4 nad ranem.-Stell spojrzała na swój niedawno kupiony telefon.
-Już? Czas w takim towarzystwie tak szybko leci.-dziewczyna poprawiła czarne włosy.
-Wyglądasz jak zwłoki. Za blada jesteś.-powiedziała machając nogami na zlewie.
-Aaaaa nie lubię blondynów, ale ten ciemny jest ładny.-powiedziała Sky mrużąc ciemne oczy.
-Który? Do mnie mówisz?-przyjaciółka zdębiała.
-Do obok ciebie. No ten z Narnii.-mówiła dalej.W łazience były same.
-Już nic nie mów. Hahah.-Stell rzuciła pet do umywalki.
-Zaraz wracam.Nie wychodź bo cie zgwałcą.Wypadłaś dzisiaj świetnie.-zagroziła Tęczowa i wypadła niczym strzała.
-Wiem, ja zawsze upadam.-zamyśliła się Sky, poprawiając usta szminką przyjaciółki, po czym wyszła na salę. Nagle wzrosło zamieszanie w klubie.Ludzie zaczęli szybko wychodzić.
-Co się dzieje?-zapytała Sky kurczowo trzymając się ściany.
-Psy!-to jedno słowo wystarczyło, żeby wszyscy zaczęli uciekać. Stojąca przy wyjściu Stell panikowała,gdyż uciekający tłum nie pozwolił jej wrócić po przyjaciółkę.
-Skyyy!-krzyczała,a panika rosła.Natomiast Sky spokojnie doszła do baru i wyciągnęła jedno piwo owocowe, otworzyła je o blat stołu, poprawiła włosy i zaczęła je spokojnie sączyć.
-Dyskoteka! Łiii!-krzyczała smiejąc się w głos. Przechodzący z łoży VIP'ów ludzie nie zwracali na nią uwagi. Gdy skończyła oprózniać butelkę, puściła ją z ręki i poprawiła torebkę na ramieniu.
-Co robisz ?-złapał ją za ramię umięśniony szatyn o ciemnej karnacji.
-Wybacz, ale idę po taksówkę.-machnęła ręką niczym jakaś dama.
-Policja przed twoim nosem robi łapankę!-potrząsnął ją kilka razy, aby wróciła na ziemię.
-Też to widzisz? Czyli nie tylko ja mam zaburzenia psychiczne.-uśmiechnęła się i zostawiła go w tyle. Jeden z policjantów własnie przebił się przez tłum i zauważył dziewczynę w białej kreacji.
-Teraz mam kłopoty!-dziewczyna wróciła do rzeczywistości i zamarła w bezruchu.
-Oj Sky, Sky...-powiedział pod nosem uśmiechnięty Aaron. Szybko podbiegł do dziewczyny i przerzucił ją przez ramie, po czym wybiegł tylnym wyjściem dla VIP'ów.Matt z niecierpliwieniem czekał za kierownicą.
-Gdzie Ty byłeś?!-ochrzanił kumpla za spóznienie.
-Pakowałem prezent.-powiedział kładąc śpiącą dziewczynę na tylnym siedzeniu.
-Zwariowałeś ?!-Matt protestował.
-Jedź ! Gliny za nami!-ostrzegł kumpla, który momentalnie odpalił silnik. On sam pogłaskał policzek dziewczyny, która wpadła w objęcia morfeusza.
***
Dziewczyna obudziła się u chłopaka w łóżku.Najpierw zobaczyła niebieski sufit, zupełnie inny niż jej czy Stelli pokój. Zerwała się.Rozejrzała po pokoju hotelowym. W gardle paliło ogniem wczorajszej nocy.Jest tylko jeden szczegół...urwał jej się film, a głowa bolała niemiłosiernie. Wstała z łóżka i podeszła do stolika na którym, stał dzbanek z wodą i przygotowana szklanka. Nalała sobie całą i wypiła na jednym oddechu.
-Ale cię suszy... -zadziwił się chłopak o ciemnej karnacji i brązowych włosach, ubrany w luźną koszulkę i spodnie dresowe. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.
-Nie tak głośno.-wyszeptała trzymając się za głowę dłonią.
-Zapomniałem. Kac zdrajca.-usmiechnął się miło.
-Co ja tu robię?-zapytała podpierając się stolika.
-Nie pamiętasz?-chłopak uniósł brwi.
-A powinnam? -serce Sky stanęło. Chłopak si uśmiechnął.
-Czy my...?-powiedziała patrząc na niezaścielone łóżko, na którym się obudziła.
-Zrobimy to jak będziesz w pełni świadoma. Chce żebyś zapamiętała najlepsze chwile w swoim życiu.-wybuchnął śmiechem. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
-Jak mi wstyd. Pierwszy raz w życiu się tak upiłam.Jak ja muszę teraz wyglądać.-powiedziała chowając twarz w dłoniach.
-Zdarza się każdemu młodemu.-ruszył ramionami i położył się na kanapie.
-Jak tutaj trafiłam ?-dopytywała swego kolegę.
-Opowiem ci wszystko na śniadaniu. Doprowadź sie do użyteczności Sky, tam jest łazienka.-wskazał palem na orzechowe drzwi.
-Zaraz wracam powiedziała idąc boso przed lustro. Szybko spięła włosy w niedbały kok i umyła twarz z reszek makijażu poprzedniej nocy. Sukienka była poplamiona jakimiś runkami, a na plecach rozerwana, odkrywająca sporą bliznę.. Nie mogła dłużej siedziec w łazience. Dumnie wymaszerowała w stronę stolika obiadowego, na którym było nakryte dla dwojga osób.
-Siadaj-powiedział głos zza jej pleców.
-Powinnam już iść.-powiedziała odwracjac się na pięcie.
-Wyjdziemy za chwilę razem.-usłyszała dobitnie i jakaś siła na jej karku kazała siadajac na krzesło.dziewczyna poczuła się dziwnie. Chłopak usiadł na przeciwko.
-Powinnaś coś zjeść.-uśmiechnął się. Dziewczyna nalała sobie soku.
-Ja nie jem zbyt wiele.-powiedziała odsuwając talerz z jakąs zupą.
-A więc po kolei, gdzie jestem i jak się tutaj znalazłam?-zapytała
-Pokaz siły i determinacji ?-zapytał jedząc obiad.
-Prawda jest taka, że kto ma cycki ten ma władzę.-rzekła spokojnie.
-Więc, dlaczego nie zmusisz mnie, żebym odpowiedział Ci na te wszystkie pytania?-zapytał szczerząc się.
-Najpierw to użycz mi swoją bluzę. Najlepiej czarną.Wyglądam jak dziwka.-powiedziała patrząc na ręce. Chłopak odłożył sztućce, podszedł do szafy i wyciągnął czarną bluzę.
-Jest na mnie za mała, możesz ją zatrzymać.-powiedział podając jej rzecz. Po szybkim naciągnięciu bluzy na ciało, pełne blizn i ran czuła się pewniej.
-Cała historia to opiłam się i spałam pod stołem, tak ?-przekręciła oczami.
-Nie. Tańczyłaś na barze, śmiałas się, że masz jednorożca na parkingu, opiłaś się chyba litrami wódy, całowałaś z chłopcami, śpiewałas mi do ucha, a w samochodzie opowiadałaś o tym, jak ważne jest parzenie kawy......-tłumaczył powaznie. Dziewczyna oparła głowe o blat.
-Jak ja się stoczyłam.Jak wyjdę do ludzi.Jaki wstyd. Przecież ja taka nie jestem.Muszę wyglądać jak jakaś idiotka.-tłumaczyła się.
-Mówiłem już. Zdarza się. Nie przejmuj się opiniami ludzi.-przewrócił oczami.
-Ale to jednak nie wyjasnia jak się tu znalazłam.-oświeciło ją.
-Wiedziałem, że nie jesteś blond. Do kubu wpadła policja, ktoś doniósł o narkotykach, była łapanka, ja jako twój heros wpakowałem do samochodu, a że nie powiedziałaś adresu bo spałaś mi na ramieniu przywiozłem cię do tej twierdzy. -powiedział spokojnie.
-Rzadko się trafia na takich ludzi jak ty. Bezinteresownych.-powiedziała patrząc na niego jak na herosa.Aaron tylko chrząknął.
-Czy ja .. Mówiłam coś więcej ?-zapytała pewna obaw.
-Tylko o jakieś Steli, potem o mnie, że pachnę jak truskawka, nic konkretnego.-wzruszył ramionami.
-Stella! -podskoczyła na krześle.
-Gdzie moja torebka?- zapytała z wielkimi oczami. Chłopak wskazał w kącie szafę.Dziewczyna wyszukała w niej swój telefon.
-Ale spokojnie, odebrałem, powiedziałem że jesteś ze mną.-rzekł jedząc posiłek.
-Zwariowałeś?! Teraz to pewnie w ogóle nie zaśnie!-krzyczała zła.
-Przesadzasz.-rzucił niewzruszony.
-Kurwa! Jest 15! Miałam być pół godziny temu w pracy! Nie mogę jej stracić!- histeryzowała szukając swoich szpilek.Szybko je założyła.
-Ty się na tym zabijesz w takim stanie!-zdziwił się chłopak.Dziewczyna popatrzyła na niego wilkiem.
-Prawdziwa kobieta w każdym stanie umie chodzić w szpilkach .-powiedziała śmiertelnie poważnie.
Chłopak tylko kiwnął głową w geście powagi.
-Bardzo Ci dzięku...-zaczęła.
-Aaron! Aaron! Gdzie jesteś ?!Stary ! Mordo moja.-do mieszkania wszedł młody chłopak o blond włosach w kwiecistej koszuli.Aaron nerwowo podniósł się z krzesła.
-Ty farciarzu ! Zawsze przegrywam ! Widzę, że łózko nie pościelone, więc wygrałeś zakład. Czarna była pod wrażeniem ? Czy ...-został przerwany krzykiem swojego przyjaciela.Matt nerwowo spojrzał na dziewczynę stojącą w kącie.
-Zakład?-uniosła brwi i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Po chwili niezręcznej ciszy wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem.
-Boże, ja nigdy się nie nauczę. Już myślałam, że ci ludzie są lepszymi.-powiedziała tłumiąc gniew.
-To może ja was zostawię.-powiedział blondyn.
-Wychodziłam.-rzekła twardo, tak że Matt się zatrzymał.Dziewczyna już miała wyjść, gdy momentalnie zawróciła i rzuciła daniem w twarz chłopaka.
- Na tym świecie kobiety są warte właśnie zakładów.-rzekła patrząc jak zupa leje się po jego twarzy.Poprawiła grzywkę i dumnie wyszła. Matt odwrócił się do przyjaciela.
-Sorry Stary, nie chciałem.-tłumaczył się.Aaron zacisnął pięść.
-Ale to tylko jedna dziewczyna.-pocieszył go faktem.
-Wyjdź!-rozkazał zły.W jego żyłach krew pulsowała.Nigdy nie czuł takiej złości. Sky czuła sie upokorzona i zdenerwowana, ale wszystko zwaliła na kaca.
-Bywało gorzej..-szepnęła do siebie.Zeszła do recepcji...Okazało się, że była w hotelu, w którym pracowała.Zbiegła po schodach do kuchni.Przywitała się z kucharką, ubrała fartuch i poszła na zmywak.
-Scarlett o której miałaś być?-zaczepił ją przystojny niebieskooki menager w garniturze. Sky było wstyd,ale cóż mogła zrobić.
-Przepraszam za spóźnienie.-pochyliła czoło.
-To już trzecie w tym tygodniu.Wiesz co to znaczy?-karcił ją wzrokiem.
-Że...dzisiaj środa?-przymrużyła oczy, próbując wszystko obrócić w żart. Menager stal chwilę patrząc na wymuszony uśmiech dziewczyny, po czym rozluźnił uścisk jakiś dokumentów i zachichotał.
- Też byłem młody.Każdy ma problemy.-powiedział wyciągając z kieszeni miętówkę i jej ją podał. Zaskoczona pokiwała głową.
-Aż tak po mnie widać? Ostatni raz piję.-chwyciła się rękami z piany za policzki.
-Nie to mam na myśli, jesteś ładna.Rzadko paradujesz w szpilkach na zmywaku.-żartował.Rudowłosa dziewczyna zmierzyła ją wzrokiem. W odpowiedzi speszyła się.
-Dziewczyna ze zmywaka rozmawia z szefem.Dbaj o swoj image. Laski piszczą.-zerkła na rudą, która uważnie patrzyła na całą sytuację.Szef również na nią spojrzał lecz spłoszona uciekła.
-Jeśli jeszcze raz się spóźnisz to wylatujesz. I przychodź normalnie ubrana do pracy.-powiedzial głośno.
-Dobrze szefie.-powiedziała trzymając się ledwo na nogach.Gdy odszedł parę kroków oparła się o zlew i powiedziała:
-Zdechnę tu...
***
- Do szkoły? Już ?!-zasępił się.
-Halo! Jest WRZESIEŃ przyspańcu.-rzucił Stary.
-Zupełnie inaczej rozplanowałem swoje wakacje. Planuję je przedłużyć.-zadecydował.
-Jak chcesz to zrobić?-zastnanowił się.
-Planuję wyjechać.W jakies dalekie miejsce.
-Nawet nie próbuj.-syknął zły.
-Dlaczego nie? Nie miałes nigdy marzenia, żeby uciec? Zupełnie sam? Na sawannie albo w kosmos.-rozmyślał układając się na łóżku.
-Najpierw spotkasz się ze swoim ojcem. Jutro o 16 macie spotkanie biznesowe.-oznajmił czytając e-maila.
-Musiał wysłac e-maila? Nie mógł zwyczajnie zadzwonić? Przez dwa miesiące nie dawał znaku życia.Odmów mu.-chłopak zagryzł wargę.
-Nie możesz mu odmówić. Z ojcem nie wygrasz, nawet jeśli go zabijesz. Jest zbyt potężny.Ma swoje układy i bogactwo.-przypomniał zły.
-Pierdole takie życie.-jęknął.
-Masz ubrać garnitur.
-Po co ?
-Skąd mam wiedzieć, tak tu napisali.-wyjaśnił.
-Boże.. Za dwa dni szkoła.I ta przerażająco natrętna Amber...Jak o tym pomyślę to mam palpitację serca.. -skamlał.
-TAaak.. Przerażająco trudne życie nastolatka.
-Mało kto jest Darknes Hunter'em. Jestem wyjątkowy.Możesz zacząć bić pokłony.-chłopak potrząsnął włosami rozwianymi na 4 kierunki świata.
-Mam potwierdzić?-upewnił się.
-Napisz, że z chęcią zepsuję ten obiad, o ile nie będzie chciał mnie otruć.-wyłączył telefon. Leżał chwilę w bezruchu.
-Nudzi mi się.-prychnął. Ręką zawędrował pod poduszkę.
-Mam cię.-szepnął i włożył nadajnik do ucha.Zawsze podsłuchiwał, gdy nie mógł zasnąć.Usłyszał rozmowę.
-Kate ! Ty złośliwe dziecko szatana !- krzyczała kobieta donośnym głosem.
-Scar! Scar! Mama kupiła ci różowe majtki na targu ! W dodatku w kotki! Uwierzysz?!-przybiegło do pokoju dziecko.
-Hahahahaaha!!!-usłyszał odpowiedz starszej dziewczyny. Sam się zasmiał.
- Kate, aniołku.Ty raczej niespodzianek nie umiesz dotrzymywać.-powiedziała chichocząc.
-Ale...-zasmuciła się.Usłyszał skrzypienie otwieranych drzwi.Do pokoju weszła Helen.
-Kupiłam wam coś słodkiego. Jest na stole,Kate, może pójdziesz pierwsza.-rzuciła z ogromnym usmiechem.
-Ja chcę isc ze Sky!-protestowała mała.
-Idź pierwsza. Mama chce ze mną porozmawiać.-podpuściła ją. Dziewczynka posłusznie wybiegła z pokoju.
-Co to za bluza?-zastanowiła się mama widzac córkę ubraną w czarną nieznaną bluzę.
-To ?-zaczerwieniła sie Sky- To Liama. Niewyraźnie mówię, chyba to jakies przeziębienie.-dziewczyna zatrzymała powietrze w płucach, ale sztucznie się usmiechała.
-A Liam'a...-popatrzyła na nią wilczym wzrokiem. Trwalo to dłuższą chwilę.Dziewczyna już planowała wybuchnąc płaczem i przeprosić, że się spiła jak cygański bat. Myślała, że mama jakimś cudem dowiedziała się o jej wybryku.
-Masz rację.-rzekła. Sky oblała się zimnym potem.
-Wyglądasz blado. To chyba jakas grypa. Zaraz przyniosę ci leki.Jak radziłas sobie w pracy ?-zapytała miło.
-Jakimś cudem się udało, ale miałam mały wypadek. Ruda kelnerka rzuciła do zlewu porcelanowy talerz on odbił się od dna i roztrzaskał, przy okazji wbijając się w mój nadgarstek.Patrz mam bliznę, jakbym się cieła.-rzuciła zdziwona pokazując rękę mamie.
-Zwariowała? -rzuciła się rodzicielka.
-Pewnie nie chciała.Albo chciała i zemsta się jej udała. W każdym razie nawet nie boli, więc nie ma o czym rozmawiać.-uspokoiła.
-Masz pecha.-skomentowała.
-Dzięki wiesz... Miło.
-Czysty fakt kochanie.-zaśmiała się.
-O czym chciałaś porozmawiać? Bo na pewno nie o latających talerzach, i rudych.-wrociła do tematu.
-Za niedługo do szkoły i właśnie...
-Mamo. Nie martw się. Damy rade jak co roku.Mam już pracę dorywczą załatwioną, a na weekendy Stella załatwi mi jakieś dodatkowe zajęcie. Oczywiście dobrze płatne, bo ona jest szpecem-mówiła w koło.Helen wysłychala całej wypowiedzi córki i była z niej niesamowicie dumna.Jej mała Sky już taka dorosła.
-Dostałaś stypendium i dzisiaj podpisałam papiery o przenoszeniu cię do najlepszej szkoły w mieście.-rzuciła podniecona.
-Poważnie mamo?! Mówisz serio?! o Boże ?! Tak się cieszę!!!-piszczała kręcąc się na łóżku.Obie smiały się. Miały nadzieję, że los się do nich uśmiechnął.Nic bardziej mylnego. Rozmawiały dłuższą chwilę o podręcznikach do podstawówki dla Kate, następnie o zakupie nowego plecaka w sklepie odległej części miasta.
-Jutro go kupię. A teraz śpij już.-pogłaskała ją po głowie i ruszyła w stronę wyjścia.
-Mamo..-mruknęla Sky.
-Tak?-odwróciła się.
-Pamiętaj, że cię kocham.-powiedziała z drżącym głosem.
-My ciebie tez.-wyszeptała. Opuściła pokój swej córki.
-Zażyłe więzi. Ma głos jak moja matka...-skomentował i przypomniał ją sobie..
***
-Ile mam na ciebie czekać, bękarcie? -krzyknął siwowłosy pan w wieku emerytalnym siedząc na wózku inwalidzkim.
-Umówiliśmy się na 16, więc jestem, TATO-oznajmił chłodnym głosem Hunter.
-Nicolas! Czy nie uczyłem cię, ze trzeba być pół godziny wcześniej przed spotkaniem?!-krzyczał zły.
-A co zupa wystygnie?
-Nie idziemy zjeść, żebyś napełnił ten swój brzuch.-krzyczał ojciec.
-Nie ? W takim razie dokąd?-zastanowił się.
-Bękart! Bezczelny. Muszę cię wprowadzić w tajniki firmy, którą będziesz w przyszłości prowadził.-wyjaśnił nalewając sobie whisky.
-Mnie? Mam być podobny do ciebie? Nie odzywałeś się przez ponad 4 lata do mnie, dlaczego tatuś nagle zmienił zdanie?-pytał wściekły.
-Nie oddam byle komu tej firmy. Lepszy dziedzic niż jakiś pawian bez ambicji!Bękarcie!!-skomentował wypijając łyk.
-Nie nazywaj mnie tak.-powiedział ze stoickim spokojem.
-To Ty zostawiłeś mnie i mamę, gdy miałem 14 lat. I to dla jakieś wrednej strzygi, która się tobą znudziła.-powiedział mu pół szeptem. Starzec krzyknął na chłopca, widząc że nawet nie ruszył się z miejsca, głośno wypuścił powietrze z ust.
-Nie masz prawa mnie komentować. Co złego zrobiłem to zrobiłem. Wychodzimy.-rozkazał i jego podnóżek dotychczas stojący w kącie, popchał wózek w stronę wyjścia.
-Zobaczymy na jakie kształcenie wykładam pieniądze! Musimy podpisać dzisiaj umowę. Wykarzesz się!-komentował dalej.
-CO?!-zdziwił się zaskoczony wyznaniem ojca Hunter.
***
-Plan budżetu, warunki umowy.-przeglądał teczkę z materiałami firmy Nicolas.Siedział przy dużym szarym stole, obok ojca i wyraznie czuł się pewny podpisania umowy.To juz dawno rozpracował.
-Takie to wasze kształcenie!-westchnął Starzec poprawiając czerwony krawat.
-Przynajmniej dopasowany garnitur dobrałes !-zaśmiał się szef wszystkich szefów.
-Taki suchar popij wodą.-wskazał na szklankę wody na stoliku. Ojciec prychnął.
-Nie mówiłeś mi, że nasz przyszły partner to Francuz. Skąd niby mam umieć francuski?I oświecę cię, tego w szkole mnie nie nauczyli.-spojrzał na ojca.
-Spokojnie. Są tłumacze w Anglii, nie jak ty bezrobotni.-mruknął. Gdyby tylko wiedział czym zajmuje się jego syn, dawno wtrąciłby go do więzienia, jakby kara śmierci była zakazana.
-Udław się.-szepnął.
-Mówiłes coś?-zapytał ojciec łapiąc lewą ręką za kołko od wózka.
-Smakuje woda?-wyszczerzyl sie.
-Pff.-chrząknął. Do pokoju wszedł bardzo elegancki mężczyzna z brązowymi, zaczesanymi do tyłu włosami. Za nim kroczył niski blondyn z źle dobranym krawatem i teczką z dokumentami firmowymi.
-Good morning!- przywitał się w znanym języku.Hunter wstał i podał ciepłą dłoń obojgu. Francuz nazywał się Filip-Antoni d'Ornano. Ojciec przyjaźnie skinął głową.
-Proszę wybaczyć, lecz mój tłumacz dzwonił, iż może się nieco spóźnić.-wyjaśnił.
-Oczywiście. Nie ma najmniejszego problemu. Zechce pan się czegoś napić?-zapytał gospodarz.Filip kiwnął głową. Blondynek próbował usiąść najbliżej szefa, jednak ten ruchem dłoni, że najbliższe krzesło obok niego musi pozostać puste.
-Plis, dwie czarne kawy i herbatę, dla mojego pracownika.-zarządził. Hunter kiwnął kelnerowi przy ścianie, który w mgnieniu oka zniknął. Krępującą ciszę, przerwało mocne szarpnięcie drzwi. I wtedy w progu pojawiła się niska postać.Najpierw wszyscy spojrzeli na czerwoną sukienkę i czarne szpilki, następnie ręka odgarnęła włosy spadające na twarz. Hunter poznał ją od razu. Jego serce byłoby wyskoczyło mu z piersi, oddech stał się szybszy. Im dziewczyna była bliżej tym on czul się niezręcznie, Sky mogła go rozpoznać w każdej chwili. Mężczyźni wstali. Filip jeszcze raz poprawił sobie marynarkę.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, straszne korki.-tłumaczyła z wielkim uśmiechem, podając dłoń najpierw Filipowi, którego znała z poprzednich spotkań.
-Spokojnie, nie ma problemu.-odrzekł zapatrzony w jej dekolt Piotr.
-Jestem Scarlett Colins. Będę dzisiaj tłumaczyć...-powiedziała odwracając się w stronę chłopaka i wyciągnęła dłoń. Spojrzała na jego twarz i zaniemówiła.Był nieziemsko przystojny. Jego ciemnobrązowe włosy i niebieskie oczy uważnie się w nią wpatrywały. Był od niej wyższy, miał duże, ciepłe dłonie, a od progu mogła poczuć jego perfumy.Tak znany zapach.Gdy wymieniali uścisk, fala jego ciepła przeszla na jej zimne dłonie. Następnie Hunter powiedział niskim głosem.
-Nicolas Blackgod.-Dla Sky było to jak wyznanie miłości. Czyżby znalazła swojego księcia z bajki?Przyglądający się temu ojciec chrząknął.
-Chcę już zacząć. Muszę zażyć leki za chwilę.-rzucił zniecierpliwiony.Dziewczyna speszona usiadła, musiała wrócić na ziemię.
-Pana też miło poznać.-odrzekła. Piotr powiedział po polsku, żeby usiała blisko niego i coś jeszcze, coś czego Hunter nie rozumiał, dziewczyna w odpowiedzi oblała się rumieńcem. Spotkanie przebiegło szybko i bez komplikacji. Scarlet była w swoim żywiole, jednak na początku była rozpraszana przez niebieskie tęczówki chłopca naprzeciwko niej. Nie mogła nawet napić się kawy, bo serce biło jak szalone.
-Zawsze lubiłaś czarną.-zastanowił się Piotr, który zdecydowanie próbował przykuć uwagę Sky.
-Projekt jest ważny i bardzo korzystny dla obu stron.Powiedz, że nie odpowiada mi tylko punt 4. Chcę zmiany. I chcę cię zaprosić na kawę.-mówił chytrze Piotr. Nie było to jej na rękę, ale starała się udawać, że dopytuje go o więcej informacji.
-Jestem w pracy.Zachowuj się profesjonalnie, proszę.-upomniała z wymuszonym uśmiechem. Następnie spojrzała na twarz zaniepokojonego tą prywatną konwersacją Nicolasa, ale starała zachowywać się normalnie.
-Pan d'Ornano prosi o zmianę punktu 4.-rzuciła po powszechnemu.Wtedy dłoń Filipa spoczęła na kolanie Scarlett, która wzdrygnęła się gwałtownie, ale prowadziła dalej rozmowę licząc, że Filip przez pomyłkę trzyma ją na jej kolanie. Ale co on czucia nie ma czy jak ?! Próbowała zachować się profesjonalnie jak zawsze. Gdy już podpisano umowę i omówiono warunki transakcji. Dłoń Filipa przesunęła się niemoralnie wysoko...
-Weź tą rękę, rozpraszasz mnie. -przerwała wypowiedz tacie Nicolas'owi, który zmarszczył brwi.Wyraźnie nie lubiła, gdy facet którego zna zaledwie od parady zaczyna nadużywać swojej władzy.Filip tylko się uśmiechnął. W odpowiedzi Scarlett nadepnęła z całej siły obcasem na but Francuza, który zgiął się jak harmonijka.
-Pardon.-powiedziała z udawanym akcentem.
-Myślę, że możemy zakończyć nasze spotkanie.Bardzo dziękuję za współpracę, i pyszną kawę.-szepnęła w stronę kelnera, który się wyszczerzył. Zdziwieni czerwonością na twarzy Francuza, przenieśli pytające spojrzenie na dziewczynę, która miała zimną minę.
-To ciśnienie.-wyjaśniła.
-Odprowadzę Cię.-zadecydował Hunter.Czarna skinęła głową i zostawiła w tyle mężczyzn.
-Ile jeszcze języków umiesz?-zdziwił się Nicolas, idąc korytarzem obok niej.
-Angielski, francuski, hiszpański, koreański, niemiecki, rosyjski i polski.-oznajmiła bez większego wrażenia w głosie.
-Co?!-zdziwił się. Scarlett uśmiechnęła się pod nosem.
-Języki to klucz na świat.Lubię poznawać nowe kultury, to taka pasja. Czasem potrafię nieźle przeklinać po polsku, a wszyscy myślą, że to komplementy.-zaśmiała się. Doszli przed drzwi.
-Powiedz mi coś w tym jakże trudnym języku.-podniósł brew.
-Jesteś niesamowicie gorący, a twoje oczy przypominają gwiazdy odbijające się w oceanie.-Scarlett w głębi ducha katowała się za to wyznanie, ale przynajmniej miała pewność, że nie rozumie ani słowa.Chłopak oparł się o drzwi.
-Hmm...A co to znaczyło?-zapytał z aroganckim uśmiechem.
-To znaczyło: Na zewnątrz pada deszcz, a jest już ciemna noc.-kłamała. Wcale tego nie powiedziała.
-Wracasz do domu?-spodobał jej się fakt z jaką lekkością kleiła się rozmowa, żadnego wymuszonego tematu.
-Tak, kolega zaraz się zjawi..-zagryzła zęby. Prosiła o brak pytań, oczywiście w myślach. Chciał zaproponować jej transport lecz za nim pojawił się ojciec.
-Masz mnie zawieźć do domu.-rozkazał.
-Dobrej nocy.-spłoszona rzuciła na odchodne.
-Dlaczego takim pospólstwem się zajmujesz.To nadaje się tylko na ulicę, a nie na twoją żonę.-syknął Chłopak oparł się o drzwi, widział biegnącą przez pasy Sky. Zupełnie nie rozumie swojego ojca.A ta dziewczyna jest milsza, niż sądził.
-Idziesz ?! Jutro musisz wstać do szkoły.-ponaglał.
-Nie zmusisz mnie.-prychnął.
-Póki cię utrzymuję mam prawo.-oznajmił twardo.Hunter wypuścił powietrze z ust.
-Dlatego najszybciej jak to możliwe się usamodzielnię, żeby nie słyszeć twoich warunków.-zagroził zły.
-Bo wezmę kij !Twoja matka źle cie wychowała.-krzyknął.
-Ty ciągle pozwalasz manipulować cię gniewem. Mama jedyna mnie naprawdę kochała i Ciebie też. A gdzie podziała się twoja kochanka?Hmm? -zacisnął pięść i zostawił w tyle swego ojca.
***
Muszę zniknąć. Być niewidzialna.-myślała dziewczyna. Skęciła w boczną uliczkę, prowadzącą do miejsca w którym zmierzała."Zaszyję się na parę dni..A jeśli już się dowiedział, o moim nowym nazwisku ? Będzie chciał mnie zniszczyć. Ja już nie mam siły uciekać..."-myślała trzeźwo.
-Ma panienka grosza na szczęście?-otarł się o nią alkoholik.
-Pecha przynoszę.- rzekła twardo i go wyminęła. Nagle znikąd pojawiło się dwóch umięśnionych mężczyzn, którzy stanęli na przeciwko niej.
-A to w takim razie moi koledzy nie przepuszczą.-wrednie zaśmiał się mężczyzna. Złodziej i alkoholik w jednym pragnę dodać. Odwróciła się na pięcie.Serce biło jej jak młot. Za sobą ujrzała kolejnych napakowanych kolesiów.... Widziała, że sama nie da sobie rady. Szczególnie, gdy lekcję pokory dostała od bandyty w jej własnym domu. Wyciągnęła z kieszeni banknot o dużej wartości licząc, że to powinno załatwić sprawę. W takich chwilach warto ulegać.
-Czy tyle wystarczy?-starała się mówić normalnie, ale jej głos drżał. Ze strachu i potwornego zimna.
-Haah. Dość błyskotliwa dziewczyna a przed chwilą stała przy bankomacie. - powiedział alkoholik zdejmując jej kaptur z głowy jednym szybkim ruchem. Sky sparaliżował strach, ciągle patrzyła wilkiem na faceta..Nie mogła wymówić słowa.
-Któryś z Was, lubi czarne maskotki ? -zapytał jeszcze głośniej śmiejąc się. Paker obok niego uśmiechnął się. Była otoczona, odbijała się nerwowo szukając jakiegoś wyjścia z sytuacji.. Niestety nadaremno. Jeden chwycił jej rękę gdy chciała zadać cios.
-To się teraz pobawimy, kochanie.-rzekł wyjątkowo jednoznacznie. Sky czuła wstręt do niego.
-Śmieć..-wyjąkała.
-Nikt z Was, nie nauczył się manier? Nie wiecie jak traktować kobietę?-powiedział stojący na środku ulicy zamaskowany przechodzień. Dziewczyna patrzyła na niego z błaganiem o pomoc.Jej jedyna deska ratunku.
-Popatrz, jacy oni natrętni.Zaczekaj kochanie, koledzy się nim zajmą.-powiedział z udawanym uśmiechem.
-Ej Ty ! Zjeżdżaj stąd! -krzyknął ostro alkoholik w geście ostrzeżenia.
-Ten procent Ci do głowy za bardzo strzelił!Ahhh.. wszystko muszę robić sam. -odrzekł równie ostro hunter nie zmieniając pozycji.
-Dość tego!-powiedział bandyta rzucając się na niego z metalową rurą. Mężczyzna bez trudności powalił go jednym ciosem. Dwójka osób widząc to, uciekła. Na placu boju zostało jedynie dwóch osiłków, z którymi bez problemu dał sobie rady.I to w pięknym stylu. Podszedł do dziewczyny wbitej w ziemię.Była w szoku. Ujrzała w nim swego bohatera.
-Wszystko w porządku?- po skończonej walce, w której zwyciężył starał się dowiedzieć od dziewczyny czegokolwiek. Przytulił ją do siebie. Nie mógł ryzykować rozpoznania twarzy.
-Ja...Ty...Jakim cudem..- jąkała się. Wciąż była w wielkim szoku.Czarny wybawca zjawił się ot tak. Jakby przechodził przypadkiem.
-Co robisz w środku nocy w mieście? Powinnaś już dawno spać.-szeptał jej do ucha niskim głosem.
-Kim Ty jesteś?-dziewczyna w końcu odzyskała swoje zmysły. Odepchnęła go od siebie. Próbowała odchylić głowę do góry, ale on nasunął jej czapkę na oczy.
-Co Ty robisz?-zdziwiła się.
-Porywam Cię.-powiedział i szybkim ruchem przerzucił ją przez ramię, niczym trofeum.
-Zwariowałeś !? Postaw mnie !-rzucała się dziewczyna.
-Jest ktoś, kto chce Cię poznać. Namalowałaś mu grafitti na ścianie, grzesznico.Pamiętasz ?-powiedział klepiąc ją po tyłku. Oburzona Scarlett z całej siły biła pięściami w umięśnione plecy złodzieja.Wiedziała, że nie da rady się oswobodzić po raz kolejny.
-To dla niego pracujesz?! Po to Ci wtedy były moje włosy ?Co ? Odpowiedz mi !-krzyczała na całe gardło.
-Przestań się rzucać bo Cię puszczę.-zagroził chłopak.Dziewczyna momentalnie opadła z sił.
-Czekaj, czekaj, czekaj.. To od niego byli Ci goście w garniakach u mnie w pracy ?-rzuciła zdziwiona.
-Yep. Zgadłaś. +1000 punktów do inteligencji.-żartował. Wzięła głęboki oddech i pozwoliła się nieść umięśnionym ramionom.
-Jakie szczęście.-powiedziała szczerze.
-Ja na twoim miejscu bym się nie cieszył.Spora grzywna będzie..-straszył ją.
-Skakałbyś ze szczęścia! Czekaj...Wróć! Rzucałbyś się na ramieniu złodzieja,który po godzinach pracuje jako superbohater. Taak. To było by ciekawe.-westchnęła ironicznie.
-Tez lubię sarkazm, ale bez przesady.-przewrócił oczami.
-To gdzie mnie niesiemy !?-podniosła znów głos.
-Jesteś gruba. Biorę Cię do więzienia. A co nie mogę?-droczył się.
-Nie!
-Już mówiłem. Jedziesz dostać grzywnę.Jesteś blond to pewne..-mówił dalej.
-I dlatego przekupił złodzieja, żeby mnie przyprowadził dla kilku banknotów? Czy tylko mi coś tutaj nie gra?! Haloo tu ziemia ?!-zastanawiała się lecz on jej nie słuchał.
-Menda. Siedź cicho.-powiedział wkładając ją do bagażnika samochodu bez wysiłku. Całą drogę kopała w drzwi.
-No co jest ?! Znowu do bagażnika i do lasu?! To się dzieje w horrorach, czy jak ?-była na krawędzi obłędu.
-Mała..nie jestem psychopatycznym mordercą... -krzywił się za kierownicą.
-Jestem sexownym psychopatą.-powiedział dobitnie.
-Mamo ! Jestem za młoda żeby umierać !!! -niemalże płakała.
-Zawsze jesteś taka nieznośna ?-marudził.
-Trzeba było mnie nie ratować.-odrzekła zła.
-Fakt. Następnym razem radzisz sobie sama!-ostrzegł.
-Nic nowego !-pokazała mu język licząc, że to oczami wyobraźni zobaczy.
-Powinnaś mi chociaż podziękować, że się dla ciebie fatyguję.Jesteśmy na miejscu.-powiedział wychodząc z samochodu.
-Nie ma w tym dobrych intencji. Masz hajs zamiast dziękuję od swojego szefa.-dyskutowała zimno.Chłopak otworzył bagażnik.
-Jeśli zwijesz i tak cie zatrzymam, a wtedy nie będzie tak miło.Bądź dobrą dziewczyną.-rzucił podając jej dłoń.
-Wypchaj się.-rzuciła i wyskoczyła z bagażnika.
Chłopak spokojnie odprowadził ją wzrokiem, patrząc czy aby na pewno dziewczyna weszła do wyznaczonego miejsca.
-Odważna.-skomentował Stary.
-Nieznośna.-dodał młody.
-Zamontowałeś jej podsłuch?Po co ?-zdziwił się.
-Tak. Chcę się upewnić czy nie wysłałem ją na szubienice.-oznajmił i odjechał kilka metrów.
***
Wzięła głęboki wdech i weszła po marmurowej posadzce. Wokół było pełno kwiatów. Pani domu bardzo o niego dbała.
-Ile bym dała żeby tu mieszkać !-wzdychała dziewczyna. Na ścianie mieścił się obraz Leonarda da Vici "Mona Lisa'. Jeszcze nigdy nie widziała takiego bogactwa.
-Scarlett?-zapytał starszy mężczyzna w garniturze. Dziewczyna zdziwiła się słysząc swoje imię, więć się odwróciła.
-Dzień dobry!-przywitała się grzecznie.
-Czekałem na ciebie. Wejdź proszę-pełna kulturka.
-W związku z tym grafitti,wiem ze nic mnie nie usprawiedliwia. Zrobiłam to z pełna świadomością o konsekwencjach i jestem w stanie przyjąć grzywnę....byle by w ratach, gdyż nie jestem w stanie zorganizować całej sumy z dnia na dzień. Przepraszam za ten młodzieńczy wybryk. To się już nie powtórzy...-skończyła nerwowo się tłumaczyć.
-O tym ? Ahh już nie jest ważne.. Jest piękne, Kazałem to oświetlić. Może władze zmienią przepisy odnośnie schronisk.-powiedział z miłym uśmiechem. Dziewczynę zbiło to z pantałyku.
- Przepraszam jeśli wyjdę na niegrzeczną, ale w takim razie jaki jest powód żebym musiała być siłą tutaj przyprowadzona?-pytała zdezorientowana.
-Jestem Bill Kindom. Czeka nas długa rozmowa..-zaczął elegancki pan.
-Moje nazwisko coś ci mówi?-zapytał po chwili ciszy.
-Nie.
-Może herbaty?-powiedział patrząc na zziebnięte ręce.
-Po proszę.-powiedziała spokojnie i usiadła na purpurowym fotelu przy kominku, nerwowo kręcąc nogą. Po chwili przed nią stała filiżanka herbaty, ona zaś grzecznie podziękowała.Czuła się niezręcznie, szczególnie, że gość prześwietlał ją wzrokiem.Miała wrażenie, ze skądś go kojarzy. Znajome rysy twarzy. Odłożyła trzepiącą ręką filiżankę.
-A więc..-zaczęła twardo, czekając na wyjaśnienia.
-Jesteś tak podobna do swojej mamy...-zamyślił się mężczyzna. Dziewczyna zdziwiła się. Szybko przemyślała rozwój sytuacji.
-Aaa... no tak ludzie często mi to mówią.-uśmiechnęła się miło.
-Byłem bliskim przyjacielem twojej mamy.-wyjaśnił starzec.
-Jeśli chciał pan jej numer, wystarczyło poprosić. Już notuję.-rzucila grzebiąc w plecaku.
-Nie .. -rzucił poważnie..
-Twojej biologicznej mamy..-dodał.W sali zapanowała cisza.
-Coo... pan powiedział?-dziewczyna nie mogła wykrztusi słowa.
-Lily Willow.-podał je fotografię.
-Pan sobie chyba żartuje.Nie mam takiego poczucia humoru.-rzuciła zdjęciem i zerwała się z krzesła. W tamtym momencie coś kazało się jej wynosić.
-W mordę jeża !-krzyknął Staruszek w swoim fotelu. Dwóch mężczyzn właśnie przysłuchiwało się rozmowie.
-Ciii..-uciszył go Hunter.
-Znam twoją historię, chce Ci pomóc.Nie musisz się mnie bać.-mówił spokojnie.,Sky stała w drzwiach.Wolała zachować bezpieczną odległość.
-Ilekroć słyszę historię swojego życia opowiadaną przez innych, czekają mnie kłopoty.Jestem niezależna. Sama świetnie sobie daję radę.-powtórzyła twardo.
-W to nie wątpię, ale chce cie jakoś wesprzeć.Zapewnić ochronę.-gestykulował.
-Pan mnie chyba z kimś pomylił. Muszę już iść- grała blondynkę. W takich sytuacjach to jej najlepsza broń.
-Wynająłem Huntera. To on Cie znalazł. Wziął próbki dna do analizy. Są w 90 % podobne.To nie może być przypadek...nie oszukasz swego pochodzenia..
-To wszystko jest takie chore !-krzyknęła.
- Jakim prawem mieszasz się w moje życie? Dlaczego kazałeś mnie wbrew mojej woli przyprowadzić do siebie? Dlaczego wynajmujesz jakiegoś sexownego łobuza na mnie?Dlaczego akurat teraz się pojawiasz? Wiesz jakie miałam życie dotychczas? Nie. Nie chcę łaski. Nie potrzebne mi jest wiedzieć nic więcej. -powiedziała ze łzami w oczach i ruszyła w stronę wyjścia.
-Nie interesuje Cię własna matka? - pytał . Nie chcesz wiedzieć kim jesteś?-krzyczał za nią. Dziewczyna zatrzymała się i szeroko uśmiechnęła.
-Jestem Scarlett Colins. Córka Helen Colins, siostra Kate Colins. Ja...Byłam wtedy mała, ale pamiętam wszystko, nawet ją. To co pan mówi nie ma znaczenia.Nie chce tamtego życia. Rodzice sprowadzili na mnie jedynie ból i cierpienie, przez nich żyje właśnie tak, ale powiem ci jedno, kocham to życie, teraz mam prawdziwą rodzinę..Chcesz mi pomóc ?-powiedziała ostro.-To zabierz swoich goryli i wynoś się z mojego życia. Nic nowego nie wnosisz, jedynie tworzysz nie potrzebne zamieszanie, co grozi zdemaskowaniem.-już miała ruszyć na przód, gdy coś nie dawało jej spokoju.
-Daj sobie pomóż.-nalegał.
-Nie, ale chcę tylko jedno wiedzieć.. Dlaczego?-powiedziała na skraju wytrzymałości.
-Co dlaczego ?-rzekł skruszony.
-Dlaczego mnie wtedy zostawili samą?-zapytała głośno.
-Jesteś w niebezpieczeństwie...ten człowiek wyszedł z więzienia.-zmienił temat.
-Dlaczego?!-krzyknęła do niego.
-To ja Cię od nich zabrałem.-słowa były niczym noże dla serca Sky.
Nie mogła wytrzymać ani chwili dłużej w tym przeklętym miejscu.
-Nie podchodź.-zagroziła. Wybiegła z budynku,za sobą słyszała prośby człowieka, ale w jej głowie nawet nie przemknęła sie myśl, aby wyjaśnić jeszcze raz cała sytuację. Zawsze była sama, zawsze radziła sobie sama, nie potrzebowała łaski. Nigdy od nikogo jej nie wymagała,.Miała ogromny żal do rodziców za to, co ją spotkało. Całą swoją złość przelewała na nich, obwiniała za każde nieszczęście, za każdą swoją porażkę. A do tego była uparta, jak Helen.
***
-Dowiedziałeś się wszystkiego ? To wracaj.-rozkazał Staruszek. Odpowiedziała mu cisza.
-Scarlett jest z adopcji. Rodzice ją porzucili, a właściwie ten koleś ją zabrał, teraz ma wyrzuty sumienia, akt żalu , poszedł do spowiedzi i chce odkupić winy.Przeleje jej trochę kasy, a jutro razem będą smażyć grzanki.Przykre, ale prawdziwe.-komentował.
-Mogło tak być.Teraz dziewczyna chce spłacić dług wdzięcznosci dla swojej mamy, pomagając jej zbierać na leki. To jakaś tragedia. .... Odeskortuję ją. Jest póżno. Jeszcze się znowu wplącze w kłopoty-momentalnie rozłączył się. Widzial przed soba małą dziewczynę, pośpiesznie biegnącą ulicami miasta, z kapturem na głowie i odsłoniętymi ramionami.Przypomniał sobie swoje dziecinstwo. Moze to i dobrze, że nie miała takich rodziców. Nie musiała żyć blisko nich. Przynajmniej nikt ją nie skrzywdził. Widać bardzo kocha swoją mamę.Dziewczyna maszerowała nawet się nie oglądając w tył.Chłopak śledził ją uważnie wzrokiem. Chyba płakała.Gdy pokonała dość dużą odległość, czerwony samochód wjechał na krawężnik tuż przed nią. Chłopak podskoczył na prześle i odpiął pas. Juz chciał się rzucić i jej pomóc, gdy coś go zatrzymało. Dziewczyna o 100 kolorach włosów wyskoczyła zza kierownicy, i gorąca uściskała Sky. Chłopak domyslił się, że to jej przyjaciółka ze zdjęcia, które widział w pokoju. Tyle można się dowiedziec obserwując tak zwyczajną osobę. Dziewczyny wskoczyły do samochodu i odjechały na pełnym gazie....
-Poważnie, nie umie jeżdzić.. To się nazywa piractwo drogowe. Za to są mandaty!-krzyknął do siebie.
***
-Steff. Prosze przyniesć mi akta uczniowskie pewnej uczennicy. Nazywa sięę Scarlett Colins-rozkazał Bill swojemu podwładnemu."Wiem, że nie miałaś łatwego życia, wtedy nie mogłem nic zrobić. Teraz postaram się Ciebie ochronić. W końcu nawet Kopciuszek miał matkę chrzestną."
-Jest w czołowej trójce najlepszych osób z wynikami.!-rzucił podwładny.
-Do jakiej szkoły uczęszcza?-zapytał zdziwiony.
-Do okolicznej szkoły państwowej.. Nie cieszy się ona dobrą opinią.-westchnął.
-Będzie chodzić do najlepszej prywatnej szkoły.-zadecydował.
-Ale jak to ..?-pytał starszy pan w garniturku.
-Przelej zaliczkę i całoroczną opłatę do najlepszej szkoły prywatnej w okolicy.-powiedział zimno.
-Yyy.. dobrze, czy wysłać powiadomienie do tej dziewczyny o przeniesieniu?-pytał zdziwiony lokaj.
-Proszę wysłać to zawiadomienie do szkoły, a do uczennicy, że dostała stypendium. Chcę być anonimowy, nikt o tym nie może się dowiedzieć.Jasne ?-zszargany wyrzutami sumienia coraz bardziej chciał ją uszczęśliwić...
-Dobrze, już się robi szefie. Człowiek wyłączył głośnik. Wiedział, że gdy przyjdzie czas, musi zapewnić jej plan B, awaryjny na wypadek gdyby ktoś ją znalazł.musi mieć ją po swojej stronie. Tylko tak uniknie przykrości. Niestety nie wiedział o czającym się niebezpieczenstwie, ktore jak tygrys było przyczajone tuż przed jego nosem.
****
-Nie uwierzę w to co mówisz! Brałaś coś?-pytała przyjaciółka bacznie obserwując wyznania zdruzgotanej Sky. Znały się od zawsze. Nierozłączne i nierozerwalne mimo, że los był dla nich okrutny, a odległość nie pozwalała na zbyt częste przebywanie ze sobą widziały, iż mogą na siebie liczyć. Sky wstała z krzesła i rzuciła się na łóżko.Wariowała.
-Nienawidzę ! Nienawidzę !Nienawidzę przeszłości!- krzyczala ściskając poduszkę na niewiarygodnie miekkim łóżku Stelli.Jej pokój swiecił dobrobytem wraz z najnowszj geneacji sprzętem.
-Stara ! Czy ty czaisz, że własnie znalazłaś kopalnie złota! Dobry wujek pomoże ci stanąć na nogi.-zachęcała, próbując obrócić sytuację, na korzystną.
-Sprowadzi na mnie kłopoty.Ilekroć ktoś zna moją przeszłość cierpi.A on wyszedł z więzienia...A co jeśli poznał moje nazwisko?-Wzdychała zła.
-Sky, spokojnie. Ja sobie zawsze poradzę. O mnie sie nie martw. A samej cie nie zostawię z tym wszystkim. Normalny człowiek tego nie ogarnie. Masz życiorys lepszy niż z horroru.-Stella zawsze miała ADHD. I nigdy nie umiała pocieszać.
-Jesli mnie znajdzie...-pytała zażenowana własną miną.
-Nie znajdzie. Nie skrzywdzi cie ponownie, rozumiesz?-obiecała tęczowa wyraźnie zaniepokojona.
Tylko ona znała całą historię życia przyjaciółki. Nikt inny.
-On wyszedł z więzienia.Zabiję go.-Sky nigdy nie miała wielu wrogów. Zdarzyły się konflikty, ale nigdy nikogo nienawidziła.
-Wsadzisz go tam z powrotem na dożywocie. Razem damy rade, always and forever, pamiętasz?-rzuciła pierwsza.
-Always and forever,Stell -odpowiedziała Sky. Ta obietnica wiązała je od dziecka. Zawsze i na zawsze razem.
-Zazdroszczę ci...Tak bardzo Ci zazdroszczę.-wyszeptała Czarna.
-Mnie ? Czego ?-zmarszczyła brwi.
-Normalności. Robisz co chcesz i kiedy chcesz. Bawisz się ile Ci się zamarzy, ojciec na ciebie wykłada ile zapragniesz, masz własne zasady, piekelną pewnosc siebie....Przypomnij mi dlaczego ja cię lubię?-spojrzała na słuchającą piosenkę G-Dragona przyjaciółkę.
-Yyy... -zamurowało ją przez chwilkę.
-Bo lubię twojego kota, a mam alergię na sierść?-powiedziała jak przed sądem.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
-Dobra , ja na dzisiaj mam dość.Chcę się zabić.-wyszeptała i podniosła ręce w geście kapitulacji.Stella skoczyła na przyjaciółkę i zaczęła ją szczypać.
-Dobra nie ! Dość tego gwałtu.-smiała się Sky.
-Cisza.Ja cie nauczę tej pewnosci siebie.Chłopak by ci się przydał.-skomentowała szare dresy swojej przyjaciółki.
-Nie jestem taka jak ty.
-Czyli?-oburzyła się Stella.
-Fajna i doklej sobie do każdego pozytywnego przymiotnika opisującego dziewczynę przedrostek"super", to się dowiesz.-dyskutowała Czarna.
-Ehh.... Ale cie dzisiaj ścisnęło. CHŁOPCÓW się kocha a potem rzuca, pamiętaj, zanim sie Tobą znudzi.Po 3 miłosci będziesz ekspertem.-zasmiała się wrednie.
-Ja wierze w miłość na zasadzie gry charakterów. Przynajmniej schlebię sobie tym, że ktoś mnie porwał.Nie! Najpierw uratował, a potem porwał! -zasmiała się na myśl, o tym.
-Ciekawe ile jesteś warta..-zastanowiła się głośno. Sky obróciła się nerwowo.
-Stella!-krzyknęła.
-No co ?!
-Jakby moje zycie było mało zawiłe. Ale dobra, fajnie! Sprzedaj mnie do gangu.-Sky zrobiła smutną minę.
-Chyba do lumpeksu.-cięta riposta!
-Masz zrazę do dresów.Rasistka!-krzyknęła Sky.
-Sky, życiu trzeba śmiać się w twarz. Nie ma miłosci, jest tylko przyzwyczajenie po ślubie.Co się stało w twoim wielkim uśmiechem i codzienną śmiertelnie nudną dewizą "carpe diem" w burguntowej czapce??-budowała.
-Wyprała się...
-Wstawaj stara. Wiem, że nie jest ci lekko i nawet cie za to podziwiam, ale nie schizuj się tak.Kazałaś się wszystkim wypchać, więc męczyć się będziesz ze mną.-klepała po tyłku zakutaną w pościel Małą.
-A więc jaki jest twój niezawodny plan?-zaczerpnęła zapału do życia.
-Po pierwsze przestajesz płakać, po drugie idziemy na imprezę opić smutki, a po trzecie idziesz do kuchni zrobić nam tosty, bo widzę, że nic nie jadłaś.-rozkazała Królowa.
-Z wrażenia chyba urodziłam. Stella przecież wiesz, że ja nie lubię tłocznych miejsc, wolę posiedzieć ze znajomymi w małym gronie, pośmiać, ja nawet nie umiem pić, kaasy i czasu nie mam na to ...i-wtedy ją dopadło. Dzika ochota żeby się wykrzyczeć, wyrzucić z siebie wszystko, żeby poudawać, że wszystko jest ok, a młodzież jest zbuntowana...-mama i Kate są u wujka nad morzem.-usmiechnęła się złowieszczo do Tęczowej.
-Masz rację. Muszę po prostu trochę odpuścić.Nie mogę sobie poradzić z uczuciami, a dusić ich nie zamierzam.-mówiła z głębi serca.
-A ja tak cię odszczelę, że sam Damon Salvatore z TVD będzie twój.-dała do zrozumienia.
-Bóg sexu? Czemu nie.-poruszała brwiami.
-To kicaj do kuchni po te tosty.-rozkazała pani domu.
-Oki. Podwijam kiece i lecę.-pokazała lika. Stella również odpowiedziała takim samym ruchem lecz bardzo wygiętym palcem.
-Przeprost! -krzyknęła.Obie zaśmiały się.
Po pół godzinie, gdy już Stella wyczerpała konto cierpliwosci i rozróżniania słów predkosci 1000 na sekundę. Zabrały się za przygotowani a do imprezy.
***
-Będą same VIP, dobrze wychowani młodzieńcy, bez używek, a będę cię pilnować jak oka w głowie, odwiozę do domu... i cokolwiek zawsze mówie twojej mamie jak cie gdzieś zabieram.-kiwnęła głową przed lokalem Tęczowa.
-Pięknie kłamiesz.-pochwaliła wysiłki.
-Wiem, ma się ten talent.-przyznała.
-A tak serio, to baw się dobrze. Nie masz 16 lat,żeby cię pilnować. Ty zawsze dajesz radę siostro, więc bądż sobą a to będzie niezapomniany wieczór.-puściła perskie oko Małej.
Stell to dość niezwykła dziewczyna. Jej zielone jak trawa o poranku oczy i włosy o milionie kolorów są niczym tęcza. Jej zgrabna figura i niski wzrost pasowały do siebie tworząc wizerunek zadziornej.Miała na sobie różaną sukienkę i złote szpilki odbiajace pojedyńcze płomienie światła z laserów dyskoteki.
Dwóch facetów przechodzących obok Czarnej namolnie patrzyli na jej biust, podkreślany przez sukienkę..
-Hej chłopcy!-przywitała się Stell, podchodząc do stolika, przy którym siedziało kilku bez zwątpienia zamożnych chłopców.
-Cześć Stell.Wyglądasz bosko, jak zawsze-zachwalał jej znajomy o włosach czerwonych i zielonych oczach.
-To moja dziewczyna Step... Witaj kotku.-w objęcia wziął ją wysoki szatyn. Miała tylu chłopaków, że nie mogła nawet Sky nadążyć.Cala Stella. Piękna i bestia w jednym.Ten nazywał się Carl, poznała go gdy uciekała przed wielkoludami w garniakach. Wtedy prosiła o brak pytań. Chłopak dotrzymał słowa, nie zaczynał rozmowy.
-To moja siostra Sky. Macie ją nie nudzić.-rozkazała niczym swoim sługą.
-No pewnie.-usmiechnął się do niej pięknooki blondyn.
-Jestem Step a to Red.-powiedział badając jej obcisłą białą sukienkę wzrokiem. Usmiechnęła się na widok chłopca z czerwonymi włosami.
-Napijesz się czegoś?-zapytała Stell, gdy już usiadła obok niej przy ogromnej loży VIP'ów.
-Najmocniejszy trunek w tym lokalu.-grała sexowną.
-Mi też.-powiedziała do chłopaka, który namiętnie masował kolano przyjaciółki. Nigdy nie była śmiała w stosunku do chłopakow, ale dzisiaj nawet jej wulgarny strój jej nie przeszkadzał.Chciała się bawić.Nie myśleć o niczym, ani o przeszłości, którą tak pragnęła zmienić, Po pierwszym kieliszku czuła się świetnie.Nie musiała nikomu się wyżalać, a jedyne o czym myślała to o żartach swojego nowo poznanego chłopaka chyba o jakieś rybie. W końcu przestała myśleć, w głowie wirowało a ona czuła się wyjątkowo lekko. Piękna, namiętna i ..niegrzeczna. Każdy kolejny kieliszek palił niczym ogień i rozgrzewał ją od środka. Piękny stan. Step prawił jej komplementy do ucha, masował jej nogę, ale ona w pewnym momencie zostawiła go bez słowa i porwała za rekę przyjaciołkę, która właśnie skończyła się całować z szatynem.
-Choć tańczyć!-ciągnęła na koniec sali. Zaczęły tańczyć. A właściwie kusić wszystkich chłopców obok siebie. Potem liczył się tylko taniec, jak nie jeden chłopak to drugi. Nieznany przystojny brunet wyjątkowo dobrze całował... Śmiała się głośno. Teraz jest szczęśliwa. Wtedy poczuła na sobie wzrok. Spojrzała na jego twarz. Skądś go znała. Chłopak uważnie ją obserwował odkąd weszedł do klubu. Usmiechnął się. Dzisiaj mógł wygrać zakład.
-Matt sorry, ale musisz być dzisiaj trzeźwy.Bedę potrzebował szofera.-powiedział wyrywając przyjacielowi wódkę i sam ja pijąc.
-Co do kurwy ?!-rzucił się zaskoczony.
-Wygląda na to, że wygram zakład. Mam mieć wolną chatę wieczór.-powiedzial wstając i rzucając mu swoją kurtkę. Mat nie wiedział co chodzi kumplowi po głowie, dopóki nie dostrzegł jakieś dziewczyny wirującej w tłumie. Miała na sobie białą sukienkę odsłaniającą całe nogi i całe plecy, nawet część biustu. Włosy jej wirowały w tańcu. Było dość ciemno Matt nie widział twarzy, dopóki zdezorientowana nie przystanęła przed Aaronem.
-To ta kelnerka!-olśniło go.
-A co podnieciłeś się?-odpowiedziała siedząca obok niego zazdrosna ruda dziewczyna.
Sky nawet nie próbowała go sobie przypomnieć.Nie obchodziło ją z kim tanczy. Powiesiła ramiona na jego szyi i bawiła się dalej. Jego zimne ręce czuła na swojej tali cały ten czas kołysając sie w rytm.Trwało to dośc długą chwilę.Wtedy naładowana Stell podeszła do niej.
-Ma juz dośc wrażeń jak na jedną noc.-zarzuciła chłopakowi. Nigdy nie zostawił by dziewczynę w jego ramionach.
-Chodź stara, idziemy spać.-rozkazała pijanej Sky.
-Ale ja chcę do Narnii. On mi obiecał -Sky powiedziała jak małe, słodkie dziecko wskazując na Aarona placem.
-Dokładnie tam pojedziemy.-przytaknęła Stella. Kłocić się z pijanym to jak... kłócić się z pijanym.
-Zaczekaj wezmę jednorożca z parkingu.-zostawiła Aarona i Stellę w tyle, czując ich zdezorientowane spojrzenie. Pierwsza przechodziła przez tłum na chwiejnych nogach, zadowolona z siebie.
-Ma jednorożca? Też zawsze chciałem.-doodał krzyżując ręce na klatce piersiowej..
-Jest pijana, idioto.-syknęła Stell zostawiając go uśmiechniętego od ucha do ucha. Poszła za przyjaciołką, która odwiedziła toaletę.
-Się zatrułaś dziewcze moje.- Stell wzieła głeboki wdech i starała się trzymać pion.
-W moim brzuchu jest wojna... Pewnie tam smok jest.-tłumaczyła świetna alkoholiczka.
-Sky, błagam cię chociaż spróbuj nie wymiotować.-powiedziała załamana obmywając jej zimną wodą twarz..
-Już dobrze. Teraz śpi.-odrzekła świetnie bawiąca się dziewczyna.W turkusowej łazience był brud, a na lustrze był zapisany numer telefonu jakieś laski.
-Idę złapać taksówkę. Było fajnie, nie?-zapytała zapalając papierosa.
-Fajnie ? Świetnie! Chodź jeszcze zatańczyć! -mówiła podekscytowana.
-Nie tym razem, jest 4 nad ranem.-Stell spojrzała na swój niedawno kupiony telefon.
-Już? Czas w takim towarzystwie tak szybko leci.-dziewczyna poprawiła czarne włosy.
-Wyglądasz jak zwłoki. Za blada jesteś.-powiedziała machając nogami na zlewie.
-Aaaaa nie lubię blondynów, ale ten ciemny jest ładny.-powiedziała Sky mrużąc ciemne oczy.
-Który? Do mnie mówisz?-przyjaciółka zdębiała.
-Do obok ciebie. No ten z Narnii.-mówiła dalej.W łazience były same.
-Już nic nie mów. Hahah.-Stell rzuciła pet do umywalki.
-Zaraz wracam.Nie wychodź bo cie zgwałcą.Wypadłaś dzisiaj świetnie.-zagroziła Tęczowa i wypadła niczym strzała.
-Wiem, ja zawsze upadam.-zamyśliła się Sky, poprawiając usta szminką przyjaciółki, po czym wyszła na salę. Nagle wzrosło zamieszanie w klubie.Ludzie zaczęli szybko wychodzić.
-Co się dzieje?-zapytała Sky kurczowo trzymając się ściany.
-Psy!-to jedno słowo wystarczyło, żeby wszyscy zaczęli uciekać. Stojąca przy wyjściu Stell panikowała,gdyż uciekający tłum nie pozwolił jej wrócić po przyjaciółkę.
-Skyyy!-krzyczała,a panika rosła.Natomiast Sky spokojnie doszła do baru i wyciągnęła jedno piwo owocowe, otworzyła je o blat stołu, poprawiła włosy i zaczęła je spokojnie sączyć.
-Dyskoteka! Łiii!-krzyczała smiejąc się w głos. Przechodzący z łoży VIP'ów ludzie nie zwracali na nią uwagi. Gdy skończyła oprózniać butelkę, puściła ją z ręki i poprawiła torebkę na ramieniu.
-Co robisz ?-złapał ją za ramię umięśniony szatyn o ciemnej karnacji.
-Wybacz, ale idę po taksówkę.-machnęła ręką niczym jakaś dama.
-Policja przed twoim nosem robi łapankę!-potrząsnął ją kilka razy, aby wróciła na ziemię.
-Też to widzisz? Czyli nie tylko ja mam zaburzenia psychiczne.-uśmiechnęła się i zostawiła go w tyle. Jeden z policjantów własnie przebił się przez tłum i zauważył dziewczynę w białej kreacji.
-Teraz mam kłopoty!-dziewczyna wróciła do rzeczywistości i zamarła w bezruchu.
-Oj Sky, Sky...-powiedział pod nosem uśmiechnięty Aaron. Szybko podbiegł do dziewczyny i przerzucił ją przez ramie, po czym wybiegł tylnym wyjściem dla VIP'ów.Matt z niecierpliwieniem czekał za kierownicą.
-Gdzie Ty byłeś?!-ochrzanił kumpla za spóznienie.
-Pakowałem prezent.-powiedział kładąc śpiącą dziewczynę na tylnym siedzeniu.
-Zwariowałeś ?!-Matt protestował.
-Jedź ! Gliny za nami!-ostrzegł kumpla, który momentalnie odpalił silnik. On sam pogłaskał policzek dziewczyny, która wpadła w objęcia morfeusza.
***
Dziewczyna obudziła się u chłopaka w łóżku.Najpierw zobaczyła niebieski sufit, zupełnie inny niż jej czy Stelli pokój. Zerwała się.Rozejrzała po pokoju hotelowym. W gardle paliło ogniem wczorajszej nocy.Jest tylko jeden szczegół...urwał jej się film, a głowa bolała niemiłosiernie. Wstała z łóżka i podeszła do stolika na którym, stał dzbanek z wodą i przygotowana szklanka. Nalała sobie całą i wypiła na jednym oddechu.
-Ale cię suszy... -zadziwił się chłopak o ciemnej karnacji i brązowych włosach, ubrany w luźną koszulkę i spodnie dresowe. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.
-Nie tak głośno.-wyszeptała trzymając się za głowę dłonią.
-Zapomniałem. Kac zdrajca.-usmiechnął się miło.
-Co ja tu robię?-zapytała podpierając się stolika.
-Nie pamiętasz?-chłopak uniósł brwi.
-A powinnam? -serce Sky stanęło. Chłopak si uśmiechnął.
-Czy my...?-powiedziała patrząc na niezaścielone łóżko, na którym się obudziła.
-Zrobimy to jak będziesz w pełni świadoma. Chce żebyś zapamiętała najlepsze chwile w swoim życiu.-wybuchnął śmiechem. Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
-Jak mi wstyd. Pierwszy raz w życiu się tak upiłam.Jak ja muszę teraz wyglądać.-powiedziała chowając twarz w dłoniach.
-Zdarza się każdemu młodemu.-ruszył ramionami i położył się na kanapie.
-Jak tutaj trafiłam ?-dopytywała swego kolegę.
-Opowiem ci wszystko na śniadaniu. Doprowadź sie do użyteczności Sky, tam jest łazienka.-wskazał palem na orzechowe drzwi.
-Zaraz wracam powiedziała idąc boso przed lustro. Szybko spięła włosy w niedbały kok i umyła twarz z reszek makijażu poprzedniej nocy. Sukienka była poplamiona jakimiś runkami, a na plecach rozerwana, odkrywająca sporą bliznę.. Nie mogła dłużej siedziec w łazience. Dumnie wymaszerowała w stronę stolika obiadowego, na którym było nakryte dla dwojga osób.
-Siadaj-powiedział głos zza jej pleców.
-Powinnam już iść.-powiedziała odwracjac się na pięcie.
-Wyjdziemy za chwilę razem.-usłyszała dobitnie i jakaś siła na jej karku kazała siadajac na krzesło.dziewczyna poczuła się dziwnie. Chłopak usiadł na przeciwko.
-Powinnaś coś zjeść.-uśmiechnął się. Dziewczyna nalała sobie soku.
-Ja nie jem zbyt wiele.-powiedziała odsuwając talerz z jakąs zupą.
-A więc po kolei, gdzie jestem i jak się tutaj znalazłam?-zapytała
-Pokaz siły i determinacji ?-zapytał jedząc obiad.
-Prawda jest taka, że kto ma cycki ten ma władzę.-rzekła spokojnie.
-Więc, dlaczego nie zmusisz mnie, żebym odpowiedział Ci na te wszystkie pytania?-zapytał szczerząc się.
-Najpierw to użycz mi swoją bluzę. Najlepiej czarną.Wyglądam jak dziwka.-powiedziała patrząc na ręce. Chłopak odłożył sztućce, podszedł do szafy i wyciągnął czarną bluzę.
-Jest na mnie za mała, możesz ją zatrzymać.-powiedział podając jej rzecz. Po szybkim naciągnięciu bluzy na ciało, pełne blizn i ran czuła się pewniej.
-Cała historia to opiłam się i spałam pod stołem, tak ?-przekręciła oczami.
-Nie. Tańczyłaś na barze, śmiałas się, że masz jednorożca na parkingu, opiłaś się chyba litrami wódy, całowałaś z chłopcami, śpiewałas mi do ucha, a w samochodzie opowiadałaś o tym, jak ważne jest parzenie kawy......-tłumaczył powaznie. Dziewczyna oparła głowe o blat.
-Jak ja się stoczyłam.Jak wyjdę do ludzi.Jaki wstyd. Przecież ja taka nie jestem.Muszę wyglądać jak jakaś idiotka.-tłumaczyła się.
-Mówiłem już. Zdarza się. Nie przejmuj się opiniami ludzi.-przewrócił oczami.
-Ale to jednak nie wyjasnia jak się tu znalazłam.-oświeciło ją.
-Wiedziałem, że nie jesteś blond. Do kubu wpadła policja, ktoś doniósł o narkotykach, była łapanka, ja jako twój heros wpakowałem do samochodu, a że nie powiedziałaś adresu bo spałaś mi na ramieniu przywiozłem cię do tej twierdzy. -powiedział spokojnie.
-Rzadko się trafia na takich ludzi jak ty. Bezinteresownych.-powiedziała patrząc na niego jak na herosa.Aaron tylko chrząknął.
-Czy ja .. Mówiłam coś więcej ?-zapytała pewna obaw.
-Tylko o jakieś Steli, potem o mnie, że pachnę jak truskawka, nic konkretnego.-wzruszył ramionami.
-Stella! -podskoczyła na krześle.
-Gdzie moja torebka?- zapytała z wielkimi oczami. Chłopak wskazał w kącie szafę.Dziewczyna wyszukała w niej swój telefon.
-Ale spokojnie, odebrałem, powiedziałem że jesteś ze mną.-rzekł jedząc posiłek.
-Zwariowałeś?! Teraz to pewnie w ogóle nie zaśnie!-krzyczała zła.
-Przesadzasz.-rzucił niewzruszony.
-Kurwa! Jest 15! Miałam być pół godziny temu w pracy! Nie mogę jej stracić!- histeryzowała szukając swoich szpilek.Szybko je założyła.
-Ty się na tym zabijesz w takim stanie!-zdziwił się chłopak.Dziewczyna popatrzyła na niego wilkiem.
-Prawdziwa kobieta w każdym stanie umie chodzić w szpilkach .-powiedziała śmiertelnie poważnie.
Chłopak tylko kiwnął głową w geście powagi.
-Bardzo Ci dzięku...-zaczęła.
-Aaron! Aaron! Gdzie jesteś ?!Stary ! Mordo moja.-do mieszkania wszedł młody chłopak o blond włosach w kwiecistej koszuli.Aaron nerwowo podniósł się z krzesła.
-Ty farciarzu ! Zawsze przegrywam ! Widzę, że łózko nie pościelone, więc wygrałeś zakład. Czarna była pod wrażeniem ? Czy ...-został przerwany krzykiem swojego przyjaciela.Matt nerwowo spojrzał na dziewczynę stojącą w kącie.
-Zakład?-uniosła brwi i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Po chwili niezręcznej ciszy wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem.
-Boże, ja nigdy się nie nauczę. Już myślałam, że ci ludzie są lepszymi.-powiedziała tłumiąc gniew.
-To może ja was zostawię.-powiedział blondyn.
-Wychodziłam.-rzekła twardo, tak że Matt się zatrzymał.Dziewczyna już miała wyjść, gdy momentalnie zawróciła i rzuciła daniem w twarz chłopaka.
- Na tym świecie kobiety są warte właśnie zakładów.-rzekła patrząc jak zupa leje się po jego twarzy.Poprawiła grzywkę i dumnie wyszła. Matt odwrócił się do przyjaciela.
-Sorry Stary, nie chciałem.-tłumaczył się.Aaron zacisnął pięść.
-Ale to tylko jedna dziewczyna.-pocieszył go faktem.
-Wyjdź!-rozkazał zły.W jego żyłach krew pulsowała.Nigdy nie czuł takiej złości. Sky czuła sie upokorzona i zdenerwowana, ale wszystko zwaliła na kaca.
-Bywało gorzej..-szepnęła do siebie.Zeszła do recepcji...Okazało się, że była w hotelu, w którym pracowała.Zbiegła po schodach do kuchni.Przywitała się z kucharką, ubrała fartuch i poszła na zmywak.
-Scarlett o której miałaś być?-zaczepił ją przystojny niebieskooki menager w garniturze. Sky było wstyd,ale cóż mogła zrobić.
-Przepraszam za spóźnienie.-pochyliła czoło.
-To już trzecie w tym tygodniu.Wiesz co to znaczy?-karcił ją wzrokiem.
-Że...dzisiaj środa?-przymrużyła oczy, próbując wszystko obrócić w żart. Menager stal chwilę patrząc na wymuszony uśmiech dziewczyny, po czym rozluźnił uścisk jakiś dokumentów i zachichotał.
- Też byłem młody.Każdy ma problemy.-powiedział wyciągając z kieszeni miętówkę i jej ją podał. Zaskoczona pokiwała głową.
-Aż tak po mnie widać? Ostatni raz piję.-chwyciła się rękami z piany za policzki.
-Nie to mam na myśli, jesteś ładna.Rzadko paradujesz w szpilkach na zmywaku.-żartował.Rudowłosa dziewczyna zmierzyła ją wzrokiem. W odpowiedzi speszyła się.
-Dziewczyna ze zmywaka rozmawia z szefem.Dbaj o swoj image. Laski piszczą.-zerkła na rudą, która uważnie patrzyła na całą sytuację.Szef również na nią spojrzał lecz spłoszona uciekła.
-Jeśli jeszcze raz się spóźnisz to wylatujesz. I przychodź normalnie ubrana do pracy.-powiedzial głośno.
-Dobrze szefie.-powiedziała trzymając się ledwo na nogach.Gdy odszedł parę kroków oparła się o zlew i powiedziała:
-Zdechnę tu...
***
- Do szkoły? Już ?!-zasępił się.
-Halo! Jest WRZESIEŃ przyspańcu.-rzucił Stary.
-Zupełnie inaczej rozplanowałem swoje wakacje. Planuję je przedłużyć.-zadecydował.
-Jak chcesz to zrobić?-zastnanowił się.
-Planuję wyjechać.W jakies dalekie miejsce.
-Nawet nie próbuj.-syknął zły.
-Dlaczego nie? Nie miałes nigdy marzenia, żeby uciec? Zupełnie sam? Na sawannie albo w kosmos.-rozmyślał układając się na łóżku.
-Najpierw spotkasz się ze swoim ojcem. Jutro o 16 macie spotkanie biznesowe.-oznajmił czytając e-maila.
-Musiał wysłac e-maila? Nie mógł zwyczajnie zadzwonić? Przez dwa miesiące nie dawał znaku życia.Odmów mu.-chłopak zagryzł wargę.
-Nie możesz mu odmówić. Z ojcem nie wygrasz, nawet jeśli go zabijesz. Jest zbyt potężny.Ma swoje układy i bogactwo.-przypomniał zły.
-Pierdole takie życie.-jęknął.
-Masz ubrać garnitur.
-Po co ?
-Skąd mam wiedzieć, tak tu napisali.-wyjaśnił.
-Boże.. Za dwa dni szkoła.I ta przerażająco natrętna Amber...Jak o tym pomyślę to mam palpitację serca.. -skamlał.
-TAaak.. Przerażająco trudne życie nastolatka.
-Mało kto jest Darknes Hunter'em. Jestem wyjątkowy.Możesz zacząć bić pokłony.-chłopak potrząsnął włosami rozwianymi na 4 kierunki świata.
-Mam potwierdzić?-upewnił się.
-Napisz, że z chęcią zepsuję ten obiad, o ile nie będzie chciał mnie otruć.-wyłączył telefon. Leżał chwilę w bezruchu.
-Nudzi mi się.-prychnął. Ręką zawędrował pod poduszkę.
-Mam cię.-szepnął i włożył nadajnik do ucha.Zawsze podsłuchiwał, gdy nie mógł zasnąć.Usłyszał rozmowę.
-Kate ! Ty złośliwe dziecko szatana !- krzyczała kobieta donośnym głosem.
-Scar! Scar! Mama kupiła ci różowe majtki na targu ! W dodatku w kotki! Uwierzysz?!-przybiegło do pokoju dziecko.
-Hahahahaaha!!!-usłyszał odpowiedz starszej dziewczyny. Sam się zasmiał.
- Kate, aniołku.Ty raczej niespodzianek nie umiesz dotrzymywać.-powiedziała chichocząc.
-Ale...-zasmuciła się.Usłyszał skrzypienie otwieranych drzwi.Do pokoju weszła Helen.
-Kupiłam wam coś słodkiego. Jest na stole,Kate, może pójdziesz pierwsza.-rzuciła z ogromnym usmiechem.
-Ja chcę isc ze Sky!-protestowała mała.
-Idź pierwsza. Mama chce ze mną porozmawiać.-podpuściła ją. Dziewczynka posłusznie wybiegła z pokoju.
-Co to za bluza?-zastanowiła się mama widzac córkę ubraną w czarną nieznaną bluzę.
-To ?-zaczerwieniła sie Sky- To Liama. Niewyraźnie mówię, chyba to jakies przeziębienie.-dziewczyna zatrzymała powietrze w płucach, ale sztucznie się usmiechała.
-A Liam'a...-popatrzyła na nią wilczym wzrokiem. Trwalo to dłuższą chwilę.Dziewczyna już planowała wybuchnąc płaczem i przeprosić, że się spiła jak cygański bat. Myślała, że mama jakimś cudem dowiedziała się o jej wybryku.
-Masz rację.-rzekła. Sky oblała się zimnym potem.
-Wyglądasz blado. To chyba jakas grypa. Zaraz przyniosę ci leki.Jak radziłas sobie w pracy ?-zapytała miło.
-Jakimś cudem się udało, ale miałam mały wypadek. Ruda kelnerka rzuciła do zlewu porcelanowy talerz on odbił się od dna i roztrzaskał, przy okazji wbijając się w mój nadgarstek.Patrz mam bliznę, jakbym się cieła.-rzuciła zdziwona pokazując rękę mamie.
-Zwariowała? -rzuciła się rodzicielka.
-Pewnie nie chciała.Albo chciała i zemsta się jej udała. W każdym razie nawet nie boli, więc nie ma o czym rozmawiać.-uspokoiła.
-Masz pecha.-skomentowała.
-Dzięki wiesz... Miło.
-Czysty fakt kochanie.-zaśmiała się.
-O czym chciałaś porozmawiać? Bo na pewno nie o latających talerzach, i rudych.-wrociła do tematu.
-Za niedługo do szkoły i właśnie...
-Mamo. Nie martw się. Damy rade jak co roku.Mam już pracę dorywczą załatwioną, a na weekendy Stella załatwi mi jakieś dodatkowe zajęcie. Oczywiście dobrze płatne, bo ona jest szpecem-mówiła w koło.Helen wysłychala całej wypowiedzi córki i była z niej niesamowicie dumna.Jej mała Sky już taka dorosła.
-Dostałaś stypendium i dzisiaj podpisałam papiery o przenoszeniu cię do najlepszej szkoły w mieście.-rzuciła podniecona.
-Poważnie mamo?! Mówisz serio?! o Boże ?! Tak się cieszę!!!-piszczała kręcąc się na łóżku.Obie smiały się. Miały nadzieję, że los się do nich uśmiechnął.Nic bardziej mylnego. Rozmawiały dłuższą chwilę o podręcznikach do podstawówki dla Kate, następnie o zakupie nowego plecaka w sklepie odległej części miasta.
-Jutro go kupię. A teraz śpij już.-pogłaskała ją po głowie i ruszyła w stronę wyjścia.
-Mamo..-mruknęla Sky.
-Tak?-odwróciła się.
-Pamiętaj, że cię kocham.-powiedziała z drżącym głosem.
-My ciebie tez.-wyszeptała. Opuściła pokój swej córki.
-Zażyłe więzi. Ma głos jak moja matka...-skomentował i przypomniał ją sobie..
***
-Ile mam na ciebie czekać, bękarcie? -krzyknął siwowłosy pan w wieku emerytalnym siedząc na wózku inwalidzkim.
-Umówiliśmy się na 16, więc jestem, TATO-oznajmił chłodnym głosem Hunter.
-Nicolas! Czy nie uczyłem cię, ze trzeba być pół godziny wcześniej przed spotkaniem?!-krzyczał zły.
-A co zupa wystygnie?
-Nie idziemy zjeść, żebyś napełnił ten swój brzuch.-krzyczał ojciec.
-Nie ? W takim razie dokąd?-zastanowił się.
-Bękart! Bezczelny. Muszę cię wprowadzić w tajniki firmy, którą będziesz w przyszłości prowadził.-wyjaśnił nalewając sobie whisky.
-Mnie? Mam być podobny do ciebie? Nie odzywałeś się przez ponad 4 lata do mnie, dlaczego tatuś nagle zmienił zdanie?-pytał wściekły.
-Nie oddam byle komu tej firmy. Lepszy dziedzic niż jakiś pawian bez ambicji!Bękarcie!!-skomentował wypijając łyk.
-Nie nazywaj mnie tak.-powiedział ze stoickim spokojem.
-To Ty zostawiłeś mnie i mamę, gdy miałem 14 lat. I to dla jakieś wrednej strzygi, która się tobą znudziła.-powiedział mu pół szeptem. Starzec krzyknął na chłopca, widząc że nawet nie ruszył się z miejsca, głośno wypuścił powietrze z ust.
-Nie masz prawa mnie komentować. Co złego zrobiłem to zrobiłem. Wychodzimy.-rozkazał i jego podnóżek dotychczas stojący w kącie, popchał wózek w stronę wyjścia.
-Zobaczymy na jakie kształcenie wykładam pieniądze! Musimy podpisać dzisiaj umowę. Wykarzesz się!-komentował dalej.
-CO?!-zdziwił się zaskoczony wyznaniem ojca Hunter.
***
-Plan budżetu, warunki umowy.-przeglądał teczkę z materiałami firmy Nicolas.Siedział przy dużym szarym stole, obok ojca i wyraznie czuł się pewny podpisania umowy.To juz dawno rozpracował.
-Takie to wasze kształcenie!-westchnął Starzec poprawiając czerwony krawat.
-Przynajmniej dopasowany garnitur dobrałes !-zaśmiał się szef wszystkich szefów.
-Taki suchar popij wodą.-wskazał na szklankę wody na stoliku. Ojciec prychnął.
-Nie mówiłeś mi, że nasz przyszły partner to Francuz. Skąd niby mam umieć francuski?I oświecę cię, tego w szkole mnie nie nauczyli.-spojrzał na ojca.
-Spokojnie. Są tłumacze w Anglii, nie jak ty bezrobotni.-mruknął. Gdyby tylko wiedział czym zajmuje się jego syn, dawno wtrąciłby go do więzienia, jakby kara śmierci była zakazana.
-Udław się.-szepnął.
-Mówiłes coś?-zapytał ojciec łapiąc lewą ręką za kołko od wózka.
-Smakuje woda?-wyszczerzyl sie.
-Pff.-chrząknął. Do pokoju wszedł bardzo elegancki mężczyzna z brązowymi, zaczesanymi do tyłu włosami. Za nim kroczył niski blondyn z źle dobranym krawatem i teczką z dokumentami firmowymi.
-Good morning!- przywitał się w znanym języku.Hunter wstał i podał ciepłą dłoń obojgu. Francuz nazywał się Filip-Antoni d'Ornano. Ojciec przyjaźnie skinął głową.
-Proszę wybaczyć, lecz mój tłumacz dzwonił, iż może się nieco spóźnić.-wyjaśnił.
-Oczywiście. Nie ma najmniejszego problemu. Zechce pan się czegoś napić?-zapytał gospodarz.Filip kiwnął głową. Blondynek próbował usiąść najbliżej szefa, jednak ten ruchem dłoni, że najbliższe krzesło obok niego musi pozostać puste.
-Plis, dwie czarne kawy i herbatę, dla mojego pracownika.-zarządził. Hunter kiwnął kelnerowi przy ścianie, który w mgnieniu oka zniknął. Krępującą ciszę, przerwało mocne szarpnięcie drzwi. I wtedy w progu pojawiła się niska postać.Najpierw wszyscy spojrzeli na czerwoną sukienkę i czarne szpilki, następnie ręka odgarnęła włosy spadające na twarz. Hunter poznał ją od razu. Jego serce byłoby wyskoczyło mu z piersi, oddech stał się szybszy. Im dziewczyna była bliżej tym on czul się niezręcznie, Sky mogła go rozpoznać w każdej chwili. Mężczyźni wstali. Filip jeszcze raz poprawił sobie marynarkę.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, straszne korki.-tłumaczyła z wielkim uśmiechem, podając dłoń najpierw Filipowi, którego znała z poprzednich spotkań.
-Spokojnie, nie ma problemu.-odrzekł zapatrzony w jej dekolt Piotr.
-Jestem Scarlett Colins. Będę dzisiaj tłumaczyć...-powiedziała odwracając się w stronę chłopaka i wyciągnęła dłoń. Spojrzała na jego twarz i zaniemówiła.Był nieziemsko przystojny. Jego ciemnobrązowe włosy i niebieskie oczy uważnie się w nią wpatrywały. Był od niej wyższy, miał duże, ciepłe dłonie, a od progu mogła poczuć jego perfumy.Tak znany zapach.Gdy wymieniali uścisk, fala jego ciepła przeszla na jej zimne dłonie. Następnie Hunter powiedział niskim głosem.
-Nicolas Blackgod.-Dla Sky było to jak wyznanie miłości. Czyżby znalazła swojego księcia z bajki?Przyglądający się temu ojciec chrząknął.
-Chcę już zacząć. Muszę zażyć leki za chwilę.-rzucił zniecierpliwiony.Dziewczyna speszona usiadła, musiała wrócić na ziemię.
-Pana też miło poznać.-odrzekła. Piotr powiedział po polsku, żeby usiała blisko niego i coś jeszcze, coś czego Hunter nie rozumiał, dziewczyna w odpowiedzi oblała się rumieńcem. Spotkanie przebiegło szybko i bez komplikacji. Scarlet była w swoim żywiole, jednak na początku była rozpraszana przez niebieskie tęczówki chłopca naprzeciwko niej. Nie mogła nawet napić się kawy, bo serce biło jak szalone.
-Zawsze lubiłaś czarną.-zastanowił się Piotr, który zdecydowanie próbował przykuć uwagę Sky.
-Projekt jest ważny i bardzo korzystny dla obu stron.Powiedz, że nie odpowiada mi tylko punt 4. Chcę zmiany. I chcę cię zaprosić na kawę.-mówił chytrze Piotr. Nie było to jej na rękę, ale starała się udawać, że dopytuje go o więcej informacji.
-Jestem w pracy.Zachowuj się profesjonalnie, proszę.-upomniała z wymuszonym uśmiechem. Następnie spojrzała na twarz zaniepokojonego tą prywatną konwersacją Nicolasa, ale starała zachowywać się normalnie.
-Pan d'Ornano prosi o zmianę punktu 4.-rzuciła po powszechnemu.Wtedy dłoń Filipa spoczęła na kolanie Scarlett, która wzdrygnęła się gwałtownie, ale prowadziła dalej rozmowę licząc, że Filip przez pomyłkę trzyma ją na jej kolanie. Ale co on czucia nie ma czy jak ?! Próbowała zachować się profesjonalnie jak zawsze. Gdy już podpisano umowę i omówiono warunki transakcji. Dłoń Filipa przesunęła się niemoralnie wysoko...
-Weź tą rękę, rozpraszasz mnie. -przerwała wypowiedz tacie Nicolas'owi, który zmarszczył brwi.Wyraźnie nie lubiła, gdy facet którego zna zaledwie od parady zaczyna nadużywać swojej władzy.Filip tylko się uśmiechnął. W odpowiedzi Scarlett nadepnęła z całej siły obcasem na but Francuza, który zgiął się jak harmonijka.
-Pardon.-powiedziała z udawanym akcentem.
-Myślę, że możemy zakończyć nasze spotkanie.Bardzo dziękuję za współpracę, i pyszną kawę.-szepnęła w stronę kelnera, który się wyszczerzył. Zdziwieni czerwonością na twarzy Francuza, przenieśli pytające spojrzenie na dziewczynę, która miała zimną minę.
-To ciśnienie.-wyjaśniła.
-Odprowadzę Cię.-zadecydował Hunter.Czarna skinęła głową i zostawiła w tyle mężczyzn.
-Ile jeszcze języków umiesz?-zdziwił się Nicolas, idąc korytarzem obok niej.
-Angielski, francuski, hiszpański, koreański, niemiecki, rosyjski i polski.-oznajmiła bez większego wrażenia w głosie.
-Co?!-zdziwił się. Scarlett uśmiechnęła się pod nosem.
-Języki to klucz na świat.Lubię poznawać nowe kultury, to taka pasja. Czasem potrafię nieźle przeklinać po polsku, a wszyscy myślą, że to komplementy.-zaśmiała się. Doszli przed drzwi.
-Powiedz mi coś w tym jakże trudnym języku.-podniósł brew.
-Jesteś niesamowicie gorący, a twoje oczy przypominają gwiazdy odbijające się w oceanie.-Scarlett w głębi ducha katowała się za to wyznanie, ale przynajmniej miała pewność, że nie rozumie ani słowa.Chłopak oparł się o drzwi.
-Hmm...A co to znaczyło?-zapytał z aroganckim uśmiechem.
-To znaczyło: Na zewnątrz pada deszcz, a jest już ciemna noc.-kłamała. Wcale tego nie powiedziała.
-Wracasz do domu?-spodobał jej się fakt z jaką lekkością kleiła się rozmowa, żadnego wymuszonego tematu.
-Tak, kolega zaraz się zjawi..-zagryzła zęby. Prosiła o brak pytań, oczywiście w myślach. Chciał zaproponować jej transport lecz za nim pojawił się ojciec.
-Masz mnie zawieźć do domu.-rozkazał.
-Dobrej nocy.-spłoszona rzuciła na odchodne.
-Dlaczego takim pospólstwem się zajmujesz.To nadaje się tylko na ulicę, a nie na twoją żonę.-syknął Chłopak oparł się o drzwi, widział biegnącą przez pasy Sky. Zupełnie nie rozumie swojego ojca.A ta dziewczyna jest milsza, niż sądził.
-Idziesz ?! Jutro musisz wstać do szkoły.-ponaglał.
-Nie zmusisz mnie.-prychnął.
-Póki cię utrzymuję mam prawo.-oznajmił twardo.Hunter wypuścił powietrze z ust.
-Dlatego najszybciej jak to możliwe się usamodzielnię, żeby nie słyszeć twoich warunków.-zagroził zły.
-Bo wezmę kij !Twoja matka źle cie wychowała.-krzyknął.
-Ty ciągle pozwalasz manipulować cię gniewem. Mama jedyna mnie naprawdę kochała i Ciebie też. A gdzie podziała się twoja kochanka?Hmm? -zacisnął pięść i zostawił w tyle swego ojca.
***
Subskrybuj:
Posty (Atom)